Rozdział 38

2K 182 15
                                    

Rano jak wstałem, poczułem od razu silne ramiona, tulące mnie do siebie. Sięgnąłem po telefon pod poduszką i okazało się, że jest już godzina dwunasta. Zdziwiłem się bardzo sprawdzając swoje wiadomości. Tak jak przewidziałem rodzice jednak mimo obietnicy nie wrócili do domu tylko pojechali do prac. Wygramoliłem się spod uścisku mojego chłopaka, patrząc na jego przystojną twarz, po czym rozejrzałem się po salonie. Ponownie objęło mnie zdziwienie widząc na stoliku kanapki i szklanki z sokiem, a także karteczkę, w której Somin oznajmiła, że musiała o dziesiątej wyjść, gdyż jej rodzina miała wrócić o jedenastej do domu. Cały świat w tej chwili był przeciwko mnie, ale na szczęście Jungkook jeszcze spał i nie wypytywał mnie o to co w nocy poruszyłem. Przeciągnąłem się, następnie zabierając za pałaszowanie śniadania przygotowanego przez dziewczynę. 

W pewnej chwili, poczułem jak ktoś mnie przytula, więc mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem.

- Też zjedz. Ona nawet kanapki robi smaczniejsze niż te przygotowane przeze mnie - wziąłem szklankę w swoją rękę, upijając łyk soku.

- Moment, daj mi się trochę rozbudzić - powiedział nieprzytomnym głosem, kładąc podbródek na moim ramieniu.

- Jak ty wstajesz taki nieprzytomny do szkoły to nie wiem, jak piszesz na lekcji - zachichotałem, wypijając napój do końca - Pójdę to odłożyć i się ubrać. - oznajmiłem, całując chłopaka w policzek.

- Nie pozwolę - wzmocnił uścisk wokół mojego ciała. - Nie zostawiaj mnie tutaj no.

- Za chwilę południe, więc najwyższa pora wstawać. - zachichotałem na jego reakcję - Pójdziemy na spacerek jak się ubierzemy.

- Chciałem się z tobą polenić - wydął dolną wargę. - Weekend jest. Przeznaczam zazwyczaj na to czas.

- Ale i tak się trzeba się ubrać - wtuliłem się w niego. - Nie sądzisz?

- Właśnie wtedy się nie ubieram - pocałował mnie w policzek, uśmiechając się zaspanie.

- No dobra. To co? Lenimy się? - odwróciłem się, siadając okrakiem na chłopaku.

- Spełniasz moje marzenia - splótł nasze dłonie ze sobą. - Po zajęciach i próbach mam ochotę jedynie siedzieć i nic nie robić.

- Tylko musimy się przenieść z kotami do mojego pokoju - uśmiechnąłem się przyjemnie - Nie wiadomo, kiedy moi rodzice wrócą.

- Rozumiem - odwzajemnił ten gest. - Weźmiesz kotki? Ja cię zaniosę do góry.

- Umiem chodzić, Kookie - zachichotałem, starając się poluźnić jego uścisk.

- W to nie wątpię - cmoknął mnie w usta. - To co bierzesz kotki?

- Wezmę, ale ty weź swoje śniadanie - zacząłem go bić w ręce - No puść mnie. Nie musisz nosić takiego ciężaru.

- Nie jesteś ciężki, jesteś leciutki, koteczku - zaczął mnie całować po twarzy.

- No dobrze. Zanieś mnie. Wezmę kotki, ale za karę musisz tutaj zejść z powrotem i posprzątać po śniadaniu. Podaj mi też koc i poduszkę. Nie chce, żeby tata się dowiedział o waszym nocowaniu. Dobrze wiesz dlaczego. - dłonią zatrzymałem jego głowę, zaprzestając dalszym całusom.

- Tak, tak wiem - westchnął, podając mi najpierw ciepły materiał oraz poduszkę, a na to położył kociaki, które sobie smacznie spały, następnie wstając z kanapy.

- Teraz już jest ci ciężko. Mam rację? - spojrzałem na niego niepewnie.

- Nie - zaprzeczył, kręcąc głową. - Lekko mi jest.

- Jak wolisz - westchnąłem, a chwilę później byłem już na swoim łóżku - Tylko najpierw zjedz swoje śniadanie. Potem dopiero wynieś talerze - uśmiechnąłem się słodko, przykrywając kocykiem kotki.

- Mhm - pocałował moje czoło, również się uśmiechając, ale w inny sposób niż ja. Bardziej czuły. - To ja niedługo wracam.

- Masz max osiem minut - oznajmiłem, biorąc telefon, w którym włączyłem stoper - Jak się wyrobisz to dostaniesz to inne buzi.

- To niejest sprawiedliwe! - krzyknął, wybiegając truchtem z mojego pokoju. Zaśmiałem się cicho, postanawiając się pobawić z kotkami, które zdążyły się w tym czasie przebudzić na tyle, żeby od razu zacząć wspólną zabawę. Naprawdę byłem wdzięczny Jungkookowi, że dał mi takie zwierzątko, które jak mówił, domagało się dużo uwagi, bo potrzebowałem kogoś kto by sprawiał mi radość. Teraz był to on sam, Mikuś oraz Minnie, która również zasiedliła się na stałe w moim sercu.

Jungkook sprytnie zdążył przed czasem. Wrócił do mojego pokoju z małym uśmiechem na twarzy, który zwiastował wygraną. - Udało mi się - odparł, kładąc się na łóżku. - Nigdy tak szybko nie sprzątałem.

- To dopiero początek - pokręciłem głową z uśmiechem, który po chwili znikł - A zjadłeś śniadanie? - spytałem cicho.

- Zjadłem - potwierdził, klepiąc się po brzuchu.

- To co robimy? - spojrzałem na niego przelotnie, zaraz wracając wzrokiem do kotków.

- Najpierw obiecane buzi, a potem co tylko chcesz - mimo że nie patrzyłem się na niego, wiedziałem, że na jego twarzy pojawił się ten uśmiech, który uwielbiałem.

- Ja nie zacznę tego pocałunku - spojrzałem na niego tylko, po czym ponownie spuściłem wzrok. - Nie potrafię, więc jak chcesz to możesz ty.

- Dobrze, koteczku - mruknął i podniósł moją głowę tak by mógł zajrzeć mi w oczy, uśmiechając się lekko.

Ujął moją twarz w swoje dłonie, zaczynając gładzić policzki kciukami, a następnie zaczął muskać moje usta delikatnie oraz czule. Dopiero po jakimś czasie zaczął przymierzać się do tego drugiego pocałunku, który zrealizował chwilę później. - Jesteś taki słodziutki – stwierdził, kiedy odsunął się na kilka centymetrów ode mnie. - I tylko mój.

- Yhym... - pokiwałem głową, ponownie spuszczając wzrok. - Co dalej? - przetarłem sobie oko ręką.

- Co chcesz teraz robić? Mi to obojętne szczerze - stwierdził cicho. - Wszystko w porządku?

- Tak - odpowiedziałem krótko, wysilając się na mały uśmiech - Nie wiem.... Planowałem dzisiaj aktywny dzień. Nie mam planu na dzień dla lenia. Nigdy nie mogłem mieć takiego dnia.

- Jak chcesz to możemy gdzieś wyjść - wzruszył ramionami. - Ja zazwyczaj leżę i odpoczywam, ale to się tobie szybko nudzi.

- Chciałeś zostać. Nie zamierzam cię zmuszać do wysiłku, skoro jesteś zmęczony całym tygodniem - położyłem się, odwracając do chłopaka plecami.

- Ale nie umrę, jeśli się przejdę z tobą na spacer - zaśmiał się cicho. - Aż takim leniem nie jestem.

- A ja nie jestem takim egoistą. Chciałeś jeden wolny dzień od wychodzenia z domu to go masz - westchnąłem cicho, przymykając oczy - Pragniesz odpocząć i rozumiem to. Nie poświęcaj się dla mnie.

- To będę miał go kiedy indziej - chłopak lgnął, przyciągając mnie do siebie jedną ręką. - Jiminnie... Chodźmy gdzieś. Proszę.

- Ale nie chciałeś... - zacząłem, lecz chłopak mi przerwał.

- Nie chciałem, ale teraz - zaakcentował ostatnie słowo. - Chcę.

- Jak chcesz to dobrze. Weź ciuchy i idź się ubrać do mojej łazienki, a ja przebiorę się tutaj - pokierowałem go cicho.

- W porządku, koteczku - westchnął, wstając z materaca po czym ze swojej torby wybrał rzeczy i już kierował się do toalety, ale jednak podszedł do mnie by krótko pocałować moje usta. - Nie bądź już taki smutny, nie lubię cię takiego, wolę twój uśmiech - pstryknął mnie w nos, uśmiechając się lekko oraz nie dając mi odpowiedzieć, wyszedł z pokoju.

Singer To Love |Kookmin [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz