*17*

46 4 5
                                    

But there's nothing to be afraid of


Ciągnął za sobą walizkę, wchodząc przez rozsuwane drzwi lotniska. Przed chwilą wysiadł z taksówki, która zabrała go ze stacji kolejowej. Do Birmingham dojechał pociągiem bez żadnych problemów. Nie chciał niepotrzebnie fatygować rodziny, bo przecież już dawno się usamodzielnił. Bliscy pożegnali go licznymi uściskami, wymuszając obietnicę szybkich ponownych odwiedzin. Pamiętał dłoń siostry gładzącą go po policzku i to, gdy mówiła mu, że wszystko będzie dobrze. Ewidentnie nie podzielał jej entuzjazmu, ale zdołał się uśmiechnąć lekko do Nicole.

Od razu skierował się do odprawy, gdyż nie pozostało mu zbyt wiele czasu do wylotu. Szatyn odczekał swoje w kolejce, a potem podał kobiecie wydrukowany bilet. Ta sprawdzała go kilkukrotnie, dopytywała o dane i zmarszczyła brwi. Nigdy nie zajmowało mu to tyle czasu, więc zaczął się niepokoić. Tylko kłopotów z wylotem mu teraz brakowało.

- Przykro mi, ale nie ma pana na liście pokładowej - powiedziała pracownica lotniska.

- To niemożliwe. Przecież to dobry, ważny bilet. Kupiłem go od was kilka dni temu - nie dowierzał w zaistniałą sytuację. Nawet nie dopuszczał takiej możliwości, iż tego dnia nie wyleci z Birmingham.

- Tak, proszę pana. To dobry bilet i owszem, znalazłam potwierdzenie zakupu. Jednak wczoraj odstąpił pan od niego. Transakcja została anulowana, a bilet cofnięty - wyjaśniła spokojnym tonem, wpatrując się w monitor przed sobą. Liam zacisnął szczęki, próbując zapanować nad emocjami.

- Niemożliwe. Niczego takiego nie robiłem - zaprotestował piosenkarz. - Mogłaby pani jeszcze raz sprawdzić?

- Mogę, ale nie sądzę, żeby coś się zmieniło. - Posłała mu bezradne spojrzenie znad klawiatury. - Raczej radziłabym udać się do kasy. Niestety nie ma pana biletu w systemie, tak jak mówiłam.

- To jakiś żart. - Pokręcił głową.

- Będę musiała pana poprosić o cofnięcie się z kolejki, musimy dokonać odprawy pasażerów. Przykro mi z powodu tego zajścia. Proszę sprawdzić swoją korespondencję elektroniczną, a najlepiej zmienić hasło.

- Tak zrobię. Do widzenia - pożegnał się i odpuścił dalsze wykłócanie się o swoje miejsce. Kiedy odwrócił się w bok, zamrugał kilkukrotnie.

- Dzień dobry pani, czy samolot do Londynu już wpuszcza pasażerów? - Blondyn przy stanowisku obok opierał się o biurko i jak gdyby nigdy nic zdobywał potrzebne informacje.

- Naill?!

- Siema. - Chłopak obrócił głowę w jego stronę i uśmiechnął się szeroko.

- Co ty tu robisz? Przecież lecę dzisiaj do was, robicie imprezę - wyrzucał z siebie zszokowany.

- Doprawdy? - Jego przyjaciel uniósł prawą brew do góry.

- Jest mały problem, ale... - zaczął szatyn, a po chwili go olśniło na widok przebiegłego wyraz twarzy Horana. - To twoja sprawka! - Wycelował w niego oskarżycielsko palec. - Ale jak? Skąd? O co tu chodzi?

- Dziękuję pani bardzo, do widzenia - rzucił drugi chłopak do kobiety za biurkiem i objął Payne'a ramieniem. - Chodź, bo czekamy na ciebie już pół godziny.

- Czekamy? - powtórzył za nim liczbę mnogą.

Dalej miał zszokowany wyraz twarzy, który nie zmienił się ani na chwilę, kiedy przemierzali halę przylotów. Podeszli do jednej z ławek, na której leżały torby, a na nich wylegiwało się kilka osobników zapatrzonych w swoje telefony.

- Panowie, znalazłem naszą sierotkę.

Cała czwórka podniosła głowy do góry i wyszczerzyła się na widok kolegi. Zerwali się ze swoich miejsc, a Liam obserwował ich z lekko rozchylonymi ustami. Za to oni mieli z niego świetny ubaw.

- Skąd wy się tu wzięliście? - wydusił z siebie, co wywołało u wszystkich wybuch śmiechu.

- Z samolotu, mój drogi, a niby skąd? - powiedział Harry odgarniając ręką włosy do tyłu.

- Nie róbcie ze mnie idioty - bulwersował się szatyn.

- A musimy? - spytał zaczepnie Zayn, za co został zmierzony złowrogim spojrzeniem.

- Dlaczego mój bilet nie działa, a wy jesteście tutaj?

- No cóż... Niespodzianka? - Rozłożyli ręce na boki i uśmiechnęli się niewinnie.

- Jesteście nienormalni. - Payne pokręcił głową ze śmiechem.

- Ale cieszysz się, prawda? Przygarniesz nas? - Chłopacy zrobili słodkie oczy i wpatrywali się w niego intensywnie.

- Będziecie spać w kartonach w parku za ten numer - zagroził. - Poza tym, mama mnie udusi, jak zobaczy nas wszystkich. Nicole robi swoją imprezę sylwestrową w domu.

- Ależ jesteśmy zaproszeni! Wyobrażasz sobie jakąś imprezę bez nas? - spytał retorycznie Naill. - Dobrą imprezę!

- Ona też wiedziała, czy się wpraszacie? - dopytywał szatyn.

- Cóż... - Cała czwórka uśmiechnęła się tajemniczo. - To gdzie ta taksówka?

_______________________________


Jeśli ktoś lubi niespodzianki, to proszę bardzo :)
Mały zwrot akcji i pytanie: co na to Annie?

P.S. Jeśli umiem liczyć, to dziewięć do końca ;)


Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz