MIJAMY SIĘ MIJAJĄC

3.1K 126 20
                                    

Wstała koło 7 i poszła do łazienki, wzięła prysznic, ubrała się i poszła na śniadanie. Była pierwszą osobą w Wielkiej Sali. Bardzo wolno jadła swojego tosta i obserwowała ludzi napływających do Sali. W między czasie do stołu nauczycielskiego usiedli profesor Dumbledore, McGonagall i jej ojciec. Cała trójka zawzięcie o czymś dyskutowała. Gdy Cora skończyła jeść ruszyła do pokoju wspólnego Ślizgonów. Weszła przez portret i rozejrzała się. Salon był prawie pusty w kominku dogasał ogień, który palił się tu prawie przez cały rok, ponieważ w lochał było zazwyczaj zimno. Przy kominku stały dwie czarne kanapy nakryte zieloną kapą i szary fotel, a na kamiennej podłodze leżał zielony dywan. Na ścianach wisiały tarcze, miecze i inne Średniowieczne narzędzia walki, zaczarowane tak by żaden uczeń nie mógł ich zdjąć (O czym Cora nie wiedziała). Ściany zdobiły także obrazy i portrety byłych sławnych i bogatych Ślizgonów. Cora westchnęła przyglądając się mężczyźnie z brodą, w kapeluszu i wolnym krokiem ruszyła do swojego dormitorium. Położyła się na łóżku i wzięła do poczytania książkę, ale po chwili usnęła. Obudziło ją głośne pukanie do drzwi. Szybko zeszła z łóżka i poszła zobaczyć kto puka. W progu stał mały brązowowłosy chłopiec. Przestraszony wyciągnął w jej stronę kartkę i powiedział, że profesor Snape kazał  to jej przekazać. Cora wzięła list do ręki, a chłopiec czym prędzej odszedł. Dziewczyna zamknęła drzwi i rozłożyła kawałek pergaminu.

Wycieczka?

Bądź w moim gabinecie o 11.

SS

Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała na zegarek. Była 10.46. Szybko wzięła swoją magiczną torebkę włożyła do niej różdżkę, kurtkę i papierosy z zapalniczką i wyszła z dormitorium. Szybkim krokiem ruszyła do gabinetu swojego ojca.

Stawiła się punktualnie. Jej ojciec ubrany był w czarne spodnie od garnituru, czarną koszulę i ciemny sweter.

- Dobrze, że już jesteś – powiedział, gdy weszła do gabinetu bez pukania – za 10 minut mamy świstoklik do Nowego Jorku – dodał. Cora pokiwała głową, ojciec rzucił jej jakiś materiał – To peleryna niewidka. Zakładaj i idziemy – zarządził i wyszedł z pomieszczenia. Coraz nałożyła na siebie pelerynę i szybkim krokiem poszła za profesorem. Pod chimerą Snape wypowiedział hasło i weszli po schodach. Gdy weszli do gabinetu Severus zdjął z córki pelerynę.

- Już najwyższy czas. Świstoklik przeniesie was do Stanów, dalej możecie się teleportować – powiedział Dumbledore i podał im stary, mocno zniszczony kieszonkowy zegarek. Severus wziął go do ręki i kazał Corze dotknąć go. Po chwili Cora poczuła szarpnięcie w okolicy pępka, podobne to tego towarzyszącego teleportacji i wylądowała na trawie. Obok niej stał jej ojciec. Wstała i rozejrzała się. Przypominało jej to Central Park. Znów tu była, poczuła radość, że znów może odwiedzić miejsce, gdzie dorastała, skąd pochodzą jej najlepsze wspomnienia. Po chwili jednak przypomniała sobie po co tu przybyła. Okoliczności nie były zbyt wesołe w końcu miała odwiedzić grób mamy.

W Parku było pusto i cicho, Nowy Jork właściwie dopiero ożywał po nocy, ale nie miało to trwać za długo. Wkrótce ulice i chodniki zapełnią się samochodami i ludźmi.

- Możemy najpierw pójść do mieszkania, a właściwie do tego co z niego zostało? – zapytała, a stojący obok niej ojciec kiwnął głową na potwierdzenie. Cornelia ruszyła pierwsza dość szybkim korkiem, ale po chwili Severus dogonił ją i szli ramię w ramię.

- Mimo okoliczności, cieszę się, że tu jestem – odezwała się, by przerwać ciszę.

- Dobrze – przyznał. Cora spojrzała na niego. Wydawał się zupełnie inny niż wczoraj. Dziś znów był taki, jak wtedy gdy go poznała. Nie wiedziała, dlaczego taki jest. Możliwe, że ta wycieczka wywołała u niego bolesne wspomnienia o ukochanej?

Cornelia Snape / Harry Potter - Czas na wybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz