16. Niezapowiedziany bal

972 57 8
                                    

Pov.Trzecia osoba

Posiłek, który odbywał się w grobowej atmosferze, strasznie się wszystkim dłużył. Niezręczną ciszę przerwała w końcu Namessi.
-No to... Wiadomo jak orkowie przedostali się do nas?-spytała niepewnie. Król odłożył sztućce.
-Jeszcze nie. Twój starszy brat się tym zajmuje-tu Thranduil spojrzał na Belianda, który dłubał widelcem w jedzeniu. Wyraźnie zażenowany władca odchrząknął znacząco. Dopiero teraz jego pierworodny raczył podnieść swój znudzony wzrok.
-Tak, adar?-zapytał. Jego ojciec tylko pokręcił głową i podziękował za posiłek. Reszta również wstała od stołu i wszyscy poszli w swoją stronę. Vanyamë szła korytarzem patrząc w podłogę. Przypomniało jej się wszystko z wczorajszego dnia. Wyszła do ogrodu. Było w nim pełno różnokolorowych róż. Dotknęła jednej i schyliła się, by ją powąchać. Jej zapach przypominał elfce dawne czasy. Ruszyła dalej, do małego wodospadu. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, ale tak naprawdę, była w totalnej "rozsypce". Sama nie wiedziała czego właściwie chce. Nagle poczuła czyjąś obecność. Udawała, że wcale tak nie jest, choć powoli schylała się do buta, by wyjąć z niego sztylet. Ale nie zdążyła. Ktoś mocno złapał jej rękę w nadgarstku i pociągnął do tyłu. Vanyamë bała się najgorszego. Orków. Jednak, gdy tylko otworzyła oczy, czekała ją niemiła niespodzianka.
-Czego chcesz?-zapytała oschle.
-Dobrze wiesz-odparł blondyn, który był coraz bliżej.
-Legolas, proszę, zostaw-mruknęła elfka, starając się nie patrzeć w błękitne, urzekające oczy.
-Skoro jestem księciem, to można powiedzieć, że mam władzę w królestwie. Czyli nad tobą też-uśmiechnął się złośliwie. Vany zaczynała bać się elfa, który zachowywał się coraz dziwniej.
-Leggy... Boje się ciebie, zostaw mnie-jęknęła szarpiąc ręką.
-No ej, nie chciałem cię przestraszyć-książę objął elfkę. Drgała. Chłopak spojrzał na nią.-Żartowałem sobie przecież-pogładził ją po ramieniu.
-Przyszedłem, bo król cię wzywa i postanowiłem trochę z tobą poflirtować-mówił dalej obojętnie.
-Chodźmy już-powiedziała dziewczyna przez zęby. Ruszyli w stronę zamku. Weszli przez ogromne drzwi, po drodze napotykając Ferena. Elf był we wspaniałym humorze. Opowiadał młodym o swoich wyprawach i przygodach, ale na pytanie zadane przez Vanyamë, o to, czy kiedyś się zakochał, mężczyzna wyraźnie posmutniał, zamknął się w sobie. Do końca drogi milczeli.

***
Pov.Legolas

Doszliśmy do sali tronowej zastając tam zamyślonego króla.
-Hir-nin, jesteśmy-powiedziałem dumnie się prostując. Ojciec kiwnął głową i kazał nam podejść bliżej.
-Wiem, iż wyda się to dziwne, ale zerknijcie na to-podał nam jakiś zwój papieru. Chwyciłem go tak, by również Feren i Vanyamë mogli widzieć i zacząłem czytać na głos.
-"Thranduilu! Witaj nasz przyjacielu. Oczywiście, przyjedziemy na przyjęcie które organizujesz. Będziemy u was dzień przed pełnią. Mamy nadzieję, że nie sprawimy wam kłopotu jeśli przyjedziemy do was te dwa dni wcześniej. Żegnaj!"
Wow! Tato! Nie wiedziałem, że organizujesz jakiś bal!
-No widzisz synu, ja też tego nie wiedziałem-odparł ponuro Thranduil, choć brzmiało to dość śmiesznie.
-Ale hir-nin, jak to nie wiesz?-zapytał Feren z ogromnym zaskoczeniem na twarzy.
-Nagle zaczęli przychodzić posłowie z odpowiedziami na zaproszenia, których ja w życiu nie widziałem. Do tego ja podobno je napisałem-odparł zmartwiony władca.
-To ma sens i się ze sobą łączy-wystrzeliłem nagle-Najpierw ktoś pomaga orkom dostać się do zamku, teraz jakiś nieistniejący bal! Ktoś chce coś zrobić. Tylko kto i dlaczego?
-Może to jakaś niespodzianka, którą organizują twoi przyjaciele, panie-wtrąciła się Vanyamë.
-Przyjaciele-prychnął z pogardą ojciec.
-Albo ktoś chce zorganizować jakiś... Zamach-powiedział milczący dotąd Feren. Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Nikt na to nie wpadł.
-Ferenie, twoim zadaniem jest zbadać dokładnie tę sprawę-ada wstał z tronu.
-Ja również mogę coś zobaczyć-wykrzyknęła Vany.
-I ja-dodałem.
-To może być zbyt niebezpieczne, nie narażę was. Znowu-odparł władca, ale ja już wiedziałem, że razem z Vanyamë tak tego nie zostawimy. Wyszedłem na korytarz. Wszędzie drewno... Ta część pałacu taka jest. Samo drzewo. Ale gdy pójdzie się dalej, można pod stopami zobaczyć białą posadzkę, choć to tylko mała cząstka całego zamku. Istnieje od tak dawna, że zapomniano kto był architektem i wymyślił takie kontrasty-biały kamień i ciemne drewno. Ale to teraz nie ważne, muszę znaleźć Vanyamë i to jak najszybciej...

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz