ROZDZIAŁ 36: ATAK WILKOŁAKA

296 13 0
                                    

Śmierciożercy zgromadzili całą piątkę buntowników (Saiszę, Nicolette, Blaise'a, Dracona i Rona) do salonu pod groźbą śmierci Hermiony, która podążała przodem. Rastaban Lestrange wraz z Alfiem Shearerem zajęli się śpiącymi – Harrym oraz Ginny, upychając ich zaklęciem do piwnicy, w której jeszcze nie tak dawno temu Granger myślała ukryć Indiankę.

Wilkołak był zły (choć bardziej pasowałoby tu określenie rozeźlony) na Śmierciożerców; uważał, że postąpili oni niedbale pozostawiając Gryfonów, Mercier, Ślizgonów i "koralową mugolkę", jak nazwał Saiszę, bez jakichkolwiek łańcuchów w ich pokojach, dopuszczając do "rebelii" – kolejne jego słowo, na które Hermiona zareagowałaby najchętniej śmiechem bądź wywróceniem oczami.

Lestrange przyjął z godnością obelgi skierowane pod jego adresem, choć widać było po jego lekceważącej postawie jak daleko gdzieś miał te wyzwiska.

– To wszyscy? – zmienił temat po dłuższym czasie Fenrir, na co jeden ze Śmierciożerców, chudy i jakby wystraszony rzekł:

– Jeden jest martwy – oczywiście miał na myśli Neville'a, bo choć jeszcze nikt nie wypowiedział do tej pory tego na głos, Longbottom zginął dzisiejszej nocy.

– Widzieliście ciało?

– Tak, jest z tyłu placu – ciężka gula pchnęła Granger niczym mizerykordia dobijała rannego w walce – a więc to było już przesądzone. Szatynka nie sądziła, żeby Grimmauld Place miało jakikolwiek tył albo plac, ale fakt faktem, w posiadłości Blacków wiele pozostawało niewiadomym.

– Dobrze w takim razie – wilkołak znów otworzył usta, ciesząc się z uciechy posiadania jeszcze szóstki ŻYWYCH. Według Hermiony chorował on na obkurczenie dziąseł oraz groził mu przerost zębów niczym u szynszyli. Siekacze były o piłowatych krawędziach, co przywoływało jej na myśl tylko jedno słowo – porfiria.

Zdawała sobie sprawę, że wilkołak się śpieszył – że jednak nie będzie chciał obudzić Harry'ego, by przy nim ich zabić. Miała wrażenie jakby chciał zrobić to już teraz, jakby od śmierci dzieliły ich sekundy. Ale czy zabiją ich wszystkich razem niczym ostatniego cara Rosji wraz z rodziną? Czy może osobno, jeden po drugim? A co jeśli część z nich zostanie zamordowana z zimną krwią, a część zamieniona w wilkołaki?

Siedziała lekko oddalona od przyjaciół, ale nie na tyle by nie zauważyć jak Draco przesunął się do tyłu by czegoś dosięgnąć pod swoją bluzą. Ale co to mogło być? Przecież różdżki zostały im odebrane.

Wygięła się lekko do przodu na podłodze, na której siedziała, jednak wilkołak zauważył jej ruch przyglądając jej się bacznie. Wiedziała, że musi coś zrobić – coś aby utorować drogę Malfoyowi; aby blondyn mógł wprowadzić swój plan w życie, musiała odwrócić uwagę Śmierciożerców i grać na zwłokę, co nie było wcale takie łatwe.

– Mogę o coś zapytać? – zaczęła drżącym głosem. Żałowała, że w tej chwili nie umiała lepiej panować nad emocjami.

– Czego chcesz? – głos Fenrira z kolei przechodził w warkot, niczym u zużytego silnika.

– Chcę zapytać o Dołohow Sedis, właściwie to o mansardę.

Nic nie odpowiedział, co przywiodło jej na myśl, że może jest pochłonięty uwagą nad piątką jej przyjaciół, którzy odrobinę zaczęli się kręcić, zapewne aby przekazać sobie instrukcje Dracona. Hermiona podniosła więc wzrok z ulgą spostrzegając, że wilkołak wciąż patrzy tylko na nią. Dokładnie gapił się na jej twarz, jakby chciał się na nią rzucić i rozszarpać w bardzo niemiłosierny i niecywilizowany sposób, dogodny istotom jego typu bądź tylko jemu samemu.

COR CORDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz