rozdział《XXI》

297 22 14
                                    

Pov. Lucy

-Mam pomysł...-powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Enny -kij wylądował przy twarzy Ricka.
-Meeny-kij wylądował przy twarzy Sashy.
-Miny -tym razem przy twarzy Carla.
-Moe-Beth.
-Catch-Eugene. Potem przeszedł na drugą strone.
-a tiger -Maggie.
-by his toe-Abraham.
-If -Rosita.
-He hollers.-podszedł do mnie. Każdy z nas chciał aby wypadło na niego.
-let -kij znalazł się przy twarzy Daryla.
-him go.- wypadło na Glenna.
-My mother-znowu wskazał na mnie.
-told me -wskazał na Ricka.
-to pick-wskazał na Maggie.
-the very- wskazał na Eugena.
-best-wskazał na Sashe.
-one.-Daryla.
-And-Rosite
-are-Abrahama.
-you-Maggie. Stał chwile na środku i patrzył na nas widziałam że sprawia mu to ogromną radość.
-IT...- wskazał na Carla. Poczułam że mój świat się zawalił. Po moich policzkach zaczęły płynąć strumienie łez. Zdjął z jego głowy kapelusz i żucił gdzieś na bok
-Jeżeli czegoś spróbujcie, zabije innych. Możecie mrugać,oddychać i płakać, napewno będziecie to robić.-powiedział i uderzył go z całej siły kijem w głowę. Czułam jakbym dusiła się własnymi łzami, słyszałam krzyki Ricka i reszty. Próbowałam coś wydusić z siebie ale nie mogłam po prostu patrzyłam, nie mogłam w to uwierzyć. Jakaś część mnie w tej chwili umarła. Wszystkie wspomnienia wróciły.Podniósł się, popatrzył na mnie.Z jego głowy lała się krew która kapała na jego twarz.
-Lucy przepraszam za wszystko.-wydusił z siebie. Negan po raz drugi uderzył go. Upadł, już się nie podniósł.

- Hej co się dzieje, płakałaś?- zapytał z troską.
-Nie ważne, nie chce o tym mówić. - powiedziałam. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, Carl szybko ją otarł. Popatrzyłam mu głęboko w oko. Złaczył nasze usta w namiętnym pocałunku, potem kolejnym i kolejnym.

Kolejne uderzenie. Leżał nie ruchomo, nie oddychał.

Zobaczyłam jak Carl rozmawia z jakąś dziewczyną. Laska strasznie się do niego przystawiała. Dobra mam pomysł . Trochę się zabawimy. Odegramy scenkę. Podeszłam do nich szybko.
-Cześć Carl.-powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Już czuje jak tą laske zżera zazdrość.
-Przedstawisz mnie ? - zapytałam ze sztucznym przesłodzonym uśmieszkiem.
-Yyy... Tak jasne. Enid to jest Lucy, Lucy to jest Enid.- powiedział nieźle zdezorientowany.
-Tak ja muszę iść.-powiedziała i weszła do jakiegoś domu , chyba Olivi.
-Co to było?- zapytał Carl lekko się śmiejąc.
-A co nie jesteśmy razem?- zapytałam z uśmiechem.
-Nie no jesteśmy- powiedział zdziwiony. No teraz przynajmniej wiem na czym stoję.

Kolejne uderzenie. Jego to nie bolało ale mnie coraz bardziej.

-Dzień dobry, księżniczko- powiedział. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. A potem w kolejnym i kolejnym. Podniósł mnie, owinełam nogi wokół niego.Usiadł na łóżku nie przerywając pocałunków. Zaczęłam bawić się jego włosami. Odrywaliśmy się tylko od siebie żeby złapać oddech. Ktoś wszedł do pokoju. Momentalnie zeszłam z niego. To Glenn.
-Cześć. Przepraszam że przeszkadzam, ale my z Maggie wychodzimy masz śniadanie w kuchni.- powiedział lekko się śmiejąc.
-Okey. Dzięki,pa.-powiedziałam. Zamknął drzwi. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się śmiać. Carl też zaczął się śmiać, ale to bardziej z mojej reakcji.

Nie mogę w to uwierzyć, jego już nie ma i nie będzie już nigdy...
Popatrzyłam na Ricka był załamany, wiem że będzie trudno mi się pozbierać ale da radę, musi dla Judith.
-Moja dziewczynka się pobrudiła.-powiedział Negan znów się zaśmiał, coś czuję że ten śmiech zostanie nam długo w pamięci. Miałam ochotę go zabić ale nie chciałam aby kto kolwiek jeszcze ucierpiał. Ten dupek popatrzył w moją strone i podszedł do mnie. Daryl się spiął, mam nadzieję że nie zrobi nic głupiego.
-Strasznie to przezywasz słońce...-nie miałam zamiaru się odzywać.
-Cholera, byliście razem?- próbował udawać że to co kolwiek go interesuje.
-Więc patrz.-powiedział i podstawił mi kij cały we krwi.Patrzyłam cały czas na ciało Carla.
-PATRZ!!!-krzyknął. I stało się to czego się obawiałam. Daryl wstał i przywalił Neganowi w twarz. Trzech zbawców przywarło go do ziemi. Negan złapał się za szczękę, był widocznie wkurzony.
-Nie, tego właśnie nie wolno wam robić.-krzyknął. Bałam się żeby nic mu nie zrobił. Patrzyłam na każdy najmniejszy ruch. Podszedł do nich Dwight, wycelował kuszą w głowę Daryla.Mój oddech się przyśpieszył, tak samo jak i bicie serca.
-Zabić go?-zapytał Dwight. Negan popatrzył na mnie potem na Daryla.
-Nie zasłużyłeś.-przerwał na chwilę.-Do szeregu z nim!-rozkazał. Dwight i dwóch innych zbawców pociągneło go na miejsce.
-Co to miało być?!?- zapytałam po cichu z wyrzutem. Kompletnie zignorował moje pytanie.
-Widzę że nie pojeliście ,kim jestem i do czego jestem zdolny. Trzeba wam to jeszcze raz wytłumaczyć. Więc...
Do dzieła.-powiedział. I uderzył Glenna.Potem jeszcze raz. Słyszałam krzyki i płacz Maggie. Glenn się podniósł miał zmasakrowaną twarz. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, jak i wszyscy. Mimo że znałam go krótko był jedną z osób na których zależy mi najbardziej. Mogłam z nim zawsze porozmawiać.
-Przywaliłem ci tak mocno że oko ci wypadało. -zaśmiał się Negan.
-Maggie, znajdę cię.-ledwo co powiedział. Maggie traciła już równowagę na kolanach, to było dla niej za dużo.
-Przepraszam, widzę że to was poruszyło... ale takich zachowań nie akceptujemy.- walnął to znowu,znowu i znowu... Z jego głowy została tylko miazga. To jest po części moja wina gdybym zachowała się inaczej to Glenn by żył, a dziecko Maggie miało by ojca. A teraz nawet nie wiadomo czy się pozbiera.
-Dobra.Myślę że dostaliście już nauczkę. Zostawiamy wam camper , żebyście mieli jak wrócić.-powiedział, odwrócił się w stronę w samochodów. Już miał iść...
-Zapomniałbym... Daryla bierzemy ze sobą.- dodał. Dał jakiś znak ludziom i kilku z nich wzięło go i wepchało do auta. Coś we mnie pękło.
-Spróbujesz czegoś Rick, a przywiozę ci go w kawałkach.-Zaśmiał się.
-Papa.
Zbawcy odjechali a my siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin. Wiedziałam że ktoś już wstał. Ale nie bardzo kontaktowałam .Podeszła do mnie Rosita. Pomachałami ręką przed twarzą. Końcu się ocknełam.
-Lucy... Musimy jechać... Wiem że to boli, ale jesteś silna.-powiedziała.
-Skończ. Wrócimy tam i co... I będziemy dawać temu dupkowi nasze zapasy, będziemy kolejnymi jego przy dupasami. Nie mam nikogo, Carl był dla mnie wszystkim dał mi nadzieję na to że  ten świat mógłby być lepszy. I to wszystko znikło wyciągu jednej sekundy, sekundy w której przestał oddychać.-powiedziałam.

Była długa cisza wszyscy zastanawiali się nad tym co powiedziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Była długa cisza wszyscy zastanawiali się nad tym co powiedziałam. Podszedł do mnie Rick, miał czerwone i spuchnięte oczy od łez.
-On dla nas też był ważny, nie możemy nic zrobić mają Daryla. Musimy zawieść Maggie na wzgórze. Zrób to dla niej. Proszę...- powiedział.
-Okey...- uległam. Wstałam  I pomogłam im wziąść ciało Carla a potem Glenna. Wsiedliśmy do campera i pojechaliśmy.

😱😱😱😱😱😱😱😱😱😱😱😱😱😱

R.I.P CARL
R.I.P GLENN

Przepraszam za błędy, komentarze i gwiazdki motywują.
Do następnego...
Pa❤

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz