Serce zaczęło mi szybciej bić a ręcę trzęść się. Usłyszeliśmy gwizdanie które z każdą chwilą było głośniejsze. Przez bramę było widać cień mężczyzny z kijem bejsbolowym na ramieniu. Negan uderzył trzy razy Lucille w bramę.
-Mała świnko! Mała świnko! Wpuść mnie. -powiedział. Stałam tam jak zamurowana jednak Rick postanowił się ruszyć. Podszedł do bramy, otworzył najpierw jedną potem drugą ,podeszłam do nich.
-Rick, stęskniłem się!- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Pośpieszyliście się.- powiedziałam obojętnie.
-Lucy tak? Po prostu nie mogłem się doczekać.
Rozglądałam się po wszystkich zbawcach, wzrok zatrzymałam na jednej osobie, dokładniej na Darylu. To nie był Daryl jakiego znałam, miał na sobie jakieś brudne ciuchy z literą A namalowaną jakimś sprejem lub farbą. Poszłam wolnym krokiem w jego stronę. Negan stanął przede mną.
-Słońce, nie możesz do niego podejść.
Teraz stanął obok mnie i objął mnie ramieniem, poczułam obrzydzenie.
-Nie możesz też do niego mówić ani patrzeć na niego, bo może się zdarzyć nie miły incydent.-przerwał. Popatrzył to na mnie to na niego.
-Jesteś jego córką? Widać podobieństwo.
Odwróciłam zwrok nie chciałam żeby kto kolwiek jeszcze zginął z mojej winy. Zdjął rękę z mojego ramienia i wziął do niej Lucille.
-Dobrze potrzymaj ją, bądź dla niej miła.-powiedział i podał mi kij, nie chętnie go wzięłam. Poszedł do przodu.
-Bierzemy się do roboty.- Zbawcy zaczęli wchodzić na teren osady. Było ich około stu może i więcej. Z tego co zauważyłam to nas już jest coraz mniej. Szłam za Neganem koło mnie szedł Rick, a za nami Daryl.
Chodziliśmy od domu do domu, zbawcy zabierali co się im żywnie podobało. Doszliśmy do spiżarni i zbrojowni.
-Zostawimy na początek jedzenie i leki bo macie ich mało...-przerwał. Usłyszeliśmy wystrzał.
-Będzie się działo- uśmiechnął się. Wyszedł szybkim krokiem z budynku i ruszył w stronę lecznicy... Błagam żeby to nie był David. Ja i Rick poszliśmy za nim, Daryl został w zbrojowni. Weszliśmy do wcześniej wspomnianego budynku. David celował do jednego ze zbawców.
-Co ty do cholery wyprawiasz?- powiedziałam.
-Nie pozwolę im zabrać leków.
-Strasznie nie odpowiedzialne...-powiedział Negan.
-David oddaj mi broń, proszę.-wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
-Ona dobrze mówi.-podszedł do niego Negan.
-Masz dwie opcje. Pierwsza możesz oddać jej tą broń i nikomu nie stanie się krzywda. Albo możesz strzelić do jednego z moich ludzi, ale wtedy ktoś ucierpi i coś mi podpowiada że to będzie ona. Chcesz tego?- powiedział, a mnie przeszły ciarki. Po chwili chłopak oddał mi broń.
-Dobrze, Lucy oddaj mi ją.- powiedział Negan, zrobiłam co kazał.
-Widzę że niepowiniście mieć broni, także weźmiemy co do jednej sztuki. Jakoś sobie poradzicie, macie noże i inne tego typu rzeczy.-powiedział. Wziął najpierw broń i kij odemnie potem broń od Ricka. Wyszliśmy z budynku, zbawcy zabrali wszystkim broń, wzięli wszystko ze zbrojowni i sprawdzili czy wszystko się zgadza na szczęście tak było. Wróciliśmy pod bramę, przygotowywali się do odjazdu. Podeszłam do Negana.
-Mam prośbę.-powiedziałam trochę niepewnie.
-No to mów.
-Mogę z nim porozmawiać? - są małe szansę na to że się zgodzi. Westchnął.
-Dobra masz trzy minut, nie więcej.
Podbiegłam do Daryla, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Przytuliłam go mocno on zrobił to samo. Nie wiem ile tak staliśmy ale nasz czas dobiegał końca.
-Nie zostawiaj mnie.- powiedziałam puszczając go.
-JEDZIEMY!!!-krzyknął Negan.
-Posłuchaj mnie, jeżeli coś poszło by nie tak i bym zginął, masz żyć dalej rozumiesz? Nie możesz się załamywać, ludzie będą umierać i ty nie masz na to wpływu. Obiecaj mi.-powiedział. Do moich oczu napłyneły łzy.
-Nie mogę tego zrobić. Nie idź proszę.
-Muszę. David zaopiekuj się nią.-powiedział do chłopaka który patrzył na nas. Daryl zaczął iść w strone samochodów.
-Nie,proszę.-chciałam za nim pójść, ale David złapał mnie od tyłu.
-Zostań. -powiedział, po moich policzkach spływały łzy. Patrzyłam jak odjeżdża. Gdy zniknęli mi z oczu, wyrwałam się z uścisku chłopaka i pobiegłam w stronę domu. Słyszałam jak David coś krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi. Gdy wbiegłam do domu, usiadłam na kanapie i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Usłyszałam że drzwi od domu się otwierają. Chłopak ukucnął przede mną.
-Lucy on wróci.
Złapał mnie z ręce, dopiero teraz zauważyłam że mam lekko zakrwawione rękawy.
-Znów to robisz?
Schowałam ręce. Popatrzył na mnie ze
współczuciem.
-Rób co chcesz ale nie krzywdź siebie. To nic ci nie pomoże...
Przytulił mnie.
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇
🎅Świąteczny maraton 1/3🎅
Dzisiaj jeden rozdział
25 grudnia drugi.
26 grudnia trzeci.Wesołych świąt🎄🎁

CZYTASZ
,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)
FanfictionLucy to 17 latka, żyjąca w świecie który od dwóch lat jest opanowany przez epidemie.Pewnego dnia odnajduje grupe Ricka.Jak poradzi sobie w grupie, skoro przez dwa lata działała sama? ☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆ *Historia oparta na serialu ,,The walking dea...