Pov.Vanyamë
Właśnie siedziałam u medyczki, która opatrywała mi ranę, gdy nagle do sali wparował Legolas podtrzymujący, prawie niosący, Tauriel. Dziewczyna miała tylko draśnięcie na policzku.
-Ałaaa!!! Booollliii...-jęknęła elfka. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się. Oboje spojrzeli na mnie z pytającymi minami. Zażenowana wstałam i wyszłam na korytarz.
-Ale panienko! Nie skończyłam! -Krzyknęła za mną medyczka. Nie słuchałam. Stawiając szybkie kroki ruszyłam do przodu. Przyłożyłam dłonie do skroni i ciężko oddychałam. Co się ze mną dzieje? Czuję się... zazdrosna, a to do mnie nie podobne. Stanęłam za rogiem i ciężko westchnęłam. Zamknęłam oczy.
-Vanyamë?-usłyszałam znany mi głos. -Co się stało?
-Właściwie nie wiem. Przepraszam. Coś mi odbija ostatnio-Spuściłam głowę w dół. Legolas zbliżył się do mnie, złapał mój podbródek i podniósł do góry. Spojrzałam w jego błękitne oczy.
-Powiedz prawdę, co cię gryzie?-spytał ponownie.
-To nie sprawiedliwe!-mruknęłam- Czy to ona jest całym twoim życiem? Gdybym umarła, to z nią spędziłbyś resztę życia?
-Uuu... Ktoś tu jest zazdrosny-zaśmiał się chłopak, a ja poczułam jak pieką mnie policzki. Nagle elf zmienił wyraz twarzy, na poważniejszą.-Przysięgam na Jedyny Pierścień, że nigdy pozwolę cię skrzywdzić.
-Nie przysięgaj na rzeczy, nad którymi nie masz jakiejkolwiek władzy-odparłam beznamiętnie. Te słowa sprawiły, że musiał się nieźle zastanowić i po chwili przyznać mi rację.
-Vany... Czujesz coś do mnie?-zrobił głupią minę. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć na to krępujące pytanie, gdyż on zrobił to za mnie.
-Bo ja do ciebie tak-i tu, w tym momencie nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Trwał on długo, a przepełniony był szczęściem i miłością. Ale musiałam to zakończyć.
-To i tak nie ma przyszłości. Nie możemy być razem.
-Co? Dlaczego?-Legolas był wyraźnie zaskoczony.-Myślałem, że tego właśnie chcesz. Bo mi się podobało.
-Jesteś księciem, a mój adar był elfem niskiego rodu-powiedziałam smutno, a po chwili dodałam dodałam-A teraz wybacz, hir-nin-zaakcentowałam ostatni wyraz i odeszłam, wychodząc za róg wpadłam na kogoś. Gdy podniosłam głowę do góry, okazało się, że to Tauriel. Jej oczy były zaszklone, z pewnością płakała. Wyminęłam ją nie chcąc sobie dorabiać kłopotów i pobiegłam do komnaty. Kiedy wreszcie do niej dotarłam, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Właściwie czego ja chcę w życiu? Najpierw niszczę komuś szczęście, a potem odrzucam daną mi miłość. Ale tak nie można. To byłoby jawne przestępstwo. Żeby tak podrywać księcia! Tak jak się położyłam, tak zasnęłam, czyli na brzuchu, twarzą w poduszce.***
Pov.Trzecia osobaPoranne promienie słońca, które połaskotały dziewczynę po policzku, zapowiadały dobry dzień. Wiele osób mogłoby się zastanawiać skąd w Mrocznej Puszczy jakiekolwiek światło, ale tacy ludzie nic nie wiedzą o tym odległym i niedostępnym zakątku świata. Vanyamë totalnie zapomniała o wczorajszych wydarzeniach. Ba, nawet czuła się wyśmienicie! Wszystko zmieniło się dopiero gdy rozejrzała się wokoło. Wszędzie pełno długich, brązowych włosów. Jej włosów. Wyskoczyła z łóżka, by natychmiast znaleźć się przy lustrze i patrzeć co się stało. Po pierwsze zasnęła w ubraniach i butach, ale nie to było najgorsze. Jej włosy zostały ścięte. Do ramion. I to raczej nie był akt przyjaźni, ale zemsty. W dziewczynie się zagotowało. "Tauriel... Jak tylko cię znajdę..." myślała, ale przerwało jej pukanie do drzwi. Przerażona nie wiedziała co czynić. Weszła za parawan, by szczotką powydobywać resztki ściętych włosów. Potem zawinęła kołdrę, na której również leżały brązowe kosmyki. Poprawiła jeszcze zbroję i wyprostowała.
-Tak?-spytała.
-Panienko, król i jego rodzina czekają na śniadaniu. Mogę wejść i coś doradzić?-usłyszała głos służki. -Oczywiście-odparła, choć bała się reakcji na jej nowy wygląd. Drzwi powoli uchyliły się, by stanęła w nich drobna postać służącej. Ta nawet nie zwróciła uwagi na zmianę.
-Panienka w zbroi? Radziłabym raczej jakąś sukienkę ubrać-powiedziała dziewczyna. Vanyamë podzielała jej opinię, więc wyjęła coś z wyposażonej szafy. Zdecydowała się na bordową suknię ze złotymi zdobieniami. Przyszedł czas na splecienie włosów, ale wtedy służka zaczęła wydziwiać. Cała sytuacja wydała się Vany dość śmieszna, więc postanowiła obrócić ją na swoją korzyść. Poporosiła służącą, by nic z jej włosami nie robiła. Wojowniczka podeszła jeszcze raz do lustra i stwierdziła, że musi podziękować Tauriel za ten incydent i że to wcale nie takie straszne mieć krótsze włosy. Po tym stwierdzeniu ruszyła na śniadanie. Gdy tylko weszła na salę, wszystkie oczy spojrzały na nią. Promienny uśmiech zawitał na jej twarzy, gdy zobaczyła zdziwioną minę Legolasa.
-Co zrobiłaś z włosami?-spytał elf.
-Nic. Ścięłam-odparła zasiadając do stołu.
-Ale nie żal ci było?-do dyskusji dołączyła Namessi.
-Skądże znowu! Przecież to tylko włosy! Kiedyś i tak odrosną-powiedziała obojętnie.-Właściwie jestem wdzięczna osobie, która zajmowała się moimi włosami, za tą małą pomyłkę -zachichotała pod nosem. Z tymi słowami zakończyli dyskusję i zabrali się do jedzenia posiłku. Choć dziewczyna nie mogła, nie miała siły przebywać w towarzystwie Legolasa-swojej niespełnionej miłości.Hejka! Nowy rozdziałek już jest jak widać, czekam na pozytywne komentarze, ale krytykę też przyjmę xd
CZYTASZ
Kroniki Ardy
FanfictionAkcja toczy się po bitwie Ostatniego Sojuszu. Opowiada o historii Vanyamë, której został tylko starszy kuzyn. Lord Elrond, chcąc, by dziewczyna zdobyła wysokie wykształcenie i została damą wysyła ją do Mrocznej Puszczy, ponieważ w Rivendel po bitwi...