CZEGO CHCESZ?

1.1K 53 5
                                    

Theodore

To rozpoczęcie roku różniło się od poprzednich diametralnie. Większość uczniów siedziała jak na szpilkach, bojąc się ruszyć czy odezwać. Jedli niewiele i nie rozmawiali ze sobą. Tylko Ślizgoni byli dość weseli. Wiedzieli, że gdy Snape został dyrektorem będą mieli lepiej. Nie było żadnej przemowy, nowy dyrektor przedstawił nowych nauczycieli, rodzeństwo Carrow, którzy mieli w tym roku nauczać Obrony Przed Czarną Magią. Miałem jednak przeczucie, że z obroną będzie to miało mało wspólnego. Także Tiara Przydziału nie miała ochoty odśpiewać uroczystej, tradycyjnej pieśni, a sam przydział był naprawdę szybki i pozbawiony emocji.

Siedziałem w Wielkiej Sali i dłubałem widelcem w talerzu. Naprzeciwko mnie siedział Zabini i co chwilę przyglądał mi się podejrzliwie. Starałem się go ignorować, ale on nadal patrzył się na mnie.

- Czego ty chcesz? – zapytałem w końcu.

- Co ty taki drażliwy jesteś? Kłopoty w Raju? – zapytał siedzący obok Blaise'a Draco.

- Nie Twoja sprawa Malfoy – powiedziałem przez zaciśnięte zęby i uraczyłem go wściekłym spojrzeniem. Miałem już wszystkiego dosyć, a rok szkolny tak naprawdę jeszcze się nie zaczął. Jakbym mało miał swoich problemów, jeszcze muszę się z nimi użerać. Nie miałem ochoty na rozmowę z kimkolwiek.

- Co u Cory? Jak się czuje? – wtrąciła się Pansy. Następna, która musi wszystko wiedzieć. – Na kiedy ma termin? – zapytała. Cornelia wymieniła z nią w wakacje kilka listów, w jednym z nich przyznała, że będziemy mieli dziecko i dlatego nie wraca do szkoły.

- Może urodzić w każdej chwili – powiedziałem w końcu. Wiedziałem, że nie da mi spokoju, dopóki nie dowie się wszystkiego, więc wolałem już poświęcić się i przekazać jej kilka informacji.

- Pewnie nie możecie się już doczekać – powiedziała z entuzjazmem – Będziecie mieć śliczne dziecko. Myśleliście już nad imieniem?

- Charlotte, albo William – odpowiedziałem znudzony. Ciekawe, ile jeszcze pytań zada mi ta dziewczyna. Nie zdążyła jednak zadać następnych, bo uczta dobiegła końca i musieliśmy iść do pokoju Wspólnego. Po drodze rozdzieliliśmy się, a ja poszedłem na Wieżę Astronomiczną. Stanąłem przy balustradzie i wpatrywałem się w nocne niebo.

- Wiesz Nott... - po kilku minutach usłyszałem za sobą głos. Odwróciłem się gwałtownie. Przede mną stał Zabini. – Nie podziękowałeś mi za uratowanie życia. – powiedział, ale jego głos był dziwny, zimny. Spojrzałem na niego i zmrużyłem oczy. Chłopak podszedł kilka kroków w moją stronę.

- Wcześniej nie miałem okazji. Dziękuję – powiedziałem po chwili. Blaise uśmiechnął się.

- Nie ma za co przyjacielu. Ty zrobiłbyś to samo.

- Oczywiście – przytaknąłem, a on stanął obok mnie i spojrzał na Błonia.

- Wiesz... Zabawne... Jak cię niosłem to dałbym sobie rękę uciąć, że coś jęczałeś. Brzmiało to jak imię... imię kobiety... i to wcale nie było imię twojej narzeczonej – powiedział, a ja lekko zbladłem. Zupełnie nie pamiętam, co się ze mną działo po zaklęciu Kingsley'a. Chciałem sięgnąć po różdżkę, ale Blaise był szybszy i wbił mi swoją w szyję, a następnie mnie rozbroił. Przełknąłem ślinę i spojrzałem w jego ciemne oczy. – Ginny Weasley... Zdrajczyni Krwi Weasley. Myślałem, że masz lepszy gust. Cornelia wie? – milczałem, a jego różdżka sprawiała mi coraz większy ból. – Wiesz jak sobie tak o tym pomyślę, to w sumie podejrzanie się wydaje, że tak z dnia na dzień zaczęliście z Corą ze sobą chodzić. I jeszcze dziecko... zaręczyny...

Cornelia Snape / Harry Potter - Czas na wybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz