17.Plany

896 49 24
                                    

Pov.Legolas

Okazało się, że Vanyamë mnie wyprzedziła i to ona pierwsza mnie znalazła.
-Kiedy jest pełnia?!-zapytała energicznie.
-Już pojutrze! Nie mamy dużo czasu, by rozplanować co się dzieje, ani by odwołać zaproszenie. Do Lothlorien jedzie się cztery dni, a jutro przyjeżdża Galadriela. Musieli już dawno wyruszyć-odparłem. Chwilę myśleliśmy nad całą sytuacją, ale raczej nic z tego nie wyszło.-Powiem ojcu, że trzeba podwoić straże. Nie wiadomo co się kryje za tym "przyjęciem"-dziewczyna przytaknęła.
-Ja idę poćwiczyć. Mogę się przydać-powiedziała i obróciła się na pięcie.
-Vany... Poczekaj, idę z tobą-zacząłem, ale ona mi przerwała.
-Nie potrzebuję towarzystwa.
-Ale ja tak mówię, więc tak ma być-odparłem spokojnie.
-Legolas... Powiedz, kochasz mnie?-potwierdziłem te słowa skinieniem głowy-To przestań mną manipulować! Myślisz, że jeśli pokażesz mi swoją władzę, to coś zmieni?! NIE MOŻEMY BYĆ RAZEM!-krzyknęła przez łzy. Nie wiedziałem co zrobić, próbowałem ją objąć, ale ona zaczęła się szarpać i rzucać na wszystkie strony. W końcu udało mi się ją uspokoić.
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje?-zapytałem szeptem trzymając ją w ramionach.
-Legolas... Ja... Ja mam narzeczonego...

***
Pov.Vanyamë

Nie mogłam już tego znieść. Musiałam mu powiedzieć. Dwa lata temu wujek musiał zadecydować o moim losie, znajdując mi męża. Nie kochałam go, prawie nie znałam. Ślub odbędzie się za trzy miesiące, na razie jesteśmy narzeczonymi.
-Czemu ma nie mówiłaś?!-powiedział z wyrzutem Legolas.
-Nie mogłam, nie chciałam. Widziałam go tylko trzy razy w życiu! Cały czas miałam złudzenie, że Elrond odwoła ślub. Jednak to nie nastąpiło. Muszę wypełnić obowiązek, a teraz wybacz-odwróciłam się i pobiegłam do komnaty. Nie mogę teraz zawieść wuja. To on mnie wychował, choć nie musiał. Musiałam spełnić jego jedyne dotyczące mnie życzenie.

***

Ranek był bardzo rześki. Kropelki rosy delikatnie rozłożyły się na trawie i kamieniach. Wyszłam na taras i przeciągnęłam się rozespana. Na balustradzie balkonu usiadł mały ptaszek. Roześmiałam się i wyciągnęłam do niego dłoń, na którą po chwili przeskoczył.
-Ehh... Gdybym była jedną z twoich sióstr, latałabym teraz po niebie i cieszyła się życiem. Ale niestety tak nie jest-odstawiłam ptaka z powrotem na poręcz. Pochyliłam się do przodu i nagle w dole ujrzałam długi orszak. Galadriela przybyła. Wbiegłam z powrotem do środka, by się ubrać. Wybrałam szybko granatową suknię ze złotymi zdobieniami na gorsecie. Włosy spięłam w luźnego koka, nie czekając na służkę. Wystrzeliłam z pokoju jak z procy, by szybko znaleźć się na dole. Wszyscy byli już gotowi. Na początku stał Thranduil, obok niego Beliand, Legolas i Namessi. Dołączyłam do nich również ustawiając się w szeregu. Przydomek "Pani Światła" pasował do elfki idealnie. Aura jaką rostaczała wokół siebie była bardzo świetlista i... dziwna. Twarz Galadrieli była tak spokojna, że gdyby to, że przed chwilą przyjechała z męczącej podróży, mogłoby się wydawać, iż przed chwilą spała. Spojrzałam jej prosto w oczy, ale nie mogłam długo wytrzymać jej wzroku. Legolas obok mnie, poruszył się niespokojnie. Zerknęłam na niego zdziwiona, miał zmarszczone brwi, jakby go coś bolało.
-Mae govannen!-z uśmiechem rzekła Galadriel. Thranduil odpowiedział jej tym samym i dodał coś jeszcze, ale nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Niepostrzeżenie kobieta podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku. Trochę się zdziwiłam.
-Wyrosłaś na piękną dziewczynę-powiedziała.
-Przepraszam, ale nie pamiętam pani, byśmy się kiedyś widziały-odparłam zmieszana. Elfka roześmiała się.
-Byłaś wtedy malutkim elfiątkiem...
-No chyba że tak-powiedziałam.
Potem poszliśmy dalej, do jadalni, by razem spożyć śniadanie.





Wiem, rozdział krótki, ale trochę źle się czuję.

<Kiedy masz głupawkę
<ale nie możesz się śmiać
<bo masz połowę twarzy spalonej laserem
<i wyglądasz jak Thranduil zaraz po bliskim spotkaniu ze smokiem
< :')

Kroniki Ardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz