32.

708 41 93
                                    

Pov. Vanyamë

-Ada!-wykrzyknął Legolas i chciał popedzić do łoża ojca, jednak jeden z medyków go zatrzymał.
-Przepuść mnie w tej chwili! Jestem twoim panem!-próbował się przechnąć, lecz powstrzymałam go.
-Twój ojciec musi dojść do siebie. Daj medykom wykonywać ich obowiązki, chyba że ci nie zależy na zdrowiu króla-powiedziałam dobitnie. Zrezygnowany wyszedł z namiotu, ja tymczasem wypytywałam o zdrowie władcy.
-Panienko, nie jest dobrze na chwilę obecną. Duży wstrząs, krwotok wewnętrzny, nie jesteśmy jeszcze w stanie powiedzieć, czy aby nie ciążą na nim jakieś zaklęcia-odparł zrezygnowany uzdrowiciel załamując ręce.
-Błagam was nie on musi wyzdrowieć-przygryzłam wargę nerwowo. Nagle do namiotu zamaszystym krokiem wszedł ktoś jeszcze. Odwróciłam się na pięcie, by zobaczyć kto, lecz stanęłam przerażona.
-Valarowie najdroższi! Ty żyjesz!-stwierdziłam patrząc w oczy wysokiemu elfowi, który uśmiechał się do mnie lekko. Podeszłam do niego i dotknęłam jego policzka dłonią, jakbym chciała zobaczyć, czy to prawda, czy może przywidzenie.
-Jak? Przecież zginąłeś!-spytałam dalej osłupiała.
-No widzisz, jednak żyję-odparł bez skrupułów, ale kątem oka spojrzał na koniec namiotu, gdzie na łożu spoczywał król.

-To ty go uratowałeś?-spytałam.
-Tak wyszło. Nie spodziewałem się, że wpadnie w gości.
-Masz nam za złe?
-Ale co?
-Że nie wróciliśmy po ciebie.
-Hmm-zastanowił się głośno.
-Nie, wyszło mi to na dobre. Poznałem kobietę mojego życia, spędziłem z nią kilka dobrych chwil i uratowałem ojca.
-To dobrze-mruknęłam cicho.
-Ale chyba nie pokażę cię jeszcze Legolasowi, gdyż jest on roztrzęsiony-stwierdziłam.
-Rozumiem, przyszedłem zobaczyć co z ojcem-odparł i minął mnie łukiem.

-Leggy-zawołałam po wyjściu z namiotu. Mój nowy narzeczony podbiegł do mnie.
-Podobno to jakiś zdrajca uratował ojca-powiedział, a ja przełknęłam nerwowo ślinę.
-No co ty-stwierdziłam sarkastycznie, ale książę tego nie wyczuł. Całe szczęście.
Mówił coś dalej, ale go nie słuchałam. Byłam skłócona z własnymi myślami. Co tu się właściwe dzieje? Tyle wydarzeń na raz mnie zbyt przytłoczyło.
-Vany? Słyszałaś co powiedziałem?-zapytał Legolas wpatrując się we mnie wyczekująco.
Ocknęłam się.
-Przepraszam... Zamyśliłam się. Co mówiłeś?-próbowałam wybrnąć z sytuacji.
Jednak książę wyczuł, że jest coś nie tak.
-Jestem twoim przyszłym mężem, możesz mi powiedzieć...-objął mnie nie a wtedy ją zobaczyłam. Tauriel patrzyła na nas zawistnym wzrokiem, jakiego jeszcze u niej nie widziałam. Odkleiłam się od Legolasa i chciałam coś powiedzieć, Ale rudowłosa już gdzieś pobiegła. Musiałam słyszeć wszystko co mówiliśmy. O naszym przyszłym małżeństwie.
-Kochanie, jak ojciec wyzdrowieje, wyprawimy tobie zaręczyny godne takiej damy jakąś ty-powiedział wesoło Legolas, jednak mnie ten pomysł nie przypadł do gustu.
-Tak jak jest teraz, jest najlepiej-odwróciłam się w tył, by Leggy nie widział mej zakłopotanej, prawie zapłkanej twarzy. Ruszyłam szybko przed siebie, z powrotem do medyków.
Jeden z nich podbiegł do mnie.
-Co się stało?-spytałam nim zdążył powiedzieć cokolwiek.
-Król... Może... Mieć ..."na sobie"... Jakieś ciężkie zaklęcie, pani-wydyszał. Spojrzałam na niego przerażona.
-Co konkretnie się dzieje?-starałam się zachować zimną krew, jednak wiem, że drgał mi głos.
-Nikogo nie rozpoznaje! Idź sama zobacz, pani-odparł medyk wymachując przy tym rękoma.
Wbiegłam do namiotu. Na łożu szarpał się Thranduil, który coś mówił, ale nie wiedziałam co dokładnie. Weszłam głębiej i uklękłam przy łóżku, każąc innym wyjść. Król spojrzał na mnie jakby zdegustowany.
-Co się dzieje? Kim ty jesteś?!-szarpnął się na łożu, co spowodowało otwarcie pojedynczych ran.
-Spokojnie hir-nin-złapałam króla delikatnie za dłoń.
-Znam cię skądś...-mruknął cicho i opadł z powrotem na poduszkę nieprzytomny. Poprawiłam mu bandaże  sprawdziłam gorączkę i zmieniłam okłady, by w końcu zawiadomić medyków, że to wszystko ze zmęczenia i minie, gdy odpocznie. Jednak medycy jak to medycy musieli to udowodnić, więc ja się nie wtrącałam.
Podbiegła do mnie Namessi.
-Jesteś w końcu! Nie mogłem cię znaleźć-krzyknęła i objęła mnie.
-No widzisz, jestem-odparłam obojętnie.
Teraz odp zaczęło mnie zastanawiać jak czuje się Eruś, a który został w królestwie Leriodiella. Postanowiliśmy go tam zostawić, by go nie narażać. Ale wracając do tematu.
-Prawda, że już go widziałaś?-spytała mnie szeptem księżniczka.
-Mmm... Tak-odpowiedziałam równie cicho.
-A Legolas wie?
-Nie, jemu nie mówiłam. Dość się zdenerwował jak zobaczył króla. Nie mogłam pozwolić, by... No nie wiem w sumie. Idę mu powiedzieć-stwierdziłam wzruszając ramionami.
-Dziewczyny? Mniemam, że coś przede mną ukrywacie...-usłyszałam za sobą. Czyli i tak już nie mam wyboru. W sumie mi nie zależy.

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz