28.

725 42 24
                                    

Pov.Trzecia osoba

Legolas zerwał się z łóżka. Miał okropne przeczucie, że coś się dzieje. Postarał się uspokoić.
-Już świta-pomyślał i spojrzał obok siebie. Leżała tam Vanyamë. Spała tak słodko, że aż żal było mu ją budzić. Ale musiał to zrobić, gdyż nie miał zamiaru dłużej tu zostawać.
-Ej, młoda ,słuchaj... Musimy już wstawać, wiesz? Dziś wyjeżdżamy.
-Co?! -elfka poderwała się wybudzona.-Mam jeszcze tyle rzeczy do roboty!
-Ty? Do roboty? I to tutaj?-zaśmiał się elf. Dziewczyna obruszyła się, udając obrażoną.
-No dobra, możemy jechać-zakończyła już weselej. -Tylko przyszykuję Eruantira.

***

-Dzień doberek-Thranduil usłyszał nad sobą. Otworzył nadzwyczaj ciężkie powieki. Ujrzał, o dziwo, elfkę.
-Może to ktoś z Rivendell? Jakaś uzdrowicielka? -starał się mieć w sobie jeszcze jakąś nadzieję. Jednak zdawał sobie sprawę, że elfki z Imladris nie mają wytatułowanych twarzy i rąk.
-Nie odpowiesz mi? Jesteś strasznie dziecinny, nie rozmawiasz z obcymi?-kpiła kobieta. Król rozejrzał się wokół nieprzytomnie. Sala... Ciemna, czarna sala. Jego koszmar.
-Panie, czy jak to się tam u was mówi, niedługo spotkasz się z naszym przywódcą. Cieszysz się? Jednak chyba będziesz musiał zapłacić drogo za nocleg. Lepiej by ci było, gdybyś się nie obudził-dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi. Thranduil spróbował się przekręcić, ale rana w boku dała o sobie znać. Elf zaczął się zastanawiać nad słowami ciemnowłosej, ale już po chwil wszystko było jasne. Dosłownie, bo drzwi do sali otworzyły wpuszczając oślepiające światło. Jakaś postać podeszła do niego i chwyciła go za ubranie(wcześniej ktoś zdjął mu zbroję wierzchnią). Thranduil syknął z bólu. Postać zaczęła go ciągnąć po ziemi ,co potęgowało cierpienie.
Został zaciągnięty do dużej komnaty, w której na końcu stał tron. Duży i kamienny. A siedział na nim ubrany ciemno mężczyzna.
-Spotkanie po latach, co Thranduilu?-powiedział obojętnie.
Król pomyślał sobie, że wcale typa nie zna, ale wolał siedzieć cicho.
-Pamiętasz mnie jeszcze? Czy nie? Przy takim natłoku obowiązków sam bym zapomniał o zabójcy swojej żony. A przepraszam, sam swoją zabiłem-przerażonemu elfowi stanęło serce.
-Dagür...-jeknął przyglądając się bardziej postaci na tronie, choć doskonale ją pamiętał.
Dagür, władca elfów rozpierzchniętych po całym Śródziemiu, który zebrał ich i połączył w armię. Jego ukochana, a zarazem ukochana uwczesnego księcia Mrocznej Puszczy. Walka była zacięta, ale dziewczyna wybrała Thranduila. Jednak Dagür nie mógł się z tym pogodzić. Gdy usłyszał z tajnych źródeł, że królowa znów jest w ciąży, nie mógł się z tym pogodzić. Razem ze sprzymierzeńcami wyruszył na Mroczną Puszczę, a tam ją znalazł. Porwał. Zabił...

-Ty... Ty draniu!-król zaczął się szarpać, ale strażnik trzymający go, mocno przycisnął jego ranę. Ten syknął z bólu.
-Widzę, że już se przypomniałeś-przywódca zbuntowanych elfów zaśmiał się ukazując żółte zęby. W świetle które teraz na niego padało, wszystkie szczegóły były widoczne. Kilka blizn na policzkach, siwo-czarne włosy. Wspomnienia wróciły...

Słońce świeciło jasno, co księcia przyjemnie łaskotało po bladych policzkach. W pewnym momencie zauważył samotnie chodzącą dziewczynę.
Podszedł do niej od tyłu.
-Co tu robisz piękna?-spytał. Był dziś w wyjątkowo dobrym nastroju.
Dziewczyna zlękniona podskoczyła i spojrzała na niego.
-Przepraszam, nie przedstawiłem się. Thranduil-elf dopełnił swój męski obowiązek.
Teraz piękna istota wyglądała na spokojniejszą.
Ale nic nie mówiła.
-Miriel!!!-wrzasnął ktoś kilkanaście metrów dalej. Zza drzew wyłonił się wysoki elf o czarnych włosach i przerażająco pomarańczowych oczach.
-Co ty tu robisz, idziemy!-wyraźnie zdenerwowany szarpnął dziewczynę i pociągnął za sobą. Jednak Thranduil nie domyślił się, że nie będzie to ich jedyne spotkanie.

Król poczuł łzę w oku, na samą myśl o żonie.
-Thranduilu... To ty ją zabiłeś, nie ja. Przez ciebie musiała zginąć-powiedział niby smutno Dagür.
-Czego chcesz ode mnie i moich dzieci?!-władca spytał zrezygnowanym tonem.
-To proste. Zemsty. Zabrać go, zróbcie z nim wszystko co chcecie, ale na moją następną wizytację ma być jeszcze żywy.

***
Pov. Vanyamë

Razem z Legolasem postanowiliśmy wyjechać po obiedzie. Wszyscy musieliśmy się uspokoić, ogarnąć, by jednak nie psuć atmosfery tu panującej. Nadeszła pora obiadu. Mieliśmy właśnie zasiąść do stołu, by zjeść ostatni posiłek razem, ale nie było nam to dane. Usłyszeliśmy rżenie konia, więc wyszliśmy zobaczyć co się dzieje. Ale nie tego się spodziewałam.
-Najdroższy Iluvatarze-szepnęłam. Naszym oczom ukazał się żołnierz, z wieloma ranami, dosłownie ociekający krwią.-Co się stało?!
Zsunął się z konia i ledwo utrzymał równowagę. Legolas podtrzymał go.
-Bitwa... Król Thranduil... Nie ma ciała... Porwany-zdołaliśmy zrozumieć. Przeraziły nas te słowa. 

-Królowi coś się stało?-spytałam niepewnie. Żołnierz przytaknął. Zakryłam usta dłonią. To niemożliwe... Podbiegł do nas jakiś strażnik i przejął elfa prowadząc go do szpitala.

-Będziesz dobrym królem Legolasie-zaśmiał się Lerodiell. Odwróciłam się w jego stronę na pięcie i zaczęłam walić po torsie pięściami. Złapał mnie za nadgarstki, ale nie przeszkadzało mi to.

-Mimo wszystko to twój ojciec!-krzyknęłam zrozpaczona. Bardzo przywiązałam się do Thranduila. Miał być moim teściem, nawet jeśli to nie były bajkowe zaręczyny, to pierwszy raz w życiu poczułam się tak bezpieczna. A teraz wszystko się zepsuło.

-Mówię tylko co myślę. Ojciec raczej się już nie znajdzie, Leggy musi się na to przygotować-stwierdził spokojnie, coraz mocniej ściskając moje nadgarstki. Grymas bólu musiał pojawić się na mojej twarzy, bo Lerodiell uśmiechnął się z satysfakcją.

-Zostaw ją-warknął Legolas wyjmując sztylet.

-Ej, no dobra, skończmy tą scenkę, bo zaraz ludzie się zbiegną-powiedziałam próbując złagodzić sytuację. Puścił mnie. Leggy chwycił moją dłoń i stanął przede mną, jakby chciał mnie bronić.

-Nigdy więcej nie zrobisz jej krzywdy, rozumiesz?-syknął ostro, patrząc na króla. Ten tylko prychnął i odszedł. Nagle Legolas mocno mnie do siebie przycisnął.

-Co się dzieje?-spytałam.

-Pojadę zobaczyć co dokładnie się stało...
-Jadę z tobą!-powiedziałam zdecydowana.
-Nie, zostań z Eruantirem. Tak będzie lepiej, nie wiadomo co tam się dzieje.
-Wiesz, że ze mną nie wygrasz i i tak pojadę?
-Wiem...

***
Pov. Trzecia osoba


Młody elf powoli skradał się przy ciemnej ścianie. Miał na sobie płaszcz z kapturem, a na twarzy chustę, by być jak najmniej rozpoznawalny.
-El!-usłyszał krzyk i załamany zawrócił.
-Tak panie?-spytał znudzony.
-Pamiętam twoją ostatnią pomyłkę. Jeżeli do niego pójdziesz, nie poddaj się emocjom, uczuciom, gdyż kolejnego razu ci nie wybaczę.

Żyję! Rozdział dedykowany dla wszystkich 😂

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz