29.

758 35 87
                                    

Pov. Trzecia osoba

W całej twierdzy dało się słyszeć głośne krzyki przepełnione bólem. Thranduil nie wytrzymał. Po dziewięćdziesiątym bacie jego "osłona" pękła.
-Dobijemy do setki?-zacharczał radośnie elf.
-Dareco, przestań. Już wystarczy. I tak nic się nie dowiesz-powiedział nagle ktoś wchodzący do lochu. Zawiedziony mężczyzna odrzucił bat w bok i wyszedł.
Natomiast chłopak przykląkł przy Thranduilu.
Elf miał pocięty tors i plecy, ale nie tylko przez bat. Widać było głębokie szramy po sztylecie. Piękne, jasne włosy króla elfów były teraz posklejane skrzepniętą krwią, a on sam śpiewał coś po elficku. Miał zamknięte oczy, co nie świadczyło dobrze o elfie.
Chłopak delikatnie złapał jego nadgarstek, by zbadać puls, ale ten szarpnął się mocno, otwierając swoje przekrwione, przepełnione bólem oczy.
-Błagam zostaw-jęknął przestraszony.
-

Ciii... Wszystko w porządku, nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię-odparł młodszy elf spokojnie.
-Kim... Kim jesteś?-zapytał słabo Thranduil.
-Jestem...

***
Pov. Vanyamë

Jechaliśmy już kilka godzin. Oboje byliśmy przerażeni obrotem spraw, więc nawet się do siebie nie odzywaliśmy.
Dojechaliśmy późnym wieczorem, słońce już dawno zaszło, a naszym pierwszym widokiem były rozpalone ogniska, namioty i pełno ciał.
-Co tu się stało?-spytałam sama siebie przerażona. Zjechaliśmy w dół, do elfów.
-Feren!-krzyknęłam uradowana, zeskakując z konia i przytulając go. Był trochę zaskoczony, ale oddał uścisk.
-Czyli już wiecie-mruknął cicho.

-Jak to się stało?-Legolas stanął obok nas.

-Dowiedzieliśmy się, że ma być bitwa, że wróg szykuje wosjka, jednak nie spodziewaliśmy się tak wielkiej armii. Mieli przybyć wojownicy z Rivendell, ale  sama droga musi przecież trochę zająć. Nie zdążyli... Widziałem króla na jednej wieży tej twierdzy. Musiał ujrzeć Namessi, bo stracił orientację i widziałem już tylko grupę orków i zbuntowanych. Potem zniknął.
-Nie wierzę... Ada...-Leggy usiadł, zasłonił twarz rękoma. Wiedziałam że płacze i wcale nie uważam, by odbierało mu to męskość. Wręcz przeciwnie chciałam go przytulić, pocałować i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Ale wiedziałam, że nie mogę. On musiał się wypłakać. Ale zaraz gdzie Namessi?
-A księżniczka?-zapytałam cichutko. Feren zakłopotany spojrzał na mnie.
-No... Ona musiała wrócić do pałacu, to był jej obowiązek. Zmusiłem ją, by nie wplątała się w kolejne kłopoty. Poszukiwania ciała króla już trwają... To znaczy... Króla...-mruknął cicho.
Sama zaczęłam płakać. Nie można także tego zostawić! Jadę go znaleźć. Jadę znaleźć Thranduila.

***
Pov. Trzecia osoba

-Jestem... Jestem można powiedzieć szpiegiem. Jednak błagam cię, nie mów nikomu, bo zabiją nas obu.
-Czemu nie zdejmiesz kaptura i chusty?-słabo spytał Thranduil.
-Długo się nad tym zastanawiałem... Mogę to dla ciebie zrobić-w tym momencie zdjął z głowy kaptur, ukazując blond włosy związane w kitkę. Teraz również wyraźniej widać było jego błękitno-szare oczy.
-Pomogę ci, rozumiesz?-powiedział ściskając jego dłoń.
Jednak król miał już zamknięte oczy i chyba nic nie słyszał.
-Nie chcę byś cierpiał...-mruknął wstając.
-Jeśli... Chcesz pomóc, to zawiadom moją rodzinę, że ich kocham. Nie mów gdzie jestem-Thranduil odezwał się jednak.
-Dobrze-chłopak poczuł się usatysfakcjonowany, że może się do czegoś przydać.
Wyruszył już niedługo później. Jednak w połowie drogi zastał kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewał.
-Kathia?-spytał zaskoczony patrząc na czarnowłosą kobietę, jego ukochaną.
-El, a co ty tu robisz i czy pan wie?
-Oczywiście, że wie. Wyruszyłem tylko na zwiady-odparł najspokojniej jak potrafił.
-Mam nadzieję, że to prawda. Dagür wspominał coś o tym, że jesteście i bardzo blisko spokrewnieni-kobieta wzruszyła ramionami, podjechała do niego konno i dała mu buziaka w policzek. Po krótkiej wymianie zdań, ruszyła dalej. Tak samo zrobił i elf.

Minęły już jakieś dwie godziny, a on spomiędzy drzew widział już bramy pałacu. Zadowolony zaczął się zastanawiać jak dostać się do środka. W końcu jednak okazało sir to bardzo proste. Podbiegł do strażników i rzucił w jednego nożem. Oczywiście umyślnie chybił. Żołnierze rzucili się na niego i szybko pojmali, nie stawiał się.
-Staniesz przed księżniczką!-warknął jeden z nich. I dobrze, o to chodzili. Nic nie mówiąc "wciągnęli" go do środka.

***

Namessi siedziała na tronie, czując się tu obco. Miała ochotę wybiec z zamku i uciec daleko, ale ktoś musiał dbać o poddanych. Nagle usłyszała jakieś krzyki i wyprostowała się.
Już po chwili dotarli do niej strażnicy z jakąś zakapturzoną osobą.
-Co to ma znaczyć? Co się stało?-spytała.
-Próbował wtargnąć do pałacu, a ponadto próbował nas zabić. Elfka zobaczyła w oczach chłopaka, którego tu przyprowadzili rozbawienie daną sytuacją.
-No to zabierzcie go do lochów-odparła spokojnie. Teraz było jej to obojętne co się z tym chłopakiem stanie. Strażnicy zaczęli go ciągnąć w stronę więzień, ale on nagle jakby się obudził i zaczął szarpać.
-Nie! Poczekajcie!-krzyczał, ale naprawdę mało to kogo obchodziło.
-Hej! Jestem twoim bratem,
stop!-Namessi prychnęła. Każdy mógłby tak mówić, by nie stracić wolności. Miała to gdzieś, dopóki nie usłyszała czegoś ciekawszego. -Wiem gdzie jest twój ojciec!-podniosła głowę i otworzyła szerzej oczy.
-Zatrzymajcie się! Pozwólcie mu mówić-strażnicy posłusznie wykonali rozkaz.
-Naprawdę jestem twoim bratem...-mruknął cicho chłopak. -Mam na imię Elandiel. Gdy ty się rodziła, mnie porwano. Gdy ty wychowywałaś się w pałacu, ja musiałem walczyć o życie. Ale nie ważne, wiem gdzie jest król.
-Elandiel...-jęknęła cicho Namessi. Po chwili jednak otrząsnęła się .
-Mów gdzie jest ojciec?!

***

Thranduil poczuł, że znów go gdzieś wloką. Był już tym wszystkim zmęczony. Rany bolały niemiłosiernie, a on wiedział, że może to być jego koniec. Nagle zatrzymali się i postawili go "do pionu".
-No no no... Thranduilu!-zaśmiał się nad nim Dagür.
-Czego znowu chcesz?-warknął obolały król.
-Czyli widziałeś się już z synkiem?
-Co...?
-No przecież był u ciebie.
-Kto...
-No Elandiel przecież!







Masz MOD-MAJ, ty głupolu jeden... 😠😂😇

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz