*24*

53 3 2
                                    

But there's nothing to be afraid of even when the night changes


Nie oderwała ręki od jego skóry i zorientowała się o tym bardzo późno. Właściwie, to w momencie, kiedy szatyn przybliżył się do niej, a ona poczuła lekkie zgięcie ręki. Wcześniej patrzyła na niego, ale bardziej podziwiała i analizowała każdy detal jego twarzy, niż zdawała sobie sprawę z jego bliskości. Piosenkarz w zupełności odwzajemniał przenikliwe spojrzenie jej jasnych oczu. Myślał o tym, jaka jest piękna, jaka spokojna mimo jego towarzystwa. Od miejsca, w którym go dotykała, po jego ciele rozchodziły się przyjemne iskierki. Jakby mimochodem jego ciało lgnęło do niej coraz bliżej.

Zamrugała intensywnie, kiedy jego ciepły oddech ogrzał jej wargi. Lekko je rozchyliła, nie kryjąc zaskoczenia. Chłopak uśmiechnął się szerzej i ujął dłonią jej policzek. Przyjemny dotyk rozluźnił Annie na tyle, by mogła spokojnie delektować się tą chwilą. W tym samym czasie przechylili głowy na boki i złączyli usta w pocałunku. Kiedy tylko oboje przekonali się o obustronnym zaangażowaniu i w ciągu trzysekundowej przerwy spojrzeli w swoje iskrzące oczy, powtórzyli to ze znacznie większą pasją. Wręcz rzucili się na siebie, splatając ciasno ciała.

Liam obejmował ją mocno wolną ręką w pasie, a ona przejechała palcami po jego włosach, zatrzymując się w tych trochę dłuższych u góry głowy. To pozwalało blondynce mieć pewność, że ukochany nie odsunie się od niej wbrew jej woli. Ich pocałunki były coraz bardziej namiętne, mocne. Wyglądali na bardzo spragnionych siebie nawzajem. Nawet nie zauważyła, kiedy rozchyliła wargi i pozwoliła na zetknięcie ich języków. Przestała się kontrolować na te kilka minut, czując się przy nim tak swobodnie jak kiedyś. Jedynie jego ciało pod koszulą było lepiej zbudowane, co wyczuwała przy każdym dotyku. Dreszcz przebiegł wzdłuż jej pleców, gdy jego dłoń znalazła się na jej udzie, a palce wjechały pod materiał sukienki.

- Liam, nie powinniśmy... - wymruczała, odsuwając się lekko od niego. Przestraszyła się tego, jak intensywne było uczucie, kiedy ponownie znalazła się w jego ramionach. Wstała z łóżka, a on zaraz za nią.

- Nie ma takiej opcji. Skoro już w końcu zmądrzałem, to cię nie wypuszczę, rozumiesz? - Złapał jej twarz w swoje dłonie i mówił, patrząc jej prosto w oczy.

- A skąd przekonanie, że ja tego chcę? - spytała cicho.

- Bo jesteś tu ze mną - odpowiedział chłopak, uśmiechając się lekko. - Wiedziałaś, kto jest gospodarzem, odkąd tutaj weszłaś. Gdybym nic nie znaczył, wybiegłabyś już wtedy.

- W takim razie ja wcale nie zmądrzałam - westchnęła, przymykając powieki.

- Annie, proszę, nie zostawiaj mnie, nie kiedy... - urwał swoją błagalną wypowiedź, słysząc jak desperacko brzmiał.

- Kiedy co? - odważyła się zapytać, lecz nie otworzyła oczu.

- Kiedy cię kocham.

Poczuła jego oddech na swoich policzkach, a potem jak zetknął ich czoła. Stali w ciemności w jego pokoju, a między nimi nie pozostawało zbyt wiele miejsca. Na dole trwała sylwestrowa zabawa z tłumem wstawionych gości, gdy tymczasem tutaj, na piętrze, ważyły się ich przyszłe losy. On wręcz złożył je w jej ręce. Teraz po prostu czekał i cieszył się bliskością dziewczyny, bo nie wiedział, czy to nie będzie ich ostatnia taka chwila. Szatyn nie żałował tego, co powiedział, bo był przy tym zupełnie szczery.


_________________________

Pisanie opowiadań - jedna z nielicznych przyjemności ostatnio. Tyle pomysłów w głowie, a powinnam się zajmować czymś innym...

P.S. Jeszcze jeden i epilog!

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz