Przez cztery kolejne dni nie wydarzyło się nic szczególnego w Grimmauld Place. Od pamiętnej nocy, dzięki której Harry, Hermiona i Draco dowiedzieli się o tym, że ich wróg najprawdopodobniej stał się nieśmiertelny, Voldemort nie pojawił się w śnie Pottera ani razu. Przez resztę wakacji nie nękały go już żadne wizje, choć dałby wiele by tę sytuację zmienić.
Malfoy, przyciśnięty do muru przez rudzielca (który już następnego ranka znał wydarzenie lepiej od samego Dracona, bo Harry opisał mu szczegółowo sen) musiał powiedzieć, skąd zna język magów Vernacular. Blondyn bez wahania stwierdził, że każdy arystokrata w jego rodzinie uczył się starożytnego języka, weszło to już w tradycję rodu Malfoyów. Od pokoleń ojcowie uczyli swoje dzieci władać, co więcej nawet pisać runicznie w języku Vernacular, a on nie był wyjątkiem.
Pierwszego września wszyscy Gryfoni i Draco (Mercier i Snape wyjechali dzień wcześniej) wsiedli do pociągu Hogwart Express, by oficjalnie zacząć swój siódmy rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Ogólnie panujący dobry nastrój popsuł się niestety już na peronie, kiedy Draco Malfoy zderzył się czołowo z Alexem Dołohowem i kiedy Hagrid musiał zainterweniować, bo Draco już zamierzał rzucać zaklęcie na bruneta:
– Oddawaj mi różdżkę! – rozkazał gniewnie w kierunku gajowego Hogwartu, po tym jak półolbrzym wyrwał mu z ręki hebanową różdżkę smoczego serca.
– Oddam ci ją na miejscu, żebym cholibka był pewien, że nie zrobisz nic głupiego...
Hermiona zaśmiała się pod nosem na widok siarczyście przeklinającego Malfoya, kiedy gajowy odszedł w kierunku pierwszorocznych.
– Co zrobił ci Alex, że już na stacji podkusiłeś się o wydalenie ze szkoły? – zapytała żartobliwie. Raz, że na peronie nie wolno było używać jeszcze czarów (mimo ukończonych siedemnastu lat), dwa, wokół było pełno profesorów gotowych ukarać Ślizgona.
– Mam wielką ochotę podłożyć mu łajnobombę pod tyłek, żeby wyleciał razem z tymi głupimi przepisami w powietrze – odparł blondyn jadowicie.
Miał jeszcze zamiar dodać, że gdyby wiedziała jaki list z pogróżkami zaserwował mu Dołohow na początku wakacji, sama podstawiłaby mu do tego celu swoją różdżkę, ale się powstrzymał. Nie chciał jej straszyć osobą Alexa (który nie wydawał się przejawiać podobnej niechęci do Granger, jak do niego samego), ze względu na zadanie. Przecież oczywistym było, że Hermiona powinna zachowywać się naturalnie w obecności Śmierciożercy. Musiała zyskać jego sympatię, a gdyby wyjawił jej złorzeczenia składane mu przez Alexa mogłaby się tylko wystraszyć lub co gorsze zrezygnować z próby odnalezienia Pansy i naszyjnika Salazara Slytherina.
Prawdą było, że sam próbował znaleźć wejście do pokoju Parkinson, jednakże bezskutecznie. Pokój musiał zostać ukryty albo zaklęciem, albo przeniesiony w inne miejsce i jak się Draco domyślał stał za tym nie kto inny, jak tylko Dołohow.
Malfoy rozdzielił się z Gryfonami już w pociągu i sam podążył w kierunku, gdzie zwykle siadał ze znajomymi ze Slytherinu. Głośno westchnął na samą myśl, że będzie miał dużo czasu (bo aż całą podróż) na wyjaśnienia gdzie podziewał się cały rok.
Już w połowie wakacji zdecydował jak będzie brzmiała oficjalna wersja jego tajemniczego zniknięcia – ojciec przeniósł go do Durmstrangu. Na pytania dlaczego tak nagle, miał odpowiadać, że dostał specjalną misję "z góry". To właśnie tak Ślizgoni nazywali między sobą otoczenie Czarnego Pana. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że niektórym osobom, takim jak Crabbe, Goyle czy Zabini, których ojcowie byli Śmierciożercami, będzie musiał wyjawić cząstkową prawdę i najprawdopodobniej nie będzie im się ona podobać.
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...