* 3.2 Bootcamps *

4.7K 364 572
                                    

Bootcampów ciąg dalszy :D




Louis z utęsknieniem czekał na kolejny moment, kiedy będzie mógł się wymknąć na zewnątrz. Jego nałóg dawał o sobie znać, ale przesłuchania się zaczęły i mógł tylko liczyć, na krótką przerwę, którą Simon mu obiecał, a która wreszcie nastąpiła.

Może nie powinien palić, ale to była jedyna przyjemność w jego życiu, więc dlaczego miałby jej sobie odmawiać? Nawet mimo tego, że sam siebie truje. Chociaż tak naprawdę to mógłby być całkiem dobry pomysł, na coś trzeba umrzeć, a dlaczego by tego nie przyspieszyć?

Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni bluzy i wyjął jednego, po czym włożył go do ust i odpalił. Zaciągnął się dymem, chowając w międzyczasie paczkę z powrotem. Od razu poczuł się lepiej, dlatego wypuścił dym z płuc i zaciągnął się po raz kolejny.

Dzisiaj było przyjemnie ciepło, a na dodatek wiał lekki wiatr.

Ciężkie drzwi obok niego się otworzyły, a on spojrzał w tamtą stronę, zainteresowany kto też ma zamiar mu potowarzyszyć, jednak jęknął w duchu, kiedy zobaczył wyłaniającą się zza drzwi burzę loków. Tylko, kurwa, nie on.

Kiedy tylko Harry go zobaczył, uśmiechnął się szeroko, ukazując te przeklęte dołeczki.

– Palenie jest niezdrowe – powiedział i w głowie Louisa od razu pojawiła się myśl, że chłopak jest naprawdę przemądrzały, chociaż stara się sprawiać wrażenie zupełnie innego.

– Więc nie pal – odpowiedział mu.

– Nie palę, przyszedłem się przewietrzyć, lepiej będzie mi się uczyło – wyjaśnił Harry i jakby na potwierdzenie pomachał kartką, którą trzymał w dłoni. Uśmiechał się pod nosem, widząc jak Tomlinson przygląda mu się uważnie zaciągając się przy tym po raz kolejny.

– I tak byś nie mógł – odpowiedział Louis. – Jesteś za młody.

Chyba ktoś tutaj pomyślał o palaczach, bo przy wejściu stał niewielki stolik z pozostawioną na nim popielniczką i Harry przysiadł na nim, kładąc kartkę obok siebie.

– Wiele rzeczy mogę już robić legalnie – stwierdził pewnie, a Louis uniósł lekko brwi.

– Na przykład? – zapytał.

Nie spuszczał wzroku z Harry'ego i właśnie w tym momencie zauważył cień zawahania na twarzy chłopca, a ostatecznie nie doczekał się odpowiedzi.

– No właśnie – skwitował, Styles wciąż jeszcze był za młody.

Po raz kolejny wziął papierosa do ust dokładnie w momencie, w którym silniejszy podmuch wiatru wrzucił mu grzywkę do oczu, a kartka młodszego pofrunęła. Odgarnął ją z czoła, a chłopiec jak na komendę zerwał się ze stolika i pobiegł za uciekającym kawałkiem papieru. Miał szczęście, że nie poleciała daleko i tylko pochylił się po nią, a Tomlinson wciągnął powietrze, bo ten cholerny dzieciak miał na sobie jakąś przeklętą koronkową bieliznę, zobaczył ją, kiedy się pochylił i spodnie zjechały nieco w dół, i to tylko sprawiło, że on naprawdę nie pogardziłby, gdyby mógł go w tym momencie wypieprzyć. Odruchowo zaciągnął się papierosem i kurwa, te fajki były zdecydowanie za słabe.

Chłopak wrócił do niego, szczerząc zęby, jakby dobrze wiedział, co Louis przed chwilą zobaczył. I oczywiście Harry był w pełni świadomy tego, co przypadkiem zrobił z niewielką pomocą niewinnego wiatru, bo ten słynny Louis Tomlinson wpatrywał się w niego wygłodniałym wzrokiem, co było naprawdę zastanawiające.

– Odpowiedziałbym ci, ale widzę, że już poznałeś odpowiedź – zaśmiał się i starszy przez chwilę był zdezorientowany, zanim przypomniał sobie, o czym rozmawiał z chłopakiem.

I think I need you [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz