Dzielenie jednego organizmu z drugą żywą istotą to co najmniej pasożytnictwo. Takiego zdania była Ginny Weasley, która od czasu gdy poznała prawdę w jakim ciele znajdował się Harry Potter, nie odstępowała go ani na krok.
Mimo że spostrzegała, że chłopak próbował porozumieć się z nią, pozyskać jakiś kontakt z otoczeniem, była również świadoma, że od paru minut mu się to kompletnie nie udawało. Miał przymknięte powieki, a nawet jeśli czasem je otworzył, to i tak wyglądał jakby nic nie widział przed sobą. Jego źrenice były martwe, może nie tyle puste, co sprawiały wrażenie ślepoty, jak gdyby miał całkowite zaburzenie widzenia, spowodowane jakimś dziwnym niedorozwojem oka.
Bała się o niego. Nie mogła przecież potwierdzić, że znajdując go tutaj, jej obawy całkowicie zniknęły. Zachowywał się jak obłąkany i wyglądał niczym nieudana modyfikacja genetyczna, co było w samym sobie straszne. Na dodatek wciąż nie wiedziała co działo się z Hermioną, Ronem i Draconem, a od swojego chłopaka nie miała sposobności wyciągnąć tych informacji. Ale to był tylko początek jej pytań, jak w łańcuchu zaczynając od pierwszego ogniwa, poprzez następne docierała do samego końca – kiedy Harry mógł zdjąć amulet?
Położyła jego głowę na swoich kolanach, odgarniając ręką swoje rude, rozpuszczone włosy do tyłu by jej nie przeszkadzały.
Wiem, że będziesz to słyszał – pomyślała wnioskując, że skoro stracił kontakt z rzeczywistością, jedynym sposobem porozumienia się z nim będzie sfera umysłowa. Nie rozumiem po co to zrobiłeś, ale wytrzymam, żebyś mi to później wyjaśnił. Później, jak to wszystko się skończy. Wierzę, że miałeś w tym jakiś cel, który choć nie jest mi znany, akceptuję, bo wiem, że twoje wybory są zawsze słuszne – przerwała na chwilę, stwierdzając, że brzmi to jak jakaś przemowa, a nie jak rozmowa dziewczyny z ukochanym. Mam tylko jedną prośbę – wytrzymaj to. Błagam cię, wytrzymaj, zrób to dla siebie, a jeśli nie masz sił, to zrób to dla mnie. W przeciwnym razie nie pogodzę się z twoją stratą. Za bardzo cię kocham, nawet teraz, kiedy patrzę na ciebie, kiedy patrzę na mordercę twoich rodziców, staram się widzieć w nim ciebie. Nie wyobrażam sobie żebyś miał mnie opuścić na zawsze. Walcz. Proszę cię walcz, już nie tylko o siebie, ale o nas...
– Ginny – usłyszała chrapliwy głos, przez co omal nie przeszła zawału. Przybliżyła szybko ucho do Pottera, ale zaraz się opamiętała. Przecież głos nie wydobywał się z ust Harry'ego.
– William? – zapytała, odwracając głowę tak szybko jak to tylko było możliwe. Nie pomyliła się. Młodzieniec unosił się nad trawą pomiędzy drzewami, a koło niego zaraz przystanął jej brat. – Ron, co tu robicie?
– A ty? – zripostował opryskliwym tonem rudzielec, rzucając jakieś trudne do rozszyfrowania spojrzenie w kierunku Binnsa. – I skąd go znasz? – podszedł bliżej tak by duch został w tyle i nie usłyszał ich wymiany zdań. – Możemy mu zaufać? Był w gabinecie Binnsa, Mercier zmusiła mnie żebym mu powiedział co się dzieje i on na to, że pomoże Harry'emu.
Ginny zerknęła szybko w stronę Williama. Mogłaby sobie dać rękę uciąć, że wszystko słyszał, gdyż nawet wywrócił oczami, na godne pożałowania wątpliwości, trapiące głowę Weasleya.
– On jest w porządku Ron – mruknęła, na co jej brat zrobił przejście duchowi, odsłaniając ciało leżącego, jak gdyby bez jego współpracy młodzieniec nie mógł sobie poradzić.
Binns nie ociągał się ze sprawdzeniem stanu pacjenta. Kucnął obok niego, zbyt zajęty żeby zaszczycić rudowłosą nawet spojrzeniem. A może to było przemyślane działanie?
– Został mu kwadrans – podjął dotykając opuszkami transparentnych palców kawałek skóry Voldemorta, a następnie sam środek amuletu.
– Piętnaście minut życia? – wydyszała z przejęciem rudowłosa, lekko zaczynając panikować. Nic nie mogła poradzić na rozhisteryzowany głos, bo choć chciała się kontrolować przy Williamie, nie potrafiła.
CZYTASZ
COR CORDIUM
FanfictionDruga część opowiadania SUPRA VIRES. Po fiasku planu Pansy, zakładającego śmierć Dracona Malfoya, nadchodzi siódmy i zarazem ostatni rok nauki w Hogwarcie. Zaskakująca wiadomość obiega nagle cały magiczny świat - w Proroku Codziennym pojawia się zdj...