-Jiwon?
Lisa była zmieszana, w negatywny sposób. Widząc Jiwona zmienionego w wilkołaka.
Co z tego, że był w chuj zajebisty. Okłamał ją.-Nie walcz z tym, Lisa. To zaraz minie.
Wtedy Lisa uświadomiła sobie, że tak naprawdę chciała zmienić się z powrotem w człowieka. To jej drugie "ja" chciało zaatakować tamtego człowieka.
Zmieniła się w człowieka. Zrzuciła z siebie Jiwona i stanęła na przeciwko niego.
-Masz mi coś do powiedzenia? -spytała.
-A ty? -zza jej pleców było słychać głos alfy.
-Zamknij japę, nie Ciebie pytam.
-Ok.
-Lisa, to wszystko po to, by....
-By mnie chronić? Bym była bezpieczna? -Lisa patrzyła na niego z kpiną.
-Tak, Lisa..
-Nie wierzę Ci.
-Wróciłaś Park Bom -wysoki, przystojny mężczyzna pojawił się znikąd -Wróciłaś jako Alfa.
-Ji yong. Witaj, przyjacielu -odrzekła ze spokojem kobieta.
-Przyjacielu -prychnął -Nie jesteśmy przyjaciółmi, Park.
Kobieta zagwizdała, a za jej plecami pojawiło się całe stado wilków.
-Hehe, dobry żart. Chłopaki!
I tak oto Lisa i Jiwon stali się granicą między dwoma stadami, do których należeli. Wśród stada Ji yonga, LaLisa rozpoznała Jinhwana, Hanbina oraz Jennie uśmiechającą się do niej.
-LaLisa! -i zjawiła się Chae-young, automatycznie się zatrzymała, gdy zobaczyła ogromną liczbę wilków -spotkanko wilczków jak widzę.
-No a jak -Jennie puściła jej oczko.
-Uważaj, na kogo mówisz wilczek, szmato -ciemnowłosy chłopak podszedł do Chae i złapał ją za włosy. Dziewczyna pisnęła.
Lisa podbiegła do nich i wykręciła chłopakowi rękę. Puścił rudowłosą, jednak miałswoje ostatnie słowo. Kopnął rudowłosą w brzuch, przez co przewróciła się i skuliła z bólu. Hanbin od razu do niej podbiegł.
-Jeszcze raz coś jej zrobisz, lub odezwiesz się do niej w ten sposób, twoje pokruszone kości wylądują na głowie mojej babki od matmy, szmaciarzu - warknęła dziewczyna i rzuciła z ogromną siłą chłopaka o drzewo.
Wszyscy patrzyli się z opadniętymi szczękami na tą sytuacje.
Lisa ukucnęła przy Chae. Złapała ją rękę. Poczuła, jak przejmuje, po chwili ustający ból dziewczyny.-To było zajebiste, stara -Jennie podeszła i przybiła piątkę z blondynką.
-No, dojebałaś -Chae przytuliła przyjaciółkę.
Hanbin nic nie odpowiedział, ponieważ cały czas słuchał rozmowy Ji yonga z alfą wrogiego stada. Podjęli się walki. Hanbin i Jennie pobiegli walczyć, a Lisa razem z Chae odeszły na bok.
Nagle w powietrzu rozległ się świst strzały.
-Ja pieprze Hanbina, Lisa! -Chae wydarła mordę na cały park.
Lisa opadła na ziemię. Strzała trafiła w brzuch.
-Co jest kurde? -Lisa spojrzała na strzałę i na krwotok.
Chae złapała dziewczynę w pasie, co uchroniło ją od wypadku.
-Dokończymy to, spierdalamy!! -krzyknął Ji yong.
Zanim wszyscy dotarli do budynku stada, wiele osób ucierpiało. Bobby podbiegł do Lisy i razem z Chae pobiegli do budynku trzymając Lisę na rękach.
Lisa była jedną z osób, które zostały zaprowadzone na piętro szpitalne.
