Drzwi do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa pod numerem dwanaście otworzyły się ze zgrzytem.
Trójka czarodziei przekroczyła próg i wkroczyła w ciemność panującą na korytarzu. Poczuli zapach kurzu oraz zgniłej stęchlizny. Severus Snape wypowiedział cicho zaklęcie, po czym do uszu dwóch młodych osób doleciało ciche syknięcie i lampy gazowe, umieszczone wzdłuż ścian, oświetliły pomieszczenie.
Miało ono bardzo specyficzny charakter – dywan, znajdujący się na końcu holu, był podniszczony i wytarty, wyglądał na jeszcze ciemniejszy niż był w rzeczywistości, zapewne od nagromadzonego przez lata brudu. Z sufitu zwisały żyrandole, te z kolei nie posiadały ani jednej pajęczyny, widocznie ktoś starannie się ich pozbył od ostatniej wizyty Mistrza Eliksirów w Grimmauld Place.
– Idziesz? – Snape zwrócił się z pytaniem w stronę młodej czarownicy i dziarskim krokiem ruszył w kierunku drzwi, umiejscowionych na końcu korytarza.
– Dojdę jak zjawi się Albus – odparła Francuzka głosem pełnym galanterii.
Severus od niechcenia wzruszył ramionami i przyspieszył tempa, by jak najszybciej wejść do pokoju, w którym zostało ustalone spotkanie Zakonu. Tym razem Black przeniósł je z kuchni do salonu, gdyż było to ostatnie posiedzenie przed końcem wakacji, dlatego miało zjawić się dużo więcej osób niż zwykle.
– No i nas zostawił – powiedziała szyderczo czarownica w stronę wysokiego blondyna, przyglądającemu się z ciekawością kalendabrowi na pobliskim stoliku, który miał kształt pięciu opasłych węży.
– A spodziewałaś się, że odprowadzi nas za rączki do pokoju Pottera? – zadrwił Draco Malfoy tłumiąc śmiech na widok miny przyrodniej siostry. Nicolette przez chwilę zdawała się rozważać jego słowa, jednak po chwili przerwała potok lejących się w głowie myśli.
Podczas wakacji oboje mieli więcej czasu by lepiej się poznać, razem mieszkali bowiem u Snape'a w pewnej mugolskiej dzielnicy, z pozoru z dala od magicznego świata. Blondyn musiał przyznać, że Mistrz Eliksirów nieźle się zaszył, szczerze wątpił by sam Lord Voldemort wiedział o niewielkim domku Śmierciożercy w Stansted, leżącym w południowo – wschodniej Anglii, w hrabstwie Kent.
– Wystarczy szukać pokoju, w którym jest najweselej – stwierdziła rzeczowo, przechodząc obok kominka rustykalnego wzdłuż końca korytarza. Odgarnęła dłonią długie, zniszczone przez mole zasłony i nacisnęła uchwyt łudząco przypominający kawałek nogi trolla. Oboje ruszyli w górę, uważając gdzie stawiają kroki ze względu na panującą ciemność okalającą schody.
– Idziesz jutro na pogrzeb ojca? – zapytał blondyn, przerywając ciszę.
Lucjusz Malfoy zmarł dwudziestego trzeciego sierpnia, czyli dokładnie cztery dni temu. Jego śmierć była zaskoczeniem dla wszystkich, a jeszcze gorszym szokiem okazał się artykuł w Proroku Codziennym, ukazany dzień po znalezieniu ciała mężczyzny.
Według autora artykułu, Malfoy wcale nie został zamordowany, ale sam popełnił samobójstwo. Według magicznej sekcji zwłok i dochodzenia, przeprowadzonej następnego dnia rano, okazało się, że mężczyzna przebywał sam w mugolskim domu. Nikt nie wiedział co tam robił bądź też czego szukał, ale wyniki badań wykazały, że kilka godzin wcześniej wypił pewną ciecz, która jak się później okazało była trująca dla organizmu. Autor artykułu w gazecie dodaje, że na ciele Lucjusza nie było żadnych oznak walki, dlatego właśnie wywnioskował, że była to śmierć samobójcza.
Sam Draco od razu odrzucił od siebie tę tezę, znał ojca na tyle by śmiało wysnuć własną teorię. Mężczyzna musiał nieumyślnie wypić zatruty napój, potem wciąż nieświadomy zbliżającej się śmierci udał się w ważne dla niego miejsce, jednak nie zdążył nic uczynić, gdyż zaczęły się konwulsje, a w parę minut później zmarł.
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...