26.

770 35 32
                                    

Pov.Legolas

-Widziałeś gdzieś kasztanowo włosą dziewczynę?-spytałem jakiegoś przechodnia, ten zaśmiał się.
-Wiele takich panien tu mamy!
-Jest bardzo charakterystyczna. Zielone oczy, zadarty nosek i piegi. Jest pół elfką-odparłem zdeterminowany.-Od długiego czasu nie mogę jej znaleźć! Wyszła gdzieś i nie wróciła do tej pory.
-Niech korzysta z życia dziewczyna! A co, jesteś zazdrosny, młodzieńcze?-zapytał ewidentnie rozbawiony mężczyzna.
-Po prostu się o nią martwię, jesteśmy tu pierwszy dzień, a nie zna okolicy.
-Oby nie okazało się, że zapuściła się do Dolnego Miasta. Tam żyją same mendy z królestwa!-po tych słowach, podziękowałem mu i poszedłem dalej. Znając życie, Vany poszła dokładnie w miejsce o którym mówił ten mężczyzna.
-W którą stronę do Dolnego Miasta?-spytałem jakichś dam. Kobiety zaczęły chichotać pod nosem i coś do siebie szpetały. Zażenowany ruszyłem dalej. Czemu nikt nie chce mi pomagać? I w ogóle o co chodzi z tymi Miastami? Ale z resztą nie ważne. Niech tylko Vanyamë się znajdzie... To jest najważniejsze.

***
Pov. Vanyamë

Muszę przyznać, iż świetnie się bawiłam uciekając przez mury miasta. Jezioro niedaleko było piękne. Przejrzyste, błękitne... Usiadłam na wielkim kamieniu obok, podczas gdy dziewczyny pluskały się w wodzie. Jedna jak dama, a druga to jej zupełne przeciwieństwo. Właśnie w tym momencie przypomniałam sobie, że mam przy sobie list od wuja Elronda. Wypadałoby go otworzyć. Rozcięłam kopertę sztylecikiem i zaczęłam czytać.
-"Moja kochana damo! Całe życie podejmowałem złe decyzje. Dobrze pamiętam jak naraziłem cię na niebezpieczeństwo wysyłając cię do Mrocznej Puszczy. Jednak nie domyślałem się, że sprawy tak się potoczą. Dorosłaś, zakochałaś się. Może myślisz, że tego nie widać, ale jednak. Źle zrobiłem chcąc wydać cię za Mirendula, lecz jednak myślałem, że on pomoże ci się odnaleźć w życiu. Teraz wiem, że nigdy by się tak nie stało, dlatego też... Odwołuję twoje zaręczyny. Miłego wyjazdu! Elrond"-w tym momencie moją jedyną reakcją było gapienie się w list i dokładne przeczytanie go jeszcze raz. Gdy to zrobiłam, zaczęłam piszczeć z radości, zostawiłam dziewczyny w totalnym oslupieniu i pobiegłam do zamku. Po drodze mijałam wielu zażenowanych moją postawą ludzi, lecz nie przeszkadzało mi to. Gdy znalazłam się w pałacu, wpadłam na kogoś przypadkowo.
-Przepraszam!-rzuciłam tylko i ze śmiechem podążałam dalej. Wparowałam do komnaty Legolasa.

-Leggy! Leeeeggy!!!-krzyczałam, myśląc że tu jest. Jednak zastałam tylko ciszę i pustkę. Musiał gdzieś iść, może mnie szuka. Zaczęłam kolejną rundkę, tym razem w drugą stronę. I po jakimś czasie go zobaczyłam. Stał na środku rynku i rozglądał się. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Pobiegłam i skoczyłam na niego, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Co się stało?-spytał. Dałam mu do ręki list, zaczął go czytać. Widziałam jak jego błękitne oczy śledzą dokładnie każde słowo, by na końcu spojrzeć na mnie.
-Nie wierzę...-mruknął zaskoczony, jednak po chwili uśmiechnął się. Dokończyliśmy pocałunek.

***
Pov. Trzecia osoba

Thranduil siedział na swym drewnianym tronie znudzony. Rozmyślał nad ostatnimi zdarzeniami. To co się tu działo, wstrząsnęło wszystkimi. Wiedział, że chodź poddani tego nie okazują, to nie mają do niego pełnego zaufania. Musi jakoś dowieść, że jest dobrym i odpowiedzialnym władcą.

-Hir-nin!-do sali tronowej wleciał jakiś żołnierz.-Zwiadowcy z zachodu widzieli zbierające się wojska wroga.
-Jak to?!-Thranduil zerwał się z tronu i zszedł po schodkach.
-Czy to potwierdzone informacje?
-Niestety tak, Hir-nin.
-Wezwij do mnie Elronda-zarządził król i zaniepokojny zaczął się zastanawiać co robić dalej. Nie wiadomo jak liczna jest armia, którą szykuje zło i czy w ogóle dotrą tutaj. Westchnął ciężko.
-Thranduilu, żołnierz już wszystko mi powiedział-uslyszał głos swojego przyjaciela władca.
-Co robimy?
-Zbierzmy obrady, zdecydujemy wszyscy razem.

Thranduil stanął przy dużej, usypanej skarpie. Był to grób jego pierworodnego. Usypany kamieniami, wokoło pełno kwiatów. Taki jaki należy się królewskiemu potomkowi. Schylił się niżej i położył rękę na jednym z kamieni. Cóż mu zostało? Dwoje synów zginęło, jeden skłócony z nim postanowił wyjechać. Został tylko Legolas i Namessi, jedyni spadkobiercy.
-Wiesz Beliandzie, niedługo prawdopodobnie dołączę do ciebie i twojego brata. Któż wie, czy w ogóle przeżyję tą bitwę?-teraz król cieszył się, że wysłał Legolasa jak najdalej stąd, a jednocześnie żałował, że została tu jego córka. Władca postanowił wrócić do zamku i nie marnować czasu, tylko przygotowywać się do bitwy. Wyjdą siłom zła na przeciw.

***

-Wszystko gotowe?-czarna postać spytała swym ponurym glosem.
-Oczywiście panie, orkowie również. Razem jest nas około dwudziestu tysięcy, to chyba wystarczy-zasmiał się kpiąc z elfów jeden z sług.
-Niech Thranduil radośnie spędza ostatnie chwile z rodziną. Pozbawiłem go już jej większości, tak jak on zrobił to mi... Tylko pamiętajcie, elfickiego władcę zostawcie mi żywego i sprowadzcie tu.
-Tak jest panie, proszę się nie martwić. Wybijemy resztę elfów, ale go zostawimy, tak jak każesz.
-Doskonale... Ruszamy!

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz