19. Wyprawa w las

877 49 9
                                    

Pov.Vanyamë

Po opanowaniu sytuacji, i ulukowaniu gości z powrotem w pokojach (co trwało do samego rana!), można było w końcu dowiedzieć się co z Ferenem. Wiedziałam, że elf jest gotów oddać życie za króla, ale nie myślałam, że jego poświęcenie będzie potrzebne. Pobiegłam do pokoju medyka, ale przed nim zastałam siedzącego władcę.
-To ja miałem dostać, nie on-mruknął cicho pod nosem. Usiadłam obok niego.
-Hir-nin... Nie wiń siebie. Ktoś podstępem zakradł się do zamku, ale to nie była twoja wina-powiedziałam spokojnie.-Poza tym wszyscy wiemy, że Feren jest silnym elfem i da sobie radę. A teraz wybacz, hir-nin, ale pójdę do Legolasa.

***

Weszłam na salę balową. Książę siedział na podeście zamyślony. Podeszłam do niego i od razu zaczęłam mówić.
-Jak myślisz? O co mogło Ferenowi chodzić? No wiesz, z tą chatą na skraju lasu.
-Nie mam pojęcia. Musimy to sprawdzić i to jak najszybciej-odparł Legolas.
-Twój ojciec nam nie pozwoli-mruknęłam, a on wzruszył ramionami.
-To powiemy komuś, żeby mu przekazał, a sami będziemy już w drodze. Elrond o ile się nie mylę, jest w sali uzdrowiciela, więc on raczej nie będzie sprawiał problemów-tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Już po niedługim czasie byłam gotowa, ubrana w zbroję. Wzięłam mój łuk i miecz. Pozostawalo mi tylko poczekać na księcia, który zresztą chwilę później się zjawił. Udaliśmy się do stajni po nasze konie i już po chwili jechaliśmy na północ.
-Skąd wiedziałeś?-spytałam galopując na moim ogierze.
-O niebezpieczeństwie? Domyśliłem się, gdy zobaczyłem pewnego faceta. Próbował znaleźć odludne miejsce, a potem spod jego płaszcza ujrzałem wystającą strzałę. To nie mógł być nikt inny niż zamachowiec-zakończył Legolas.
-A umiesz go rozpoznać?
-Nie wiem... Może...
Reszta długiej drogi minęła nam w ciszy, przerwyanej rżeniem koni. W końcu w oddali zobaczyliśmy światło dzienne, które oświetlało małą, drewnianą i porośniętą roślinami chatę.
-To na pewno tutaj-zsiadłam z ogiera i pogładziłam go po szyi. Legolas zrobił to samo i już po chwili pukaliśmy do drzwi domku.
Te po chwili otworzyły się ze skrzypieniem, a stanęła w nich młoda kobieta.
-Witajcie. W czym mogę pomóc?-spytała uśmiechając się i wycierając ręce w fartuszek.
-Yyy... Przysłał nas tu Feren-powiedział ewidentnie zakłopotany Legolas.
-A więc zapraszam do środka. Spodziewałam się was-zbladła trochę i posmutniała. Weszliśmy. W środku było bardzo skromnie, ale przytulnie. W kominku palił się ogień, a nad nim coś się gotowało. Kobieta przedstawiła się jako Esmeralda i kazała nam usiąść przy stole.
-A więc coś mu się stało?-spytała smutno, lecz nie czekając na odpowiedź mówiła dalej-Powiedział, że nas nie zostawi, a jeżeli tak, to ktoś po niego przyjedzie...
-Przyjedzie po kogo?-zapytałam zdziwiona. Esmeralda wstała i weszła do sąsiedniej izby, lecz gdy wróciła trzymała coś w ręku. Albo raczej kogoś.
-To Eruantir, jego syn. Nie mówił wam?-po jej słowach spojrzałam na Leggy'ego. Miał otwarte z wrażenia usta.-To ten maluch jest celem waszej wyprawy. Ma dwa i pół roku. Najlepiej jakbyście go wzięli od razu, gdy jeszcze śpi.
-Ale to pani jest... Jego żoną?-spytałam zmieszana.
-Widzę, że nic nie wiecie...-zrezygnowana usiadła-Więc muszę wam powiedzieć. Kilka lat temu, moja siostra zakochała się w elfie, a że w wiosce w której mieszkałyśmy taki związek był zakazany, musiała uciec, by być z ukochanym. Wzięli ślub, ona była w ciąży i wkrótce urodziła, ale nie było dane im być razem. On nie mógł jej sprowadzić do Mrocznej Puszczy, a więc zamieszkała sama, a on każdej nocy ją odwiedzał, ale pewnego dnia moją siostrę znaleźli ludzie z naszej wioski. Zdążyła ukryć synka i ją zabrali, by zabić za zdradę. Ostatnie słowa, które moja siostrzyczka powiedziała, to:"Znajdź ich"... Wiedziałam o co chodzi, więc wykonałam jej ostatnią wolę. Gdy tu dotarłam, na szczęście był Feren. Oboje umówiliśmy się, że będę się zajmować małym, on będzie mi pomagać, a jeśli elf zginie, to kogoś przyśle. Czy on nie żyje?-mówiła przez łzy.
-Nie zginął... Jest ranny, ale myślę, że wszystko będzie dobrze-objęłam młodą kobietę, by ją pocieszyć.
-Weźmiecie małego?-spytała cicho.
-Jeśli taka jest wola Ferena... Choć oczywiście ty też musisz wyrazić swoje zdanie-odparł Legolas.
-Muszę go oddać, gdyż moją powinnością jest dalsze pełnienie obowiązków u boku ojca.
-Ale oni mogą i ciebie zabić!-powiedziałam. Kobieta uśmiechnęła się i wzdychając podała mi zawiniętego w koce chłopczyka. Miał ciemne włoski, jasną cerę i ssał kciuka. Jego uszka były tylko delikatnie spiczaste, co oznaczało iż jest pół elfem. Po długim pożegnaniu z Esmeraldą, musieliśmy już jechać, gdyż możliwe było, że król wysłał po nas patrole. Wsiadłam na konia, a Legolas podał mi Eruantira. Spał tak słodko...
-Żegnajcie-krzyknęła jeszcze za nami ciotka naszego nowego podopiecznego.
-To się porobiło...-powiedział Leggy, gdy tylko wjechaliśmy głębiej do lasu.
-Mhm...-potwierdziłam cicho, by nie zbudzić dziecka, tak uroczo śpiącego w mych ramionach. Miejmy tylko nadzieje, że jego ojciec żyje i ma się lepiej.
-Tańczyłaś z nim na balu-rzekł nagle książę, zmieniając temat, nawet na mnie nie patrząc.
-To jeszcze nie znaczy, że go kocham-odparłam spokojnie.
-Mi nie poświęciłaś ani sekundy.
-Jak miałam to zrobić, skoro cię nie widziałam, a potem sam wiesz co się działo...
-Muszę ci coś powiedzieć... To właśnie mężczyzna z którym tańczyłaś, był zamachowcem-powiedział dumnie Legolas.
-Tak? I kto w to uwierzy?-prychnęłam pod nosem.-Wiem, że ci na tym zależy, ale nie zmienisz tego co ma być.
-Naprawdę? Myślisz, że wyssałem to z palca? Mylisz się. Pamiętam te włosy... To musiał być on-książę bronił swojego zdania. Gdyby to była prawda... Ale nie jest. I oboje musimy się pogodzić z tym, że nie jest nam pisane bycie razem.




Ok... Mae govannen mellon! Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni iż dodaję częściej rozdziały. Ostatnio wena dopisuje i mam już plany na następne notki :3 Także do zaczytania!

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz