Malfoy Manor, Anglia, 02.10.97r.
Najdroższy Draconie,
Nawet nie wiesz co poczuło me strapione serce, kiedy przeczytałam wiadomość od Ciebie, a wcześniej, jaką radość doznałam na sam widok opieczętowanego listu.
Niestety pozostawię bez komentarza Twoje ostre słowa, jakoby miałbyś obiekcje czy nie mam innych dzieci. Toż to nawet nie przystoi damie bronić honoru, który został nadszarpnięty zagrywkami nieczystymi, sugerującymi między wierszami rzekomą rozwiązłość.
Co się tyczy samej Pansy, to nie mam zamiaru jej opłakiwać; dopóki bowiem nie będzie jasnym co się z nią stało, nie przyjmuję do wiadomości, iż umarła. Jak więc niesłusznie wywnioskowałeś – Ciebie również nie grzebałam za życia.
Ku mojej boleści, muszę Cię oskarżyć o kłamstwo. Wątpliwym wydaje mi się to by ta urocza dziewczyna, jaką jest Pansy Parkinson, próbowała w jakikolwiek sposób przyczynić się do Twojego upadku, bądź co gorsza do śmierci. Sam sobie jesteś winien utraty statusu w kręgu Czarnego Pana i (jeszcze wcześniej) zmarnowanego roku życia. Skoro nie chcesz ujawnić, jakimi pobudkami kierowałeś się odwracając plecami od wszystkich, którzy do tej pory Ci pomagali, to wyłącznie Twoja sprawa. Zabraniam Ci jednak obarczać winą osoby pośrednie, w tym także i pannę Parkinson, gdyż prędzej to Ty próbowałbyś targnąć się na jej życie, aniżeli ona na Twoje.
O Lucjuszu nie jest mi łatwo pisać, ale sądzę, że masz prawo wiedzieć w jaki sposób zginął, pomimo iż z jakiegoś powodu nosisz do niego w sercu wielką nienawiść. Otóż sprostuję, że Twoja wiara jakoby Lucjusz nie popełnił samobójstwa, jest jak najbardziej słuszna i wyrażę ufność, że hieny, które zdążyły zrobić zdjęcie jego ciału, dając je do Proroka Codziennego, poniosą zasłużoną karę, choćbym miała procesować się z nimi do końca mych dni.
Przenosząc się w czasie o kilka tygodni wstecz, kiedy to mój małżonek, a Twój ojciec, cieszył się jeszcze dobrym zdrowiem, opiszę co się dokładnie wtedy wydarzyło. Lucjusz albowiem pewnego dnia wyjawił mi w sekrecie, że ktoś mu grozi. Nie chciał powiedzieć, kim był ów mężczyzna, ale ten robił to z rozmysłem, skutecznie nastraszając i tak przerażonego już mego małżonka. Właśnie w tych jakoś dniach Lucjusz przelał galeony na Twoją skrytkę w banku. Robił się przewrażliwiony i przezorny, we wszystkich doszukując się Judaszów, więc widocznie bał się, że osoba, która poluje na jego życie, chce dobrać się do rodzinnej fortuny. Nie miał czasu by zakładać nową skrytkę, dlatego skorzystał z Twojej, przelewając galeony bez Twej wiedzy.
W feralnym dniu – 23-go, Lucjusz miał się spotkać ze swoim prześladowcą. Rano dostał od niego list, w którym był napisany dokładny adres umówionego miejsca oraz coś takiego, co wprawiło Lucjusza niemalże w dziką furię. Kiedy zapytałam, co się stało, odparł, że to już wymyka się spod kontroli, przestając ograniczać się tylko do jego własnej osoby. Zarzekałam więc by nie szedł na umówione miejsce sam, ale ten się uparł.
Rano odwiedził jeszcze Czarnego Pana (ja sama wierzę, że Lord nie miał nic wspólnego z tą sprawą), następnie miał się jeszcze udać do banku, a potem podążyć w miejsce podane mu przez tego mężczyznę, oczywiście nie korzystając z aportacji. Nie wrócił na noc, co mnie poważnie zmartwiło, ale tłumaczyłam to sobie, że zapewne nocuje gdzieś ze Śmierciożercami a mnie zapomniał wysłać sowę z wyjaśnieniami.
O śmierci męża dowiedziałam się tak jak każdy inny, więc zapewne nie dziwisz się, że wszczęłam proces w tej sprawie. Zobaczyłam jego ciało w gazecie i jak wszyscy przeczytałam artykuł, z którego jasno wynikało, że Lucjusz Malfoy popełnił samobójstwo. Nic bardziej niedorzecznego! Łącząc po kolei znane mi fakty, na wierzch wypłynęły dowody sugerujące morderstwo. Chociażby powód zażycia trucizny przed spotkaniem z tajemniczym prześladowcą. Po co miałby wypić tę ciecz nie wiedząc, co go tam czeka? Odpowiedź nasunęła się więc sama. Prześladowca był nie kim innym, jak tylko mordercą Lucjusza i najprawdopodobniej znali się oni bardzo dobrze. Zabójca, czyli ten, kto umówił się z moim mężem, doskonale wiedział, że on umiera, dlatego celowo opóźniał spotkanie, karząc podróżować Lucjuszowi jak każdy mugol. Kiedy wreszcie dotarł on do miejsca, w którym go znaleźli nazajutrz rano, był już z pewnością bardzo zmęczony i nie miał nawet siły się bronić. Zresztą, po co miałby to robić, wiedząc, że jeśli nie oprawca, to trucizna zaraz go zabije?
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...