- O co mi chodzi? - zaczęła z pogardą w głosie. - Wielce poszkodowana wyjechałaś żeby sobie odpocząć a tak naprawdę puszczasz się na prawo i lewo. - te słowa zabolały i to jeszcze idą od osoby, na której myślałam, że mogłam zawsze polegać.
- Nie wiem kto ci takich pierdół nagadał ale najpierw pomyśl zanim coś powiesz. - rozłączyłam się i zaczęłam szlochać.
- Ej co się stało? - Jack zerwał się na równe nogi.
- Przepraszam.. Ja.. - zaczęłam już się jąkać.
- Okej bierzemy rzeczy i wracamy. - zaczął pakować. Nie chciałam już czekać po prostu ruszyłam w stronę hotelu.
Dlaczego tak naskoczyła? Leondre jej coś nagadał? Co się takiego tam wydarzyło?
Miałam tak wiele pytań. Z minuty na minutę było ich coraz więcej a najgorsze jest to, że na żadne nie mam odpowiedzi.
- Nie rób tak nigdy więcej. - do pokoju wtargnął Jack. Ale jak? Pokój był zamknięty, chyba.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Siedziałam jak wryta na łóżku i idiotycznie patrzyłam się tylko w jeden punkt przed siebie. Paszport.
Powoli zaczęłam się pakować a w tym czasie Jack zadawał mi miliony pytań, słyszałam je jak przez mgłę.
- Jack, posłuchaj. - przerwałam swoją wcześniejszą czynność, stanęłam przed nim i załapałam go za rękę. - Dziękuję ci naprawdę za wszystko ale ja muszę już wyjechać. - z oczu nadal nie przestały lecieć łzy a było ich coraz więcej.
- Nie zostawię Cię w takim stanie, jadę z Tobą. - przytulił mnie a wtedy coś we mnie pękło. - Spakuje się szybko i zaraz jestem. - udał się do wyjścia.
- Jack. - odwrócił się przy samych drzwiach.
- Hmm?
- Nie musisz. - przetarłam nos.
- Ale chce. - uśmiechnął się. - Nie uciekaj mi tylko nigdzie.
Piętnaście minut i był z powrotem wraz z walizką.
- Gotowa czy ci w czymś pomóc?
- Tylko się przebiorę. Możesz zadzwonić po taksówkę.
Ubrałam jasne spodnie z dziurami na klanach, do tego białą koszulką na ramiączka i wycięciem w serek.
- Już jestem. - wyszłam chowając telefon do torebki.
- Taksówka już czeka. - otworzył mi drzwi.
W drodze na lotnisko nic się nie odzywaliśmy. Nie była to niezręczna cisza lecz przyjemna.
W prawdzie podczas jazdy uświadomiłam sobie, że zaraz nasze drogi się rozejdął. Jack poleci w jedną stronę a ja w drugą.
- Jack.
- Lecę z tobą. - położył delikatnie swoją rękę na moją. Uniosłam brwi a do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie płacz już, proszę. - przytulił mnie.
- Jesteśmy. - taksówkarz przerwał tak piękną chwilę.
Jack zapłacił i poszliśmy sprawdzić odloty.
- Do Dallas za dziesięć minut. - rzuciłam krótko.
- Dallas? - zamyślił się.
- Naprawdę... - przerwał mi.
- Loren uwierz mi, chcę. - uśmiechnął się.
- Wierzę.
- Bilety. - spojrzał na zegarek i ruszyliśmy w stronę kas.
Cała odprawa przeszła bez komplikacji i siedzimy już w samolocie.
- Jack dlaczego to robisz? - zaczęłam niepewnie. - I nie mów tylko, że chcesz. - dodałam.
- Pokłóciłem się z ojcem. On zawsze chce mieć mnie pod ręką, nie mogłem sam decydować o swoim życiu. Po prostu chce żebym zawsze robił to co on chce a ja już mam dziewiętnaście lat i tak się nie da. - popatrzył na mnie. - Powiedziałem mu parę mocnych słów i mnie wyrzucił z domu, a że mam pieniadze, które zarobiłem kiedyś w dość dobrym warsztacie to chce sobie kupić mieszkanie gdzieś daleko i zacząć żyć samodzielnie. - uśmiechnął się. - I uważam, że Dallas nada się znakomicie.
Po tych słowach serce mi stanęło.
- Jack na pewno to przemyślałeś?- Tak, prześpij się.
Posłuchałam go, tak po prostu.
CZYTASZ
Leondre Devries Bad Boy ? Maybe
FanfictionCzęść ✋ przed wami historia 15-letniej Loren, która rozpoczyna rok szkolny w nowej szkole. Poznaje tam Jess, stają się one przyjaciółkami poznaje też Leo.. zapewne kojarzycie. Co z tego wszystkiego będzie? Bądźcie na bieżąco a wszystko będzie jasne.