rozdział 《III》

852 38 31
                                    

P.o.v. Lucy

Wstałam dość wcześnie,poszłam do łazienki.Wzięłam prysznic,i ubrałam się w białą bluzkę, jeansy z wysokim stanem i do tego kurtkę skórzaną.
Ubrałam jeszcze buty i zeszłam na dół, w kuchni była Sasha.
-Hej,zjesz jajecznicę?-zapytała z uśmiechem.
-Tak jasne.-odpowiedziałam.
Po chwili już zjadłam swoją porcję, posprzątałam po sobie i wyszłam z domu.Poszłam do Carla.Zapukałam, otworzył mi Rick,zaprosił mnie do środka.
-Carl, Lucy do Ciebie!-zawołał syna-powinien zaraz zejść.-dokończył.
-Więc jakie masz plany na dzisiaj?-próbował toczyć rozmowe.
-Koło południa jade z Darylem na wypad.-powiedziałam
-To dobrze ,długo was nie będzie?-zapytał.
-Jakieś dwa dni coś takiego-powiedziałam.I zaraz po tym na dół zszedł Carl.
-Cześć Lucy.-przywitał się.
-Ta cześć,możemy pogadać?-zapytałam.
-Tak jasne, tato to my idziemy,pa-powiedział i wyszliśmy.
-To o czym chcesz pogadać?-zaczął temat.
-Chciałam się zapytać ile masz wogule lat?-widać że zdziwiło go to pytanie.
-Około szesnaście a co?-wyraźnie był zaciekawiony.
-To by się zgadzało-powiedziałam sama do siebie.
-Co by się zgadzało?-dopytywał dalej
-Bo wtedy jak zostałeś postrzelony to ja byłam w tym czasie na farmie ojca Maggie. -powiedziałam.
-Co jak to?-zapytał, a gdy miałam odpowiedzieć,przypomniałam sobie, przecież zaraz mam się spotkać z Darylem na drugim końcu osady.Jeszcze muszę pójść po plecak do domu.
-Później ci wytłumacze, a teraz muszę szybko biec do domu.-powiedziałam i od razu pobiegłem w stronę domu,
a Carl za mną.Wbiegłam szybko do domu po plecak spakowałam do niego potrzebne rzeczy,i zbiegłam na dół wybiegając z domu.Przed domem stał Carl,ale nie miałam mu czasu teraz tłumaczyć tego dlaczego się tak śpieszę. Pobiegłam w stronę bramy. Chwilę po tym byłam pod bramą.Na szczęście Daryla jeszcze nie było. Pod bramę dobiegł Carl.
-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytał lekko zdyszany.
-Jestem umówiona na wypad z Darylem- wytłumaczyłam.
Odwróciłam się i zobaczyłam że już idzie.
- Cześć ,to co jedziemy?- zapytał.
-Jasne, a czym?-odpowiedziałam
-Motorem-powiedział A mnie zaczął boleć brzuch, że stresu.
Kiedy miałam 11 lat miałam wypadek na motorze.Jechałam z tatą dość szybko gdy nagle na drogę wyskoczył pies.Tata tracił panowanie nad motorem ,i wjechał w inny samochód.
Na szczęście nic poważnego się nie stało.Ja miałam złamaną rękę.Tata lekki wstrząs mózgu.Ale od tamtego czasu boje się jeździć na motorze.
Daryl chyba zauważył że coś jest nie tak.
-Co jest?-zapytał
-Nie wszystko okey-odpowiedziałam trochę speszona.Musiałam skłamać przecież tylko przeze mnie nie będzie zmieniał planów.Daryl wsiadł na motor ,już miałam wsiadać gdy Carl podszedł do mnie i mnie przytulił .Po chwile nie pewnie odwzajemniłam gest.Odsunął się odemnie,
-Uważaj na siebie - powiedział i się uśmiechnął.
-Tak , dzięki-powiedziałam lekko niezręcznie.
Wsiadłem na motor i pojechaliśmy.
Jechaliśmy bardzo szybko więc mocniej objełam Daryla i zamknęłam oczy. Bałam się.Naprawdę bardzo się bałam.Poczułam że motor sie zatrzymał.Otworzyłam oczy zobaczyłam że jesteśmy pod galerią. Zeszłam z motoru,potem kusznik.
-Dobra,mów o co chodzi.-powiedział.
-O nic .-odpowiedziałam nie zamierzałam mu nic mówić.
-Lucy przecież widze-powiedział A ja się trochę wkurzyłam.
-Nic ci nie powiem -powiedziałam wkurzona.I poszłam zabiłam jednego sztywnego.Nagle stanął przede mną Daryl.
-Dlaczego nic nie powiesz?- powiedział troszkę podwyższonym tonem.
-Bo nie chce o Tym mówić!!!-krzyknęłam i pobiegłam.
Daryl pobiegł za mną,złapał mnie za rękę .
-Czego jeszcze chcesz ?!?- wrzasnełam.
-Przepraszam-powiedział.
-Co?-powiedziałam już spokojnie.
-Przepraszam za to że dopytywałem.- powiedział zmartwiony.
-Dobra,sorry że krzyczałam.-powiedziałam oschle.-Chodźmy już.

P.o.v Daryl (wow ktoś inny)

Weszliśmy do galerii.Rozdzieliliśmy się z Lucy ja miałem sprawdzić sklepy po prawej stronie ,a ona po lewej.
Weszłam do sklepu z ubraniami.
Wziąłem trochę dla ludzi z osady.
I wyszłem,poszłem do następnego,sklep spożywczy.
Sporo jedzenia,wziąłem najpotrzebniejsze i wyszłem.
Gdy miałem wejść do następnego usłyszałem hałas w sklepie naprzeciwko.Tam gdzie miała być Lucy. Szybko tam pobiegłem weszłem do sklepu i napreżyłem kusze .Szłem powoli sprawdzając każdy regał.
Usłyszałem szmer zasobą szybko się odwróciłem i zobaczyłem mężczyznę który trzymał broń przy głowie Lucy.

P.o.v Lucy
Przeszukiwałam półki,gdy nagle ktoś zakrył mi usta i przystawił nóż do gardła.
-Nie kombinuj to nic ci się nie stanie-powiedział męski głos. Żaden dupek nie będzie mi mówić co mam robić. Wyrwałam się, pobiegłam przed siebie ale  on był szybszy, przewrócił mnie, a ja ręką strąciłam rzeczy z półki robiąc przy tym hałas.Facet mnie podniósł i znów przyłożył mi nóż do gardła.
-Negan będzie z Ciebie zadowolony-powiedział z obrzydliwym uśmieszkiem.Po chwili usłyszałam szmer przy wejściu do sklepu.Cholera jestem pewna że to Daryl.Super no to jest wy w dupkie bo ten facet to usłyszał.Pociągnął mnie w stronę odgłosu.Po chwili zauważyłam kusznika specjalnie zrobiłam hałas,żeby się odwrócił.Gdy to zrobił zaczął celować  w tego faceta.
-Rzuć broń  to nie stanie jej się krzywda-powiedział.Daryl dalej nie odpuszcza.Ma uparty charakter ale to dobrze w tych czasach,bo dzięki temu jest twardy.
-Najpierw ty ją puść ,to się dogadamy.- powiedział nieźle wkurzony.
-Ostrzegałem-powiedział,a ja w tym momencie poczułam silny ból w lewym ramieniu.Gdy na nie spojrzałam zamurowało mnie, ten skurwiel wbił mi nóż w ramie, i to tak głęboko że nie było widać ostrza,upadłam.Daryl gdy to zauważył zastrzelił tego faceta i podbiegł do mnie ,zawiesił kusze na plecy, wziął mnie na ręce i zaczął biec w stronę motoru.Posadził mnie bardziej z przodu usiadł zamnął.Trzymał ręce na kierownicy,dzięki czemu mogłam się o nie opierać.Poczułam że mdleje.
-Przepraszam -powiedziałam słabo.
-Nie zamykaj oczu-powiedział,i przyśpieszył.
-Cholera-odpowiedział.Potem była tylko ciemność.Zemdlałam.
P.o.v. Daryl
Jechałem już 10 minut,dziewczyna traciła dużo krwi. Była dalej nieprzytomna.Wkońcu podjechałem pod bramę.
-Otwórzcie bramę!- krzyknąłem.Bramę otworzył Glenn.Wziął Lucy na ręce, i pobiegł w stronę lecznicy.Ja zeszłem z motoru.Z daleka biegł Rick i Maggie , po chwili byli pod bramą.
-Co się stało?-zapytał zdezorientowany Rick.
-Jakiś dupek nas zaatakował,najgorsze że Lucy jest ranna.-odpowiedziałam wprowadzając motor na teren Alexandri.
-Gdzie ona jest?!?-Maggie zaczęła panikować.
-Spokojnie,Glenn  zabrał ją do lecznicy.-po moich słowach pobiegła w stronę szpitala.Rick zamknął bramę, i pobiegliśmy za nią.Wbiegliśmy do budynku.
-Co z nią?-zapytałem Rosite,bo nigdzie nie widziałem Denise.
-Jeszcze nie wiadomo-powiedziała.
-Daryl spokojnie-powiedział Glenn.
-Co tam się stało?- zapytał Rick.
-Byliśmy z Lucy w galerii ona miała sprawdzić sklepy po prawej stronie ja po lewej.Nagle usłyszałem hałas w sklepie w którym miała być.Gdy wszedłem do tego sklepu zobaczyłem jakiegoś gościa który trzymał nóż przy gardle Lucy. Nagle ten facet wbił nóż w jej ramię. Zastrzeliłem to wziąłem ją na ręce i przyjechaliśmy tutaj.-odpowiedziałem wszystko. Z pokoju wyszła Denise podeszliśmy do niej.
-Słuchajcie,straciła dużo krwi.Dlatego może się obudzić dopiero za tydzień,dwa lub nawet mięsiąc.-gdy to  usłyszałem,wybiegłem z budynku.Pobiegłem w stronę bramy.Ktoś za mną biegł Ale nie bardzo mnie to obchodziło.Wziąłem motor i pojechałem przed siebie.
-----------------------------------------------------

Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale  mam dużo sprawdzianów.
Rozdział ma 1125 słów.
REKORD.
Przepraszam za błędy.

Paa💕

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz