Ostatniego czerwca wszyscy uczniowie zbili się w pociągu Hogwart-Express. Dla jednego rocznika była to jednak sentymentalna podróż, bo choć większość z siódmoklasistów przyzwyczaiła się do myśli, że nadszedł koniec, w momencie gdy pozajmowali miejsca w wagonach, pomyśleli, że najchętniej by jednak tę chwilę odroczyli.
Uczniowie nigdy nie przepadali za pociągami, gdyż trzeba było przyznać, że ten środek lokomocji był jak najbardziej przyziemny, nad wyraz mugolski. W przeciwieństwie do teleportacji, świstoklików, czy podróżowania na miotle udanie się pędzącym zespołem wagonów zmierzającym do Londynu był dosyć nudny. Oczywiście byli i tacy, którzy nie marudzili. Byli to ci uczniowie, którzy siedzieli otoczeni swoimi znajomymi, śmiejąc się do rozpuku i dowcipkując o zdarzeniach z minionego roku szkolnego. Byli oni tak zwanymi szczęściarzami, którzy może nie tyle co chcieli opuszczać zamek, co wiedzieli, że za chwilę odczują brak długoletnich towarzyszy.
– Ja tam się cieszę, że to już koniec – przemówił na głos Blaise, jak gdyby właśnie zaczynał wygłaszać nowennę narodową. – Jeśli tylko zdałem Owutemy, to mnie to więzienie nie jest już potrzebne, mogłoby się w diabła rozsypać...
Malfoy pokiwał głową, nieświadomie przypominając sobie ileż to razy złorzeczył szkole w równie "kulturalny" sposób, nie mówiąc już o tym, ile razy marzył o momencie w którym opuszcza Hogwart.
– Draco – bąknął po chwili Zabini, przyglądając się od niechcenia jak blondyn podkłada sobie pelerynę pod głowę naprzeciw niego, rozłożony na wszystkich siedzeniach, jakby zaraz zamierzał iść spać. – To prawda, co gadają? – zapytał cicho, po czym sam oparł się o okno, przodem do rozsuwanych drzwi by widzieć dokładnie wszystkie dziewczyny, które grupkami przechadzały się do łazienek.
– Nie jestem na bieżąco z każdą plotką – przypomniał koledze Malfoy, zamykając oczy.
– Wiesz, mówią, że matka cię wyklęła – zaczął spokojnie, ale widząc, że przyjaciel nijak nie reaguje na pogłoski na temat własnej rodziny, kontynuował – że ojciec zostawił cię z niczym, a twoim opiekunem od tego czasu jest Snape. To dlatego jedziesz do tej Kwatery Klasztoru Feniksa, czy coś...
– Zakonu Feniksa – poprawił go z przekąsem. – I jestem pełnoletni, nie potrzebuję opiekuna, ale jeśli musisz już wiedzieć, to jest jeszcze gorzej niż to przed chwilą opisałeś.
– Naprawdę? – chłopak automatycznie się wyprostował, kontemplując nad tym co mogłoby być gorszego niż samotny człowiek bez pieniędzy i rodziny, któremu zostały jakieś dwa miesiące życia.
– A jednak – westchnął gorzko Draco stwierdzając, że inaczej wyobrażał sobie zakończenie szkoły. – Matka oferuje mi pomoc, oczywiście chce czegoś w zamian i mam tyle galeonów, że choćbym się starał nie zdołam ich wydać w dwa miesiące. Staruszek jednak zostawił mi co nieco... A i jest jeszcze Snape, który choć nie jest moim opiekunem, domyślam się, że od jakiegoś czasu bawi się w sterowanie moim życiem.
– To on cię zwabił do Klasztoru? – wywnioskował Zabini, kręcąc głową z politowaniem.
– Potter sam by sobie nie wymyślił zaproszenia mnie na wakacje do domu Blacka. To jasne, że maczał w tym paluchy ktoś, kto zna moje położenie.
– To po co się zgodziłeś? – Blaise wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że on miałby gdzieś propozycję Harry'ego.
– Będzie mnie szukać – odparł, podnosząc powieki. – Dlatego wolę być tam, gdzie mnie nie znajdzie.
– Masz rację. Ten wilkołak jest niebezpieczny i odnoszę wrażenie, że nie ma ochoty bratać się z kimkolwiek, nawet ze Ślizgonami – Blaise zamyślił się, przypominając sobie mowę pożegnalną Albusa dzisiejszego ranka, kiedy ostrzegał uczniów by unikali wychodzenia samemu z domu, gdyż część ze Śmierciożerców nadal jest na wolności z "liderem" Fenrirem Greybackiem na czele.
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...