Rozdział 55

1.9K 157 167
                                    

Po spacerze, obaj wróciliśmy do mojego domu i tak jak przypuszczał mój koteczek na dworze zdążyło się zrobić jasno. Razem ponownie ułożyliśmy się w moim łóżku i zasnęliśmy z uśmiechami na twarzach, przytulając się mocno do siebie, jakbyśmy się bali, że zaraz możemy obaj zniknąć, a ta cała znajomość okazałaby się zwykłym snem. Na szczęście jak budziliśmy się rano to nadal przy sobie byliśmy co było pierwszym powodem naszego uśmiechu na twarzach zaraz po przebudzeniu.

~***~

Jiminnie został u mnie na cały weekend, chociaż z początku nie chciał robić mi problemów swoją obecnością. Było to totalną bzdurą, dlatego zagroziłem chłopakowi, że jak będzie tak gadał to przywiąże go do łóżka i zacznę łaskotać, pomiędzy tym całując jego uroczą i nieskazitelną twarzyczkę z tymi kochanymi lazurowymi patrzałkami, których widok w każdym momencie potrafił roztopić doszczętnie moje serce. Niestety po weekendzie przyszedł czas do szkoły, czyli ponowne widywanie mojego skarba tylko na próbach, a tak to dzień popsuty odległością jaka dzieliła nasze szkoły i domy. Jedyną pocieszającą nas myślą było to, że nie musieliśmy się ukrywać i na próbach mogliśmy cały czas ukazywać sobie wybuchające z nas uczucia, które nam obojgu rozsadzały serca i umysły.

- Ale ja nie mówię, że jesteś głupi tylko tępy, Jungkook. - warknęła Somin. - Przestań patrzeć na Jimina, bo zaraz mnie zabijesz... - była wkurzona przez to, że jej nie złapałem przy podsadzeniu w górę.

- Widzisz co miłość może zrobić z człowiekiem? - zapytałem z uśmiechem, w ogóle nie zwracając uwagi na jej humor. - Wybacz.

- Co za pustak.... - mruknęła, wywracając oczami. - Jakoś Hoseok też tutaj jest i ja zajmuje się tańcem. Dobrze, że ja chociaż jestem trzeźwa umysłowo, bo już bym martwa się w trumnie przewracała, a ty byś płakał z powodu straty najlepszej przyjaciółki, bez której nie możesz żyć.

- Tak, tak - przewróciłem oczami, spoglądając kątem oka na swojego chłopaka, który jak się okazało również na mnie patrzył. - Już się ogarnę.

- Widzę gdzie patrzysz, lamusie. - syknęła, trzepiąc mnie w tył głowy. - Mam mu też jebnąć w łeb? - zapytała cicho, grożąc mi palcem.

- Bo czemu on winny - burknąłem, wzdychając. - Zrozum mnie, no.

- Z tego co wiem to spędziłeś z nim cały piątek z weekendem. Dziś mamy poniedziałek. - zaczęła tłumaczyć, łapiąc mnie za szczękę bym patrzył jej w oczy, ale moje i tak uciekały w stronę Jimina.

- To znaczy jedno - zaśmiałem się. - Chcę z nim spędzać każdą chwilę każdego dnia i nocy.

- Ja nie mam do ciebie siły. - ramiona jej opadły. - Chyba wolałam jak byłeś singlem i narzekałeś na brak miłości.

- To masz pecha - wytknąłem na nią język. - Nadal narzekam. Ale na ciebie, moja droga przyjaciółko!

- Chuj. - warknęła pod nosem. - Ile to wy już tą parą jesteście?

- Trzynastego będzie miesiąc - powiedziałem, uśmiechając się pod nosem.

- Planujesz coś na ten dzień? - zapytała siadając pod ścianą. Chyba miała dość prób przywracania się na ziemię, więc wolała chwilę odpocząć i dołączyć do mojego świata, który kręcił się cały czas koło Jimina.

- Tak - pokiwałem głową, zajmując miejsce na przeciwko niej. - Mama mi pomoże. Pokochała Jimina zresztą tak samo jak mój tata.

- Jimin to cudotwórca? - zaskoczyła się. - Twoi rodzice, którzy na początku krzywili się na myśl o synu geju, ale niby cię akceptowali, przez trzy dni pokochali twojego pierwszego chłopaka i do tego dzięki Jiminowi poprawiły się twoje relacje z nimi? Co się działo kiedy mnie nie było. Ludzie.

Singer To Love |Kookmin [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz