rozdział XXXII

246 8 1
                                    

Dziewczyna stała w osłupieniu. Wkońcu się odezwała.

-Czekaj co?

-Chce zabić Negana. -powtórzyłam.

-Nie wiem czy to dobry pomysł.

-Beth, nie chce czekać aż Rick zacznie działać, ile to będzie trwać? Miesiąc... Dwa... Trzy... Może pół roku? Nie chce żyć z myślą że morderca Carla i Glenna żyje sobie tak spokojnie. Nie musisz mi pomagać, nie będę cię do tego zmuszać. -przerwałam.

Czekałam na jaki kolwiek znak że się zgadza, ale odpowiedziała mi cisza. Wzruszyłam ramionami i odeszłam. Dziewczyna złapała mnie za nadgarstek, ale go wyrwałam.

-Poczekaj jeszcze kilka dni, zaczniemy działać. -powiedziała.

-Nie mogę. -powiedziałam stanowczo i poszłam dalej w stronę bramy.

Wsiadłam do auta i pojechałam w stronę sanktuarium. Mniej więcej wiem gdzie to jest więc powinnam trafić.

Wiem, że Beth zaraz pojedzie do Alexandrii, ale zanim wymyślą plan czy cokolwiek co będą chcieli zrobić, będzie po wszystkim.

Po około godzinie, moim oczom w oddali ukazała się najprawdopodobniej siedziba Zbawców. Przejechałam jeszcze pare metrów i stanełam, wziełam plecak i potrzebne mi rzeczy między innymi nóż, pistolet i snajperke. Poszłam w kierunku opuszczonego wieżowca.

Weszłam na góre budynku, który stał niedaleko osady. Chciałam mieć dobry widok, żeby dobrze strzelić.

Ściągnełam z pleców plecak i położyłam pod ścianą,to samo zrobiłam z bronią.

Przygotowałam sobie coś na czym mogłam oprzeć broń, po czym czekałam tylko aż Negan wyjdzie na zewnątrz.

Jacob

Otworzyłem oczy. Spojrzałem na łóżko dziewczyny, nie było jej. Mam dziwne przeczucie, że to nie wróży nic dobrego. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się. Zauważyłem że nie ma jej rzeczy.

Wyszedłem na zewnątrz, rozejrzałem się po osadzie, nigdzie jej nie ma. Podeszłem do jakiegoś mężczyzny.

-Cześć, wiesz może kto miał rano warte? -zapytałem, wyglądał na kumatego.

-Wydaje mi się że Jerry.

-Wiesz może gdzie go znajdę? -powiedziałem. Mężczyzna rozglądnął się. Po czym wskazał głową, miejsce w oddali.

-Tam siedzi. -odwróciłem się. Faktycznie siedział tam meżczyzna, który wczoraj z nami rozmawiał.

-Dzięki. -powiedziałem na odchodne.

-Jerry tak? -mężczyzna w odpowiedzi kiwnął głową, po czym wstał i skierował swój wzrok na mnie.

-Słyszałem że miałeś rano warte. Czy taka niska dziewczyna, blond włosy, wyjechała gdzieś dzisiaj? -zapytałem szybko.

-Tak, powiedziała że jedzie do Alexandrii.

-Okej, dzięki. Pojadę tam. -pobiegłem w stronę bramy. Wsiadłem na motor i pojechałem do osady.

Po około godzinie byłem na miejscu. Rosita otworzyła mi bramę, a ja wjechałem do środka. Zeszłem z motoru i podeszłem do dziewczyny.

-Co ty tu robisz? -zapytała.

-Czy Lucy tu jest? -zignorowałem jej pytanie.

-Przecież była z tobą.

-Cholera. Gdzie jest Kate? -powiedziałem szybko.

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz