*10*

39 3 2
                                    

Chasing it tonight. Doubts are running around her head.


Jak zawsze, zjawiła się w pracy z uśmiechem na ustach. Nawet jeśli jej przerwa świąteczna trwała krócej niż innych, nie zniechęcało jej to do przychodzenia do całkiem przytulnego budynku przy Church Hill. Mieszkańcy mówili, że to ona rozjaśnia go swoim uśmiechem, ale zbywała te komplementy machnięciem ręki i próbą ukrycia swoich rumieńców. Dzisiaj powitali ją radośnie w pokoju wspólnym. Powoli gromadzili się, by śpiewać wspólnie kolędy i obejrzeć kilka występów wolontariuszy.

Annie podziękowała za udział w części artystycznej i wpisała się z ulgą do przygotowania poczęstunku oraz sprzątania. Tak czy siak, będzie non stop między staruszkami, by pilnować, czy niczego im nie trzeba. Liczyła na małe wytchnienie spowodowane zmianą towarzystwa, bo w domu powoli zaczynała tracić nad sobą panowanie. Oczywiście do tego wszystkiego dochodziła cała sprawa z piosenkarzem, który znowu pojawił się w jej życiu. Postanowiła, że nawet nie będzie próbować zrozumieć jego zamiarów.

- Witam państwa bardzo serdecznie tego popołudnia. Mam nadzieję, że wszyscy czujecie się dobrze i w przemiłej atmosferze spędzimy ten czas - powiedziała dyrektorka, wychodząc na środek. Dało się słyszeć na sali kilka pomruków, a dziewczyna skarciła wzrokiem pana Warda, który słynął z ciętego języka i tego, że nie darzył pani Coleman zbytnią sympatią. - Muszę wam zdradzić, że mam dla państwa niespodziankę w postaci gościa specjalnego, jednak zanim on się zjawi, nasze dziewczyny trochę was rozśpiewają.

Przy akompaniamencie świątecznych melodii blondynka rozkładała ciastka na talerzyki i zbierała zamówienia na napoje. Słyszała śpiew koleżanek i podopiecznych ośrodka, ale nie przyłączała się do nich specjalnie. Potem zniknęła w kuchni, nastawiając wodę w czajniku i szykując dla wszystkich kubki. Nie wstydziła się takiej pracy, bo najbardziej cieszyło ją pomaganie innym, wynagradzanie im tego, że ich rodziny nie mogły się nimi zająć w tym czasie albo i nie chciały. Znała większość historii, które stały za poszczególnymi osobami i niejednokrotnie bardzo ją bolały. Właśnie dlatego tak się temu poświęcała, by starsze osoby nie straciły wiary w ludzi, a szczególnie w młodsze pokolenie.

Wiedziała, że będzie musiała zrobić kilka tur. Ruszyła właśnie z pełną tacą do pokoju, asekurowana przez jedną z pracownic, gdy usłyszała ponownie głos dyrektorki. Nie zwracała na nią większej uwagi, wpatrzona w kubki. Na chwilę obecną najbardziej liczyło się to, by nic nie rozlała.

- Jak państwo widzicie, nasz gość już się pojawił. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że zechciał pan się pojawić i spędzić z nami ten czas.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Po chwili rozbrzmiały dźwięki pianina, znajdującego się w pomieszczeniu. Annie zastygła w miejscu, gdy usłyszała głos gościa. Na szczęście w tej chwili nie miała nic w rękach. Zdążyła rozłożyć kilka herbat, a kolejni podopieczni spoglądali na nią wyczekująco, jednak to na nią nie działało. Obróciła się powoli, jakby licząc, że się przesłyszała. Ale on tam był. Siedział na stołku, a jego smukłe palce przeskakiwały po klawiszach. Po chwili pomieszczenie wypełnił jego śpiew, co kompletnie przesądziło sprawę.

Liam Payne grał na pianinie i śpiewał kolędy w pokoju wspólnym Domu Opieki przy 1 Church Hill. Jak gdyby nigdy nic, na jej oczach. Stała i wgapiała się w niego szeroko otwartymi oczami. Może i wyglądała dziwnie, ale mało ją to obecnie obchodziło. Usiadła na stołku i wsłuchała się w kolędę, a potem kolejną i kolejną. Ludzie zaczęli się do niego przyłączać, a ona i tak wyłapywała pośród wszystkich głosów ten jego. Potem obrócił się na stołku i uśmiechnął do wszystkich w pomieszczeniu. Na niej najdłużej zatrzymał wzrok, próbując coś wyczytać z jej reakcji. Potem podopieczni porwali go w wir rozmów i próśb o kolejne utwory. Blondynka zaskoczona odkryła, że nie potrafił im odmówić i spełniał praktycznie każde życzenie. To chyba najbardziej ją ujęło. Nie wykorzystał tego tylko jako pretekstu, on autentycznie spędzał z tymi staruszkami czas. Jednak w jej głowie ciągle aż huczało od myśli. Przecież Gwiazdka była kilka dni temu.

- Skąd ty się tu wziąłeś? - wypaliła wprost dziewczyna, podchodząc do Payne'a, kiedy jej podopieczni w końcu pozwolili mu zakończyć występ.

- Wiesz, to już mój czwarty występ dzisiaj. Byłem w Tettenhall, Duke, a nawet w Codsall przy Windsor Gardens.

- Liam... Zrobiłeś to dla mnie? - spytała, dziwiąc się, że to zdanie w ogóle przeszło jej przez gardło. Niby dlaczego miałaby go w ogóle obchodzić.

- Masz dwie opcje: albo chciałem cię znaleźć albo lubię koncertować ze wszystkimi staruszkami w mieście - odparł z tajemniczym uśmiechem.

- To ma mi zaimponować? - Uniosła pytająco brew, ale w głębi serca wiedziała, że to już się stało. Kompletnie nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłoby mu aż tak zależeć. Patrzyła w jego ciemne, roześmiane oczy i nie wiedziała, co powiedzieć. Zaczynało się robić niezręcznie, a oni byli obserwowani.

- Udało mi się? - spytał cicho niskim tonem, badając jej reakcję. Zrobił dodatkowy krok w jej stronę.

- Wiesz, że nie umiem kłamać.


__________________

Ktoś tu się postarał ;)

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz