ROZDZIAŁ 28: NIEOCZEKIWANE ODKRYCIE

199 12 0
                                    

Gdzie ona poszła z tą mangustą egipską? – zawarczał groźnie Snape. Ron z Harrym skrzywili się, bo mimo że miło było widzieć Mistrza Eliksirów, który pożytkuje swoje pokłady nienawiści na uprzykrzanie życia innym niż ich dwójce, jakoś nie mogli wymusić z tego powodu na twarzach dosyt.

– Poszła przywitać się z Malfoyem – Zabini podniósł ręce w geście poddania, przekonując opiekuna Slytherinu co do swojej bezradności. – Powiedziała, że minuta nas nie zbawi, a ona się stęskniła...

Ginny przemknęła do środka pomieszczenia, cicho zajmując miejsce koło chłopców.

– Gdzie byłaś? – zapytał szeptem Ron, na co rudowłosa wzruszyła ramionami.

– Przejść się – bąknęła tak cicho, że nie była nawet pewna czy ją usłyszał. Prawda była trochę inna, ale nikt, szczególnie brat, nie zmusiłby jej do wyznania, że właśnie ucięła sobie pogawędkę z Williamem w swoim pokoju. Harry śmignął kątem oka po jej twarzy i mogłaby sobie dać rękę uciąć, że prędzej wszystkie czarownice spłoną na stosie, niż on uwierzy w jej kłamstwo.

– Na pomoc! – usłyszeli wszyscy zebrani w piwnicy, więc jak jeden mąż zaczęli pędem wbiegać po drabinie na piętro, skąd dochodził dziewczęcy głos. Severus ruszył przodem, pojawiając się akurat w momencie, gdy na hol wpadła Mary. – Profesorze! – krzyknęła, robiąc większe zamieszanie niż cała brygada panikujących pierwszoklasistów. – Malfoy umiera! – rozdarła się na cały głos, stękając z ubolewaniem jakby to ona właśnie podążała na "tamten" świat.

Snape wyminął dziewczynę spiesząc do salonu, z którego dochodził zduszony głos Hermiony:

– Może powinieneś usiąść? – pytała raz po raz Dracona, ale nie odpowiadał jej, co znaczyło, że Malfoy faktycznie nie czuł się na siłach by przemówić.

Severus wślizgnął się do środka, od razu zauważając, że chłopak wyglądał jeszcze gorzej niż przy pierwszym symptomie – praktycznie leżał zgięty w pół, podczas gdy Granger co chwila wypatrywała pomocy.

– Profesorze – powiedziała żałośnie marszcząc twarz – rozmawialiśmy z Mary i...

Mężczyzna pokiwał głową na znak, że nie musi dokańczać i zbliżył się pospiesznie do Ślizgona w czasie, gdy do salonu zawitały kolejno osoby: Harry, Ron, Zabini, pogwałcając zasadę, w myśl której powinni oni przepuścić dwie dziewczyny wchodzące na samym końcu: Ginny i Mary.

– Wynoście się stąd – rzucił bokiem do zebranych gapiów Mistrz Eliksirów, wyciągając zza pazuchy ukrytą różdżkę. – Nie ty, GRANGER – wypluł po chwili ze złością na widok podnoszącej się dziewczyny, na co ta natychmiast przysiadła, przestraszona wybuchem nauczyciela.

Usłyszała zawody w głosie odchodzących przyjaciół i Ślizgonów, ale to nie na nich skupiła całą swą uwagę. Teraz najważniejszy był Draco.

W całej swojej egzystencji nie sądziła, że kiedykolwiek doczeka się podobnego widoku. Jeszcze nigdy nie widziała kogoś tak bezradnego i choć sama odczuła nieraz na swoim ciele efekty zaklęcia Crucio, po wyrazie twarzy blondyna przypuszczała, że skala porównania nie ma sobie granic. Cierpiał i to tak bardzo, że gdyby mogła wolałaby aby oddał jej cały swój ból.

Snape wypowiedział bardzo cicho zaklęcie, choć mogły to być i trzy zaklęcia, tylko tak szybko wypowiedziane, że zlały się w jedno, niewyraźnie docierając do jej uszu.

– Niedługo powinno mu przejść – oświadczył z powagą, przez parę sekund przyglądając się w skupieniu Malfoyowi. – Zaprowadź go za chwilę do jego pokoju, powinien odpocząć – dodał, jakby osoba o której była mowa, nie znajdowała się w pomieszczeniu, dlatego szatynka nastroszyła brwi, ale pokiwała głową na znak, że zrozumiała polecenie.

COR CORDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz