Park Jimin:
Miesiąc. Taki okres czasu minął od dnia kiedy to rodzice wyrzucili mnie z domu. Mój związek z Jungkookiem jednak przez to zdarzenie nie ucierpiał, a tylko bardziej się wzmocnił. Misiu mimo skręconej kostki, która szybko wyzdrowiała, cały czas starał się być przy mnie i nawet kiedy noga go bardzo bolała to przychodził na próby, żeby jakoś mnie w nich wspierać. Robił to z miłości. Kochał mnie, dlatego robił wszystko, żeby być u mojego boku. Wiedziałem, że jest tym jedynym, który zawsze i za wszelką cenę, będzie chciał wywoływać na ustach mój uśmiech. Był kochany pod każdym pretekstem.
Może jeszcze nie wspomniałem, ale Somin słysząc o ślubie ze mną doprawdy bardzo się wkurzyła. Jungkook i Hoseok ledwo ją powstrzymali przed tym, żeby poszła do mnie do domu i wygarnęła w twarz mojemu ojcu co o nim myśli. Co jak co, ale kochała mojego przyjaciela i była najwierniejszą fanką mojego związku z Jungkookiem. Poza tym, Namjoon zaczął ubiegać coraz bardziej o Jina, który nie dawał za wygraną i trwał przy tym, że Joon jest hetero, któremu nagle się odmieniło tylko chwilowo. Miałem nadzieję, że będą wspaniałą parą. Pasowali do siebie jak nikt inny.
Rodzice Jungkooka już w pełni zaakceptowali to, że u nich mieszkam, a nawet polubili moją obecność. Tacie Jungkooka lubiłem pomagać w rachunkach, ponieważ byłem bardzo dobry z matematyki, lecz za to ploteczki w mamą Jungkooka i pomaganie jej w obowiązkach domowych to była moja codzienność. Chociaż tak się mogłem odpłacić za ich gościnę, ale no musiałem znajdywać też czas dla swojego chłopaka, który naprawdę nie szczędził sobie na czułościach względem mnie, a także randkach, których było więcej od kiedy zamieszkałem u niego. Było mi bardzo swobodnie w rodzinie Jeon. O niebo lepiej niż w mojej biologicznej rodzinie. Przyrzekłem sobie, że jak tylko wezmę ślub z Jungkookiem to od razu zmienię swoje nazwisko i odetnę się od mojej rodziny, z którą wiedziałem, że nie będę już nigdy miał kontaktu. Nadal mi ich brakowało, bo to w końcu była moja rodzina, ale wybrałem Jungkooka i... nie żałowałem tej decyzji. Do tego mój występ na festynie zbliżał się dużymi krokami, przez co jakiś czas śniły mi się koszmary, które niestety zaczynały z biegiem czasu pojawiać się coraz częściej. Mój ukochany się z tego powodu bardzo zamartwiał, ale zawsze go uspokajałem. Było na razie dobrze. Bo był przy mnie.
Może zejdę teraz na luźniejszy i za razem przyjemniejszy dla mnie temat. Mamy grudzień, więc co za tym idzie są święta. Od paru dni jesteśmy wszyscy bardzo zajęci przygotowaniami do świąt, które pierwszy raz w życiu miałem nadzieję spędzić w takim prawdziwym gronie rodzinnym. Miałem mieć po raz pierwszy takie prawdziwe święta, z moim prawdziwym uśmiechem, który przed poznaniem Jungkooka w ogóle nie istniał, bo byłem za nieśmiały chociażby na taki gest. Tak bardzo się cieszyłem, Że go mam i wybrał mnie na swojego ukochanego. Moja wdzięczność jest dozgonna, naprawdę. Ale to nie zmieniało faktu, że i tak to ja wybierałem w sklepie bombki na choinkę, które niechcący z Jungkookiem potłukliśmy, ganiając się jak małe dzieci po domu. Jego mama od razu dała nam pieniądze i wysłała do sklepu.
Aktualnie chodziłem po jednym dziale świątecznym i z uśmiechem przyglądałem się wszystkim dekoracjom typowym na święta Bożego Narodzenia. Zawsze chciałem udekorować choinkę czy dom albo zjeść kolację wigilijną w gronie rodziny i tym podobne, ale moi rodzice pracowali tak samo jak babcia, która jednak starała się mi dać jakiś prezent i przygotować jeden ciepły posiłek na wieczór, no a świąt obchodzonych w dzieciństwie nie pamiętałem, dlatego te święta były dla mnie tak ważne, wyjątkowe i wspaniałe. Byłem wręcz podekscytowany myślą, że spędzę je w wymarzony sposób. Czułem się jak największy szczęściarz na ziemi.
- Bardzo przepraszam. - wystraszony i zdezorientowany wypowiedziałem te słowa w kierunku młodego mężczyzny, na którego wpadłem przez swoją nieuwagę. Trzymał w ręki ostatnią bombkę bałwanka, która bardzo mi się podobała, ale kto pierwszy ten lepszy.
CZYTASZ
Singer To Love |Kookmin [p.jm & j.jk]
FanfictionOpowieść o dwóch bratnich duszach, które się odnalazły, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. "- Zawsze będziesz moim aniołkiem stróżem? - wyszeptał, gdy się trochę uspokoił. - Jeśli tylko mi na to pozwolisz, będę - przytuliłem go mocniej, wzdychając...