Park Jimin:
Cały weekend mi i Jungkookowi udało się spędzić wspólnie. Moi rodzice wyjechali, dlatego mieliśmy dla siebie mój dom, więc nie obyło się bez pieszczot, miziania, siedzenia do późna, czy wygłupiania się, chociaż jak teraz na to spojrzeć to najwięcej się całowaliśmy. Nie mogliśmy krótko mówiąc się ode siebie odkleić. Te trzy dni były nasze. Tylko i wyłączne nasze.
W niedzielę wieczorem, oczywiście z wielką niechęcią musieliśmy się rozstać. Może gdybyśmy chodzili do tych samych szkół to miałbym lepszy humor, ale no niestety tak nie było. Wtorkowa próba została odwołana ze względu na wycieczkę, w której uczestniczyli wszyscy moi przyjaciele. Ja nie mogłem pojechać. Dyrektor z góry mi oznajmił, że nie jadę, bo muszę ćwiczyć. Nie powiem zrobiło mi się przykro, ale wolałem nic nie mówić Jungkookowi. Pewnie miał własne problemy, a ja do tego zrzucałem na niego te swoje. Do tego piosenka i występ... Naprawdę nie było nic gorszego od tego. Kiedy był przy mnie Jungkook spałem spokojnie, lecz gdy zostałem sam śniłem ciągle ten sam koszmar, więc często wychodziłem późno w nocy z domu, oczywiście nie mówiąc o tym mojemu chłopakowi. Na całe szczęście udało mi się jako tako napisać piosenkę, a Yoongi hyung obiecał, że jak wróci z wycieczki to wraz z Namjoonem pomogą mi z podkładem muzycznym., co też zrobili w środę. Naprawdę byłem wdzięczny, ale nie zmieniłem zdania w kwestii przyjaźni, jednak dzięki takim akcjom byłem coraz bliższy zmiany zdania. To chyba dobrze, nie?
I wreszcie czwartek. Nie widziałem się trzy dni z Jungkookiem i w końcu mogłem go spotkać, tylko dlaczego na chwilę przed moim ośmieszeniem się? Ale no tak. Musiałem się opanować. Jak tylko po skończonych lekcjach, zająłem moje stałe miejsce na parapecie, poczułem, że się niecierpliwie. Wiedziałem, że Somin i Jungkook mają trochę daleko ze swojej szkoły, ale jednak pragnąłem by szybko się zjawił. Jego osoba mnie uspokajała, a to naprawdę było mi potrzebne, bo byłem bliski zemdlenia ze stresu.
- Spokojnie. - mówiłem do siebie w myślach. - Zaśpiewasz ładnie. Nieprawda. - moja mina pewnie wyrażała frustrację, żal, stres i niezdecydowanie, lecz blada była na więcej niż sto procent. Poruszanie się liści na wietrze za oknem trochę działało na mnie kojąco, ale łzy nie opuszczały moich oczu. Wręcz się w nich mnożyły...
- Mój zdolny artysto, nie płakusiaj - po jakimś czasie usłyszałem szept osoby, która mogła mi najbardziej pomóc. I dzięki Bogu. - Bo zaraz twój zdolny miś zacznie płakać.
Podskoczyłem do góry zaskoczony, odwracając jeszcze bardziej głowę w stronę okna i przetarłem oczy rękawem bluzy Jungkooka, którą wyjątkowo na siebie założyłem. W ten sposób będę miał chociaż cząstkę chłopaka przy sobie w czasie występu i może jego zapach mnie uspokoi.
- Nie płacze. - zaprzeczyłem, pociągając nosem i odwróciłem się w jego stronę. - Witaj, misiu.
- Nie okłamuj mnie, bo widzę, że masz mokre oczy - wymamrotał, poprawiając mi dyskretnie włosy. - Poradzisz sobie, skarbie mój. Dasz radę.
- Nie chce w tej chwili o tym rozmawiać. - wyszeptałem, przytulając się do niego. - Stęskniłem się.
- Ja też - westchnął, od razu oddając uścisk. - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem cię mieć z powrotem w swoich ramionach i dać ci buzi, i jeszcze mieć znowu swoją kruszynkę przy sobie.
- Przepraszam, że się z tobą nie spotkałem ani razu przez te dni. - puściłem go z objęć. - Musiałem się zająć piosenką...
- Nie szkodzi, ale po tym zabieram cię do siebie i tam się tobą nacieszę - wymamrotał, uśmiechając się lekko w moim kierunku.
CZYTASZ
Singer To Love |Kookmin [p.jm & j.jk]
FanficOpowieść o dwóch bratnich duszach, które się odnalazły, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. "- Zawsze będziesz moim aniołkiem stróżem? - wyszeptał, gdy się trochę uspokoił. - Jeśli tylko mi na to pozwolisz, będę - przytuliłem go mocniej, wzdychając...