Moving too fast. Moon is lighting up her skin.
Siedziała w samochodzie i wspominała zajście w ogrodzie. Chyba to ono spowodowało, że wręcz pozwoliła mu się uprowadzić. Został w ośrodku do samego końca spotkania, a potem wycierał naczynia, które ona zmywała. Za każdym razem liczyła, że dotknie jego dłoni i poczuje przyjemny dreszcz. Czuła się, jak zakochana nastolatka. Łapała każdy jego uśmiech i wyczuwała, że znowu tworzy się między nimi jakaś więź. Rozpoznała okolicę za oknami i już wiedziała, gdzie jadą.
Chłopak zaparkował prawie tuż przy West Parku. Otworzył jej drzwi i podał rękę do pomocy przy wysiadaniu. Zawsze oczarowywał ją dwa razy bardziej, gdy uwidaczniał swoje maniery. W chwili obecnej już się przed tym nie broniła. Najpierw jej zaimponował, a teraz pozwoliła sobie ulec jego urokowi i poddać się temu wieczorowi. Może później się opamięta.
Poprowadził ich w stronę znajomej ławki. Nie musiał nic mówić. Rozumiała wszystko doskonale. Zresztą, nie wyobrażała ich sobie w innym miejscu. Dzisiaj działy się same niestworzone rzeczy, więc mogli skończyć ten dzień na ławce, która kojarzyła jej się z ich najlepszymi chwilami, a przede wszystkim z ich poznaniem i spotkaniami przy książkach. Na szczęście nikt jej nie usunął. Stała i trwała jako żywy dowód, że partnera można poznać nie tylko na imprezie.
Usiedli w pewnej odległości od siebie. Payne patrzył jak światło latarni odbija się na jej włosach i skórze. Tu było zdecydowanie jaśniej niż w ogrodzie Domu Opieki. Widział ją wyraźniej. Nie przestraszył się, kiedy przyłapała go na tej obserwacji, tylko posłał jej ciepły uśmiech. Oboje pomyśleli o tym samym, bo w jednej chwili sięgnęli dłońmi pod ławkę. Dziewczyna lekko się speszyła, ale on złapał jej dłoń i razem odnaleźli na spodzie desek wyżłobione litery. Przesunął po nich ich palcami. Ciągle tu były.
Ostatniego wspólnego dnia podczas letnich wakacji półtora roku temu przyszli do parku, w którym się poznali. Mieli czas do wieczora, a potem on wyjeżdżał do Londynu. Wzywały go obowiązki związane z koncertami i innymi występami. Wzywało go życie poza Wolverhampton, świat, gdzie nie miał szans na odnalezienie takiego uczucia, jak to, które łączyło go z blondynką. Właśnie wtedy drucikiem wyżłobili swoje inicjały przedzielone plusem. Miały jej przypominać o nim, kiedy zatęskni albo kiedy będzie tu siedziała sama. On powiedział, że pomyśli nad podobnym tatuażem, za co natychmiast go skarciła. Nie potrzebowała trwałych znaków. Wystarczyło jej, by o niej pamiętał.
"A + L"
______________
Trochę wspominek :) W kolejnej części także pojawi się coś o przeszłości Annie i Liama.
Udanej reszty wakacji!
CZYTASZ
Night Changes
FanfictionWolverhampton, kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Annie nigdy stąd nie wyjechała, a Liam właśnie tu powrócił. Historia o wspólnych wspomnieniach, wspólnych grzechach, wspólnych miejscach i wspólnych sercach. On szuka przebaczenia, a ona szuka w sobi...