Strzały były pokryte jedną z groźniejszych odmian wilczego ziela, dlatego w szybkim tempie rozprzestrzeniało się po ciele.-Podamy Ci coś mocnego. Będzie bolało, a nie chcemy tego -powiedziała pielęgniarka i wbiła dziewczynie igłę w żyłę.
Dziewczyna już chciała krzyczeć coś w stylu Pojebało Cię?, ale byłą zbyt zmęczona i odurzona tojadem.
*
Lisa znajdowała się w przytulnym pokoju. Podniosła się i usiadła na krańcu łóżka.
-O, wstałaś -Chae przytuliła dziewczynę.
-Gdzie jesteśmy? -zapytała.
-Teraz w pokoju Jinhwana. On spał z Jiwonem i Hanbinem, bo Hanbina pokój też ktoś zajął.
-Ma wygodne łóżko -Lisa znów opadła na poduszkę i wtuliła się w nią.
-Ten przystojny mężczyzna, chciał byś do niego przyszła, jak się obudzisz. I w ogóle weź, oni Ci wczoraj takie rzeczy robili. To wilcze ziele to serio... ja nie wiem.
-Nie pójdę do Jiwona. Okłamał mnie... -wymamrotała Lisa.
-Ale nie Bobby. Chodzi o alfę. Dużo się dowiedziałam przez ten czas.
-OMG... -po chwili Lisa uświadomiła sobie coś.
Złapała Lisę za głowę i spojrzała w jej oczy.
-Miałam Cię pilnować...
-Dobra, zaraz też mi dasz -Lisa nie przejmowała się tym, że Chae wzięła amfetaminę bez niej.
-To gdzie ten alfa?
-Nie wiem.
Dziewczyny wyszły z pokoju i udały się do pokoju obok. Jiwon, Hanbin i Jinhwan siedzieli na łóżku i robili coś w telefonach.
-Gdzie jest alfa? -spytała Lisa.
-Zaprowadzę was -Jiwon wstał.
-Powiedz, gdzie jest -ton Lisy był poważny.
Czuła się z tym źle, że okłamywała Jiwona, ale on wiedział. Wiedział i nie powiedział.
-Na końcu korytarza na pierwszym piętrze. Ale Lisa, przepraszam, ja.. -nie wiedział jak powiedzieć, to co czuł.
-Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś od początku. Eh, no. Po prostu, mogłeś mi powiedzieć.
-Uderz mnie, ok? Jebnij mi w twarz mocno w chuj, ale wybacz mi.
-Mhm...
Dziewczyny wyszły i udały się do Ji yonga.
-Dzień Dobry -ukłoniły się.
-A witam, witam.
-Chciał się pan ze mną widzieć?
-Owszem. Ja wiesz, nie jesteś z naszego stada, ale postanowiliśmy Ci pomóc. Jesteś nowa. Przydzieliłem Ci Jennie, tą śmieszkę, by pomagała Ci w naszym budynku. Park Bom nie należy do alf, które pomagają młodym betom.
-Zauważyłam.
-Pomożemy Ci. Zwłaszcza, że jesteś związana z Jiwonem.
-Z Jiwonem..
-Jesteście ze sobą bliżej, niż myślisz. Wracając do tematu wiedzieć, że to nie będzie niosło problemów. Chcę abyś przyrzekła, że nie przyniesiesz szkód poprzez swoje stado. Przyrzeknij, na coś życie.
-Przyrzekam -Lisa podniosła rękę, a drugą położyła na sercu -na swoje życie. Nie przyniosę wam szkód.
-Dziękuję. Tak w ogóle jestem Kwon Ji yong.
-LaLisa Manoban.
-Park Chae young.
Dziewczyny pożegnały się i wyszły.
-Ciekawe życie.

YOU ARE READING
Young Wolves
Werewolf-Poznałam nowych ludzi, poznałam swoją pierwszą miłość, jestem czym jestem, właściwie to nie wiem czym dokładnie jestem. Ty potrzebujesz pomocy, a ja nie wiem co mam zrobić. Przypadkiem puścić kierownicę przy 200 km? -Cokolwiek zrobisz. Będę Cię wpi...