UWOLNIENIE

1.4K 57 1
                                    

Theodore właśnie zakończył się uczyć i postanowił iść się wykąpać, gdy do jego okna zapukała sowa. Otworzył jej okno, a ta wleciała do środka. Usiadła na biurku i czekała, aż chłopak odwiąże list. Znał tego ptaka – należał do jego ojca. Nie bardzo chciał odbierać od niego listy. Nie interesowało go, co działo się u niego przez ten tydzień, który minął od kolacji, w końcu podszedł jednak do zwierzęcia i odwiązał pergamin. Otworzył i zaczął czytać. Z każdym słowem był coraz bardziej zły. Upuścił list i zacisnął dłonie w pięści. Zrzucił książki, które leżały na biurku i szybkim krokiem wybiegł z pokoju. Biegł korytarzami Hogwartu i nie przejmował się, że od trzydziestu minut trwała cisza nocna. Wbiegł do gabinetu Snape'a bez pukania.

- Obiecałeś! – krzyknął wbiegając, zauważył jednak, że profesor nie jest sam. Przy biurku siedział dyrektor. – Obiecaliście!

- Theodorze uspokój się. – powiedział Severus.

- Jak mam być spokojny? Ja tu narażam życie, bawię się w jakieś rodzinki, a wy nie potraficie dotrzymać jednej cholernej obietnicy!? Ufałem wam. W czym niby jesteście lepsi od Czarnego Pana? Co? Tym, że nie rzucacie na prawo i lewo Cruciatusami? Po co ja w ogóle się godziłem? Wiedziałem, że nie można jej pomóc. – zawahał się na chwilę w swoim monologu i upadł na kolana – Dlaczego Ona? Czemu? Mieliście ją chronić, odbić... Dlaczego? – zakończył i rozpłakał się na dobre. Dumbledore spojrzał na młodszego kolegę, a następnie na nastolatka.

- Theodorze jeśli już się uspokoiłeś – powiedział po chwili – To usiądź musimy porozmawiać.

- Nie będziemy rozmawiać! Wychodzę – wstał z kolan i skierował się do drzwi. Szarpnął energicznie za klamkę. Były zamknięte. Odwrócił się wściekły do mężczyzn – Chcę wyjść!

- Wyjdziesz, jeżeli porozmawiamy. – odpowiedział Snape i wskazał Nottowi krzesło, ten wahał się chwilę, ale w końcu usiadł.

- Rozumiem, że dostałeś zawiadomienie o śmierci matki?

- Nie. Tak sobie tu przyszedłem pokrzyczeć... To chyba oczywiste.

- Jeśli dostałeś ten list oznacz to, że nasz plan się powiódł... – Theo prychnął – Nie przerywaj mi chłopcze. Dwa dni temu Zakon Feniksa razem z Aurorami uwolnili Twoją matkę i przeniósł ją w bezpieczne miejsce. Dla twojego dobra i z uwagi na okoliczności misja była tajna, dlatego nie mogliśmy cię wcześniej poinformować. Cynthia jest bezpieczna.

- To czemu dostałem zawiadomienie o jej śmierci?

- Żeby Twój ojciec nic nie podejrzewał na miejsce twojej matki podstawiliśmy śmiertelnie chorą pacjentkę szpitalu św. Munga. Dostała specjalną dawkę Eliksiru Wielosokowego, opracowaną przez Severusa.

- To nie jest żart, prawda?

- Nie – powiedział Snape.

- Czy mógłbym się z nią zobaczyć? – zapytał z nadzieją. Nie mógł uwierzyć, że matka była wolna.

- Obawiam się, że to niemożliwe. Mogę pozwolić, ci napisać do niej list. Dostarcz go do profesora Snape'a on przekaże komuś z Zakonu.

- Dobrze. Czy ona jest zdrowa, bezpieczna?

- Zbadałem ją osobiście. Jest niedożywiona, ma kilka starych złamań, ale to nic poważnego. Niedługo powinna wrócić do całkowitego zdrowia – odpowiedział Snape.

- Dziękuje – powiedział chłopak – i przepraszam za moje wcześniejsze słowa, byłem zły.

- Rozumiem Thodorze. Musisz wiedzieć, że nadchodzą naprawdę mroczne czasy. Będziesz musiał codziennie zmierzać się z przeciwnościami i mrocznymi siłami. Trzymaj się Severusa i Cornelii.

Cornelia Snape / Harry Potter - Czas na wybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz