I. Pojmanie

2.1K 106 56
                                    


Powietrze na pustyni było suche i przesycone żarem. Z każdym oddechem drażniło płuca, niosąc ze sobą drobinki pyłu, który unosił się wszędzie dookoła.

Po wydarzeniach, które miały miejsce na Jakku, kiedy to stał się świadkiem zagłady całej wioski oraz zamieszkujących ją cywilów, Poe Dameron nie przepadał zbytnio za tego typu miejscami. Nadal miał w pamięci obraz Kylo Rena, tego odzianego od stóp do głów w czerń monstrum, który zaledwie jednym niedbałym gestem dłoni zatrzymał w powietrzu wystrzelony przez niego strzał z blastera. I choć Poe zdołał zbiec z niewoli Najwyższego Porządku, związane z tym wspomnienia nadal prześladowały go w najgorszych koszmarach. Czasem mógłby nawet przysiąc, że czuje, jak Ren ponownie wdziera się do jego umysłu, wywlekając na wierzch jego wspomnienia, marzenia oraz najskrytsze sekrety...

Lecz wyprawa na Tatooine, której podjął się „najlepszy pilot Ruchu Oporu" być może nareszcie położy kres panoszeniu się Najwyższego Porządku i Kylo Rena. Poe nie wiedział, jak wygląda Ren, gdyż miał okazję widzieć go tylko wtedy, gdy mężczyzna ukrywał swą twarz pod czarną maską ozdobioną srebrnymi pasami (mówiono, że jest to jakiś symbol jego przynależności do Zakonu Ren), jednak podczas pewnej misji zwiadowczej jednemu ze szpiegów Ruchu Oporu udało się uchwycić twarz Rena na holografie. Obraz nie należał do zbyt wyraźnych, został bowiem zrobiony z daleka, lecz wystarczył. Pokazano go Finnowi, byłemu szturmowcowi Najwyższego Porządku, który pomógł Poe zbiec z niewoli, a później odniósł bardzo ciężkie rany w starciu z Renem. Na szczęście, zdołał już wydobrzeć. Co więcej, był on jedną z nielicznych osób, które miały okazję ujrzeć Rena bez maski. Dzięki temu rozpoznał swego okrutnego oprawcę na holografie. Obraz rozesłano do wszystkich szpiegów Ruchu Oporu, planując zasadzkę na Rena. Przez długi czas do dowództwa nie docierały żadne nowe informacje, aż w końcu, po długich miesiącach oczekiwania, niemal w tym samym czasie, gdy z dobrowolnego wygnania powrócił legendarny mistrz Jedi, Luke Skywalker, wreszcie dostali cynk od robota szpiegowskiego wysłanego na Tatooine. Kilkukrotnie widziano tam Rena. Co najdziwniejsze i chyba najbardziej niezwykłe – w towarzystwie młodej kobiety. Wspólnie toczyli się od kantyny do kantyny, topiąc worki kredytów w oceanie taniego lumu.

Kiedy Dameron przypomniał sobie obraz tego sługusa Snoke'a z holografów dostarczonych im przez droida – roześmianego i wyglądającego na całkiem zadowolonego z życia – krew w nim zawrzała. Ten śmieć mordował kogo popadnie, nie oszczędzał nawet Mocy ducha winnych cywilów, a później, jakby nigdy nic, zabawiał się na Tatooine z jakąś młodą kriffing siksą! Ten człowiek nie miał w sobie ani krzty sumienia, ani odrobiny moralności. Pilot nie rozumiał, jakim sposobem Ren może w ogóle patrzeć na siebie w lustrze...

Poe na moment odsunął swe rozważania na bok. Rozpłaszczony na dachu budynku znajdującego się w pewnej odległości od kantyny, w której ostatnim razem widziano Rena, sięgnął po swą makrolornetkę. Przyłożył ją do oczu. Odczekał chwilę, aż obraz się ustabilizuje i skierował urządzenie na wejście do kantyny. Nadal nic. Rycerzyk Snoke'a wlazł tam już kilka godzin wcześniej. Czy to możliwe, żeby wyczuł obecność żołnierzy Ruchu Oporu i wymknął się jakimś tylnym wyjściem? A może... Sam postanowił urządzić pułapkę? Na nich...

Dameron poczuł, że nagle zupełnie zaschło mu w gardle, a jego żołądek ścisnął paniczny strach. Wraz z kilkoma innymi rebeliantami przyleciał na Tatooine, żeby złapać Rena, ale zrobił to po kryjomu, bez zgody generał Organy. Jego piloci przyczaili się na wąskich uliczkach Mos Eisley, czekając aż Ren wyjdzie z kantyny, aby go dorwać i zabrać przed oblicze dowództwa. Nie chcieli urządzać burd w kantynie. Takie zamieszanie nie było im do niczego potrzebne. Jeśli jednak popełnili błąd? Gdyby Ren im zwiał, na następną szansę zgarnięcia go mogliby czekać kolejne długie miesiące... Fierfek, trzeba było od razu wpaść do tej speluny i wywlec stamtąd tego pachołka Snoke'a... Jasne, nie byłoby to łatwe, ale ludzie Poe nie byli żółtodziobami. Doskonale potrafili radzić sobie z groźnymi przeciwnikami. Już miał zamiar dać im znać, aby wkroczyli do kantyny, lecz nagle dostrzegł jakieś poruszenie przy wejściu. Z budynku wyłoniła się młoda, ciemnowłosa kobieta mająca na sobie znoszony kombinezon pilota w jasnozielonym kolorze, który na pewno pamiętał lepsze czasy oraz czarne buty, długie do kolan. Uwagi Poe nie umknęły także dwie kabury z tkwiącymi w nich blasterami – jedna umieszczona na prawym, druga na lewym udzie dziewczyny. Zaraz za nią na zewnątrz wyszedł, a raczej wytoczył się, Ren. Jednym ramieniem objął szyję swej towarzyszki i pochylił głowę, niezdarnie usiłując cmoknąć ją w usta, ale odepchnęła go z obrzydzeniem. Pozwoliła jednak, aby oparł się na niej całym ciężarem swego ciała, gdyż inaczej nie miałby siły iść. Poe uśmiechnął się półgębkiem.

Star Wars - PoświęcenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz