– Czy ona nie żyje? – Ginny zrobiła niepewnie parę kroków do przodu, czując napierającą boleśnie gulę w okolicach przełyku. Tych parę sekund było gorszym oczekiwaniem niż gdyby właśnie siedziała na krześle elektrycznym.
– Skąd – zaperzył się Draco, ale dla pewności złapał delikatnie nadgarstek Hermiony by sprawdzić jej puls. Chyba był ledwo wyczuwalny bo skrzywił się nieznacznie, a potem wymienił z przyrodnią siostrą spojrzenia pełne niepokoju.
– Próbuję podtrzymać sztucznie jej życie zaklęciami – oświadczyła Nicolette, odrywając się na moment od czynności, które pochłaniały ją od czasu jak tylko przybiegła tu z gmachu sali rozpraw.
Rudowłosa przytaknęła skinieniem głowy – wiedziała, że nikt nie zajmie się tym zadaniem lepiej niż Mercier (wszyscy Specjaliści PRP musieli przejść specjalny kurs z Magicznej Resuscytacji krążeniowo-oddechowej).
– Elseph powiedziała mi – zaczęła Weasleyówna po chwili pauzy – żebyśmy wracali do XX wieku, w ogóle najpierw stwierdziła, że Hermionę nie da się uratować, bo choć istnieje jedno przeciwzaklęcie, to ono jej już nie pomoże...
Malfoy zmarszczył brwi, wciąż nie przenosząc wzroku z bladej twarzy Granger, jakby był w stanie wyczytać z niej czy faktycznie swoim przeciwzaklęciem pogorszył tylko sytuację. Czy czuł się winny? Ginny nie potrafiła tego stwierdzić, ale z pewnością była w stanie ustalić o wiele więcej; była pewna, że Ślizgon martwi się o życie jej przyjaciółki na tyle, że gdyby tylko mógł z chęcią zamieniłby się z poszkodowaną miejscami. Na całe szczęście obojgu wyjaśniła wszystko Mercier:
– Właśnie, że Draco bardzo dobrze zrobił – mruknęła, odgarniając wolną ręką włosy do tyłu by jej nie przeszkadzały. – Jak sami widzicie Hermiona nie odzyskała świadomości, ale przynajmniej żyje, gdyby nie spróbował nałożyć przeciwzaklęcia, na sto procent byłaby już martwa.
– Co jeszcze powiedziała ci ta czarownica? – podchwycił blondyn w stronę Ginny, na co Gryfonka jeszcze bardziej posmutniała.
– Żebym do was pobiegła, a ona spróbuje... – zacięła się, kiedy poczuła jak oblewa ją zimny pot – spróbuje... siebie zabić... bo to jedyny sposób, by mogła ocalić Hermi.
Nicolette pokiwała głową z uznaniem, w przeciwieństwie do Malfoya, który daleki był do podobnego zachowania. W jego mniemaniu zachowanie McGowane nie ocierało się o godne podziwu, tylko pożałowania.
– Szkoda że nie wpadła wcześniej na pomysł, że może komuś zrobić krzywdę swoimi zabawkami – warknął z sarkazmem.
Weasleyówna podniosła zaciekawiona brwi do góry. Do chwili obecnej myślała, że Draco skojarzył fakty i wiedział co to były za "zabawki", a właściwie klejnoty, ale jak teraz o tym myślała, stwierdziła, że całkiem możliwym było to, że rzeczywiście wciąż nie miał pojęcia po co one przybyły do XVII wieku.
W końcu nie wiedział, że korona działała jak naszyjnik, więc to co spostrzegł (o ile w ogóle minął się z McGowane) na głowie Elseph, było dla niego zwykłą opaską, co zaś tyczyło się reszty przedmiotów, pewnie nie przywiązywał do nich wagi, zbyt zafrasowany tym co działo się z Granger.
Właśnie w tym momencie pojęła też następny ważny fakt, który pozwolił jej na moment oderwać się od przyjaciół i pogrążyć w zadumie. Przecież Elseph wyraźnie powiedziała, że mogą wracać już do domu i pewnie było to prawdą – otóż przepowiednie z przypisów z księgi ziściły się do końca. Pomyślała dogłębnie o słowach, które Hermiona pokazała jej i Nicolette, kiedy przebywały w celi:
Każda jedna nie wróci stąd do domu,
Czekając na pomocną nocy duszę,
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...