Black rozejrzał się dookoła by upewnić się, że miejsce, w które przed chwilą aportował się wraz ze swoją grupą jest bezpieczne. Kiedy wysłannik Dumbledore'a zjawił się w Hogwarcie jakąś godzinę temu, Snape od razu poinformował cały Zakon o tym, co doniósł mu mężczyzna: otóż pierwsza grupa wyruszyła spontanicznie w pewne miejsce na północy Londynu i przypadkiem natknęła się na ślady Czarnego Pana.
Dyrektor postanowił działać rozważnie – polecił jednemu z towarzyszy udać się do Hogwartu, by doniósł o wszystkim Mistrzowi Eliksirów i by sprowadził go z powrotem, ale atakując już siedzibę Voldemorta od wschodu, podczas gdy oni wtargną z południa. Black z ostatnią grupą miał zająć się zachodem i tak oto powinni otoczyć pewną starą, przez wieki niezamieszkałą rezydencję, by spotkać się wszyscy razem w środku.
– Chodźcie – pospieszył swoją grupę Black i Nicolette rzuciła się naprzód, by zrównać się z mężczyzną.
– O której godzinie mamy napaść? – zapytała lakonicznie, kiedy spostrzegła, że Syriusz nerwowo zerka na zegarek.
– Za dziesięć minut, a musimy jeszcze kawałek dojść – odparł i jakby dla potwierdzenia swych słów, przyśpieszył.
Wiedziała, że Dumbledore z Lupinem w tej chwili zajmują się łamaniem barier, które ochraniały "fortecę" przed intruzami, tak by o równej trzeciej nie napotkali żadnych niespodzianek w postaci klątw czy też uroków.
Mercier postanowiła nie pytać już o nic więcej, dlatego przyjrzała się otoczeniu, przez który się przedzierali. Oczywiście był to las i z rozdrażnieniem zastanowiła się czy Voldemort nie mógł chociaż raz wybrać normalnego domu bez sąsiedztwa drzew, bądź cmentarza. I wtedy właśnie usłyszała, że Black coś jeszcze mówił, ale z początku się temu nie przysłuchiwała myśląc, że mamrocze do siebie, a nie do niej. Dopiero kiedy powiedział słowo w liczbie mnogiej, naprawiła swój błąd.
– Dlatego my mamy zająć się berłem – dokończył, na co dziewczyna ucieszyła się, bo uchwyciła ogólną puentę i nie musiała prosić czarodzieja, by łaskawie powtórzył jej jeszcze raz.
– Wątpię, że uda nam się chociażby wziąć go do ręki – odparła już posępniej. Przecież skoro przedmiot miał swojego właściciela, będzie trudno go tak zwyczajnie ukraść.
– Lupin mówił mi, że nie powinno być przeszkód – zaczął swobodnie Black, kiedy sięgnął wolną ręką po różdżkę. – Podobno ten klejnot słynie z tego, że nie przywiązuje się do właściciela – rzucił, na co mocno zmarszczyła brwi.
– Masz na myśli to, że każda osoba może być potencjalnym posiadaczem jeżeli będzie go trzymać?
Przytaknął głową i przeskoczył przez wystający z ziemi korzeń, po czym Francuzka poszła zaraz w jego ślady. Jak tylko znalazła się za Syriuszem, cichutko jęknęła ze zgrozą – jej marzenia ziściły się, ale nie w kierunku jakiego oczekiwała. Przed ich oczami bowiem rozpościerała się bardzo stroma góra, na której szczycie zapewne mieściła się rezydencja przywłaszczona przez Voldemorta.
– Jak mamy się tam niby dostać? – bąknęła z myślą, że zostało im jakieś siedem minut na wdrapanie się na sam wierzchołek. Domyślała się, że zaklęcia niewiele pomogą, nie tyle przez gęsto osadzone drzewa, co przez bariery Czarnego Pana.
– Nie zdążymy na czas – głos Tonks gdzieś za nią był martwy, jakby tym stwierdzeniem podpisała wyrok.
– To najwyżej zaczną bez nas – Black odwrócił się w stronę swojej grupy i postanowił, że najpierw podzieli obowiązki. – Ustaliłem ze Smark... Severusem – w ostatniej chwili zmienił swoją wypowiedź i przewrócił oczami – że Mercier i ja zajmiemy się berłem. Reszta ma za zadanie odciągnąć Śmierciożerców, choć wydaje mi się, że nie będzie ich dużo, nie spodziewają się bowiem ataku. Snape ze swoją ekipą włamuje się od wschodu, będą przeszukiwali siedzibę ze szczególnym naciskiem na miecz, choć możliwym jest, że nie został jeszcze stworzony. Dumbledore chce osobiście znaleźć naszyjnik, by dowiedzieć się w końcu do czego został on powołany, tak więc jeżeli wszystko dobrze pójdzie za jakiś czas powinniśmy wyjść stamtąd z klejnotami. Oczywiście należy pamiętać, że nie będzie łatwo je znaleźć, zapewne nie leżą gdzieś na widoku w oprawionej złotem gablocie... Jeżeli ktoś z was się na nie natknie, niech tylko powiadomi kogoś z Zakonu, że je ma i to wystarczy. Niech wtedy nie czeka na innych tylko zatroszczy się o przedmiot i o siebie, uciekając do Hogwartu bądź Grimmauld Place. Jasne?
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanficDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...