33.

693 36 48
                                    

-Leggy-mruknęłam obejmując szyję chłopaka. Ten jednak wyczekiwał odpowiedzi na pytanie.
-Myliliśmy się co do Elandiela. On żyje-mruknęłam. Uśmiechnął się do niej ku zdziwieniu wszystkich.
-Wiem, widziałem go. Poza tym miałem przeczucie, że ma się dobrze, że żyje. W końcu to mój brat!-odparł spokojnie.

***

-Vanyamë! Jesteś nam potrzebna!-usłyszałam krzyk należący do Elladana. Odwróciłam się do tyłu.
Elf biegł do mnie z zawrotną prędkością. Jego ręce były całe w krwi, musiał uleczać rannych. Razem z bratem otrzymali po ojcu dar uzdrawiania.
-Co się stało?-spytałam.
-Król...-zaczął zdyszany.-Król ma krwotok wewnętrzny, musimy mu pomóc jak najszybciej, ale on nikogo nie rozpoznaje, krwawi, kaszle krwią i ewidentnie się boi. Potrzebujemy cię, szybko!-bez wahania ruszyłam za chłopakiem. Gdy już dotarliśmy do namiotu, zastaliśmy straszny widok.
-Podtrzymam jego życie magią, a wy róbcie swoje!-krzyknęłam, gdyż był tu straszny tłok. Inni medycy parzyli bandaże i opatrunki, a ja przyszykowałam się do użycia swojej wrodzonej magii.
Stanęliśmy w trójkę razem z synami Elronda przy stole "operacyjnym" i przyszykowaliśmy się. Zaczęłam zaklęciami wyciszać króla, który jakby przestraszony patrzył na nas. Pierwszy raz widziałam u niego takie coś. Elladan zaczął jakoś wspomagać jego organizm zaklęciami, tymczasem Elrohir szukał jakichś ziół, eliksirów i tak dalej.
Zorganizowana akcja. Musieliśmy uratować króla, gdyż był on bliski nam wszystkim, jak ojciec, wujek i tak dalej. Po jakimś czasie poczułam się bardzo zmęczona. Ciągłe wykorzystywanie magii jest bardzo wyczerpujące.
-No, już koniec-Elrohir padł na krzesło. Odetchnęliśmy wszyscy z ulgą.
W pewnym momencie zaczęłam płakać, można śmiało rzec, że ryczeć. Łzy ciekły mi policzkach wodospadami, a ja nad tym nie planowałam.
Elladan poklepał mnie po plecach.
-To upływ mocy tak na ciebie działa. Wyjdź na zewnątrz, ochłoń-zaproponował, a ja z chęcią to zrobiłam. Stanęłam przed namiotem i ciężko oddychałam.
-Vany? Co się stało? Z tatą aż tak źle?-podbiegli do mnie Namessi i Legolas. Pokręciłam głową ocierając łzy.
-Było ciężko, ale jest już ok-odparłam gestykulując.
Leggy objął mnie ramieniem.
-To czemu płaczesz kochanie?-spytał bawiąc się moimi włosami.
-Z emocji... Poza tym wspomnienia wróciły-usiadłam na  szarym, dużym głazie.
-Jakie?-Legolas dosiadł się do mnie, a Namessi pobiegła do namiotu. Pociągnęłam nosem.

"Mała dziewczynka, która o dziwo nie miała siedmiu lat, tylko dwadzieścia, siedziała nad wodospadem razem z kuzynem i przyjaciółmi. Dzień zapowiadał się naprawdę pięknie. Słońce dopiero co zaczynało swą codzienną wędrówkę po niebie, a już grzało niewyobrażalne mocno! Trzech chłopaków obecnych razem z nią, bacznie obserwowali co robi. Była im bardzo bliska, wszystkim.

-Glorfiiii-jęknęła znudzona.
-Tak młoda?-spytał ją kuzyn.
-Chciałabym się zobaczyć z mamusią-odparła stanowczo.
-Skarbku, ile razy mam ci powtarzać, że mamusia jest zawsze przy tobie?-chłopak nawet nie zdążył dokończyć, gdy zza krzaków rozległ się donośny rechot.
-Możemy ci załatwić szybkie spotkanie z mamunią-orkowie stanęli przed nimi. Elladan wystąpił na przód. Jako pierworodny syn władcy (wyprzedził Elrohira pięć minut!) czuł się odpowiedzialny za ich życie.
-Jeśli teraz zostawicie nas w spokoju, nic wam nie zrobimy-dumnie wyprostował plecy.
-Ach tak, chłopcze? Przekonajmy się!-przywódca orków zaśmiał się. Już po chwili Elladan był trzymamy przez jego wielką, obślizgłą łapę. Glorfindel wyjął swój miecz i zaczęła się bitwa. Tylko Vanyamë stała z tyłu i przyglądała się wszystkiemu z przerażeniem. Jednak po jakimś czasie orkowie odkryli, że ona tam stoi. Zaczęli biec również do niej. Gdy już miała zostać złapana i zabita, Elladan stanął przed nią i przyjął na siebie ciosy. Wtedy dziewczynka odkryła swoją wrodzoną moc, kiedy jej prawie brat upadł na ziemię, a z jej oczu pociekły łzy. Przypadkowo nastąpiło uwolnienie mocy i zabiło to wszystkich orków. Wszyscy, oprócz Elladana, który leżał na ziemi, byli przerażeni obrotem spraw, jednak świadomość, że jeden z synów Elronda wlasnie umierał, sprawiła, że nie zastanawiali się nad tym długo.
Z resztą u każdego moc objawia się inaczej..."

Legolas uśmiechnął się ponuro.
-Wiem coś o tym kochana... Choć moja moc objawiła się trochę inaczej.

"Młody chłopak biegł przez korytarz jak opętany.
Miał powód. Z drugiego końca było słychać wrzaski innego elfa.
Beliand gonił go, by mu przywalić, gdyż trochę zepsuł mu randkę...
-Jeszcze cię dorwę Lego!!!-usłyszał za sobą krzyk. To był przypadek, że spadł z drzewa na dziewczynę brata i wrzucił ją do rzeki! Teraz Beliand go zabije, a on nie chce umierać. Jakby patrzył na niego jakiś człowiek, pomyślałby, że ten elf ma góra piętnaście lat! To młody wiek!
Legolas biegł dalej, gdy nagle coś przeskoczyło mu w kolanie. Stara kontuzja wróciła.
Przewrócił się na ziemię i zaczął zwijać z bólu. Beliand go dogonił, ale zamiast mu dowalić, to ukląkł obok zaniepokojony.
-Leggy? Wszystko ok? Zabiorę cię do medyka...

***

Beliand razem z ojcem stali przy łóżku najmłodszego księcia. Na twarzy miał wypisany grymas zdenerwowania i bólu.
Medyk ostrożnie oglądał kolano i gadał coś do siebie pod nosem.
-I co? -spytał zaniepokojony Thranduil.
-Nie jest dobrze panie. Kiedyś książę złamał sobie nogę, o ile pamiętam... Nie została poprawnie złożona, więc przy tym wysiłku jedna z kości obsunęła się i naciska na nerw. Książę... Może być sparaliżowany...-trzy ostatnie słowa sprawiły, że wszystkich przeszły ciarki grozy.
-Ale... Jak to?!-wykrzyknął Legolas.
-Zaraz ci to zademonstruję, książę. Przestało boleć? Tak? Dobrze. Nacisnę teraz w jednym miejscu, powiesz mi czy cokolwiek poczułeś. I co?
-Ja nie czuję dotyku!-przerażony chłopak przełknął nerwowo ślinę.
-Czyli już się zaczęło...
-Musi być jakiś sposób-Thranduil wyszeptał bezsilnie. Medyk pokręcił głową przecząco.
-Przykro mi panie, za późno...-Nagle Legolas głośno i przeciągle krzyknął, a wokół niego zrobiło się jasno. Wszystko przybierało, gdy nagle zrobiło się z powrotem cicho i ciemno, a Legolas opadł bezwładnie na poduszkę.
Beliand, medyk i Thranduil, którzy pod wpływem uwolnienia mocy upadli na podłogę, teraz podnieśli się ostrożnie.
-Hir-nin! To cud! Kość się naprostowała!"





Cieszcie się i radujcie!

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz