W końcu go napisałam! forgotnickname nadal dziękuję za odblokowanie mojej weny! :D
Louis wszedł do sali, w której jeden z jego podopiecznych miał właśnie lekcję śpiewu. I on nadal nie pamiętał jego imienia, jednak wiedział, że w tym tygodniu musi się ich nauczyć, bo naprawdę zginie zamordowany przez Simona. Przywitał się i odbył krótką rozmowę o tym, że po próbie ma się przyszykować, bo gdzieś zabiera całą swoją grupę. Oczywiście jako przykładny mentor musiał wygłosić kilka komplementów o tym, jak chłopak dobrze sobie radzi.
I Louis wcale nie musiał, on chciał organizować im czas, chciał spędzać go więcej z szesnastolatkiem o kręconych włosach.
Harry wyszedł od niego rano, dostając uprzednio pieniądze na taksówkę i Tomlinson był naprawdę szczęśliwy, widząc, że wrócił bezpiecznie. Oczywiście dostał też kilka banknotów na swoje kolejne wyprawy, bo Louis wiedział, że będą kolejne, a młodszy sam to potwierdził, jednak martwił się odrobinę mniej, kiedy wiedział, że Harry, zamiast włóczyć się nocami po Londynie, dotrze do niego taksówką.
On sam wynajął dzisiaj parę, żeby zawieźć ich tam, gdzie planował. Poczekał kilka minut, aż lekcja się skończy, zajmując sobie czas włóczeniem się po domu uczestników i wymienieniu paru bezsensownych zdań z innymi osobami, aż w końcu zebrał swoją czwórkę i mogli wyjechać.
Pogoda sprzyjała, jakby Louis dogadał się ze słońcem. Było ciepło i przyjemnie, dosłownie idealnie, żeby Tomlinson mógł zabrać czwórkę chłopaków do parku linowego. Nie chciał brać udziału w chodzeniu po drzewach, ale ostatecznie nie dali mu spokoju i musiał się zgodzić przynajmniej na jedną trasę. Nie zdziwił się, że cała czwórka wybrała dla niego jedną z tych najtrudniejszych, na której mieli zamiar mu towarzyszyć, żeby skontrolować czy naprawdę ją przeszedł, czy raczej oszukuje i właściwie zaczynał czuć do nich wszystkich jakiś rodzaj sympatii.
Harry wisiał mniej więcej siedem metrów nad ziemią i może to nie było wysoko, ale biorąc pod uwagę cienką linkę, która miała go utrzymywać i kolejne liny, po których stąpał, zdecydowanie spanikował. Nie był w stanie ruszyć się ani w przód, ani w tył, po prostu utknął kilka metrów nad ziemią i miał gdzieś ponaglanie innych, oni nie rozumieli, że zamarł.
Louis przepiął linę, widząc, co się dzieje, mijając przy okazji jednego z chłopaków ze swojej grupy i ruszył w kierunku szesnastolatka. Nie zajęło mu długo dotarcie do niego, bo bez problemu poruszał się po tych wszystkich linach i drabinkach. Tak naprawdę podobało mu się, kiedy mógł się tutaj trochę rozruszać.
– Harry – powiedział uspokajającym głosem, a chłopak wzdrygnął się, kiedy starszy go dotknął, jednak po kilku sekundach zebrał się na odwagę i odwrócił się.
Odruchowo wczepił się w Tomlinsona całym ciałem, a Louis o mało co nie stracił równowagi, bo pod stopami miał tylko liny i cienkie deski. Przytulił chłopaka. W tej sytuacji mógł to zrobić, bo przecież nikt nie będzie miał mu za złe, że okazuje odrobinę wsparcia biednemu przestraszonemu dzieciakowi. Wiedział, że się boi, bo ciało nastolatka dosłownie drżało w jego ramionach i Louis chciał dać mu jak najwięcej poczucia bezpieczeństwa. Harry wtulał twarz w jego szyję, trzymając się go kurczowo, a on gładził go uspokajająco po plecach.
– Nic się nie dzieje – szeptał mu do ucha. – Jestem tutaj. Wszystko jest w porządku, tak?
Chłopak pokiwał głową, nie mając zamiaru puścić mężczyzny. Spanikował, a Louis był ciepły, miły, bezpieczny i spokojny, zupełnie inny niż jego rozszalałe ze strachu serce.
CZYTASZ
I think I need you [Larry]
Fanfiction[[ Love you like a love song - część 1 ]] Louis Tomlinson - światowej sławy piosenkarz, juror (nie liczy już której) edycji X Factora, prywatnie przechodzący coś na kształt wypalenia zawodowego. Harry Styles - uczeń, na co dzień pracujący w pieka...