Pov.Vanyamë
W końcu po dwóch dniach żmudnej jazdy, dotarliśmy do ogromnej półki skalnej, z której z góry leciała potężna fala wodospadu. Nim ktokolwiek zdążył się poruszyć, zostaliśmy otoczeni. Zamaskowani wojownicy naciągnęli łuki i wycelowali prosto w nas.
-Czego tu szukacie i kim jesteście?-zapytał jeden z nich.
-Przyjechaliśmy z Mrocznej Puszczy, jestem książe Legolas, a moja towarzyszka, to Vanyamë z Imladris. Przepuśćcie nas dalej-odparł szybko Legolas. Potwierdziłam jego słowa skinieniem głowy, a jeden z zamaskowanych wojowników naradził się z drugim.
-Skoro tak, Ailâriôn stoi dla was otworem-stwierdził i powiedział jeszcze kilka słów, a strumień wodospadu zaczął się zmniejszać. W końcu w ogóle nie było wody, a naszym oczom ukazał się tunel. Był bardzo niski, więc nie dało się w nim przejechać konno. Zsiadłam z mojego wierzchowca i poklepałam go po karku. Legolas złapał mnie za rękę i weszliśmy wgłąb ciemnego korytarza. Jeden ze strażników naszej eskorty, niósł na rękach Eruantira, więc nie musiałam się o małego martwić. Po jakimś czasie zobaczyliśmy światło dzienne, co bardzo nas ucieszyło. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Widok który tam ujrzałam, zaparł mi dech w piersiach. Na samym środku stał ogromny, jasny pałac, który otaczało miasto, wiele skał, wodospadów i drzew. Wtem podeszła do nas kobieta. Miała łagodny wyraz twarzy, długie loki i błękitne oczy.
Uśmiechnęła się delikatnie.-Witajcie!-powiedziała melodyjnym głosem-Jestem królową tych ziem. Legolasie-spojrzała na księcia-dużo o tobie słyszałam. Mój mąż opowiadał mi o swoim młodszym bracie, bardzo często.
-No proszę, bo ja o pani nic nie słyszałem-odburknął Leggy. Zaskoczona jego zachowaniem, szybko go usprawiedliwiłam.
-Pani wybaczy, jest zmęczony podróżą-poklepałam go po ramieniu.
-Oczywiście, ale trochę racji ma. Lerodiell nigdy nie chciał mnie zabrać do Mrocznej Puszczy, lecz nie mówił dlaczego. Z resztą teraz to nie ważne. Chodźcie za mną.***
Jesteśmy tu już od jakichś trzech godzin, ale Król tego miejsca dalej nie znalazł dla nas czasu. Zjedliśmy posiłek i udaliśmy się do komnat. Przypomniałam sobie o liście, ale wolałam najpierw pójść się rozejrzeć po okolicy. Zeszłam do miasta. Wokoło tętniło życie. Mieszkali tu i ludzie i elfowie. Obok mnie przebiegła grupka dzieci bawiących się w berka. Zaśmiałam się widząc ich beztroskie życie. Mieszkańcy miasta byli ubrani w bogate stroje oraz biżuterię. Nagle jedna blondynka przykuła moją uwagę. Rozglądała się na około, starała się nie zwracać na siebie uwagi, aż w końcu zaczęła gdzieś biec. Zaciekawiona ruszyłam za nią, nie myśląc nawet, że mogę wpakować się w niemałe kłopoty. Dziewczyna stanęła przy murze, który otaczał miasto. Była tam brama, w której przekręciła klucz i wybiegła przez nią. Stałam tam chwilę, aż w końcu zrobiłam to co ona. Gdy znalazłam się po drugiej stronie, zastałam przerażający widok. Wiele małych, zaniedbanych chatek. Ludzie i elfowie w poszarpanych strojach wyglądali jak żebracy. Nagle jeden podszedł do mnie.
-Witamy w Dolnym Mieście panienko-wycharczał szyderczo. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i może bym wróciła z powrotem, gdyby nie to, że ujrzałam tą tajemniczą blondynkę.
Pobiegłam w jej stronę, a gdy ona mnie zobaczyła, przestraszyła się nie na żarty. Spuściła głowę w dół.
-Błagam, pani! Nie wydaj mnie Górnemu Miastu-powiedziała cichutko.
-Dlaczego miałabym to zrobić? -Spytałam-Nie znam waszych praw. Przyjechałam na jakiś czas z Mrocznej Puszczy.
-Czyli nic nie wiesz... To dobrze-uśmiechnęła się do mnie i wskazała gestem dłoni, że mam wejść do jednego z drewnianych domków. Zrobiłam to. Usiadłyśmy przy stoliku.
-A więc posłuchaj... Kiedy tu trafiłam razem z moją rodziną, jakieś 70 lat temu, nasze miasto i pałac były zbudowane. Jako nowi mieszkańcy, razem z wieloma innymi osobami, zostaliśmy potraktowani jako wyższe sfery. Ci którzy zbudowali to miasto, poszli w zapomnienie. Zaczęła się mała rewolucja, którą szybko stłumiono. Wtedy król przestał się interesować miastem. Jak to powiedział? Ah! "Niech żyje własnym życiem!" Tak więc powstała elita i gorszy sort. Ogrodzono ich murem i widzisz w jakich warunkach mieszkają! Nikt o nich nie myśli. Gdyby był jakiś atak, oni idą na pierwszy ogień. Przecież to niesprawiedliwe! Zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną z Dolnego Miasta. Nie chcę, by coś jej się stało, a poza tym nawet nie mamy prawa się spotykać. Zasady Górnego Miasta tego zakazują i... jestem tu nielegalnie-mruknęła kończąc.
-Nie wiedziałam...-powiedziałam zaskoczona.-Myślałam, że król jest dobrym i sprawiedliwym władcą.
-Byłoby fajnie!-zaśmiała się, a potem momentalnie posmutniała.
-Ale król nie pozwala nawet swoim synom opuszczać tereny zamku, miasta.
-To straszne!-Stwierdziłam.
-Jesteśmy przyzwyczajeni, to nasza codzienność...
CZYTASZ
Kroniki Ardy
FanfictionAkcja toczy się po bitwie Ostatniego Sojuszu. Opowiada o historii Vanyamë, której został tylko starszy kuzyn. Lord Elrond, chcąc, by dziewczyna zdobyła wysokie wykształcenie i została damą wysyła ją do Mrocznej Puszczy, ponieważ w Rivendel po bitwi...