rozdział《IX》

415 24 4
                                    

P.o.v Lucy
Idę po lesie. Szukam sztywnych, muszę się na czymś wyżyć, jednocześnie poćwiczyć. Od jakiegoś czasu idzie za mną Carl, oczywiście on myśli że o tym nie wiem. Pobiegłam troche dalej, schowałam się za drzewem. Wychyliłam się trochę, zauważyłam że mnie zgubił, schowałam się spowrotem.
-Carl, czemu za mną idziesz?- zapytałam, dalej stojąc za drzewem.
-Wiesz że tu jestem?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Głośno chodzisz.-odpowiedziałam.
-Musimy pogadać.-powiedział.
-Mów.-powiedziałam i w tym samym czasie wyszłam za drzewa, stając metr przed nim.
Troche za szybko to zrobiłam, bo zakręciło mi się w głowie. Co on zauważył. Podszedł szybko do mnie.
-Chodźmy do Alexandri, proszę cię- poprosił z zmartwieniem w głosie.
-Dobra.- zgodziłam się bo wiem że nie odpuści. Szliśmy już troche, Carl złapał mnie za ręke. Po pewnym czasie byliśmy pod bramą.
P.o.v Carl

Bramę otworzył Glenn. Weszliśmy na teren osady.
-Lucy idź powoli do domu, ja cię zaraz dogonie tylko zamienię słówko z Glennem.- powiedziałem i poszła  w strone domu. Poczekałem chwile żeby była na tyle daleko żeby nic nie słyszała.
-Gdzie on jest?- zwróciłem się do Glenna.
- Ta.... Maggie go opierdala. Współczuję mu.- powiedział lekko się śmiejąc.
-Dobra to ja idę do niej- powiedziałem i pobiegłem do niej. Szliśmy w ciszy.
P.o.v Lucy

Weszliśmy do budynku. W salonie siedziała Maggie. Gdy mnie zauważyła podeszła do mnie. I mnie przytuliła.
-Nigdy tak nie rób.- powiedziała i mnie puściła.
-Spokojnie, nie musisz się o mnie martwić, poradzę sobie. Jakieś wieści o Darylu?- powiedziałam. Maggie popatrzyła na Carla. Wiedziałam co to znaczy. Nic nie wiadomo ,nie wiadomo czy żyje i gdzie jest.
-Świetnie.- powiedziałam wkurzona. Pobiegłam szybko do pokoju ,wiedziałam że Carl zaraz za mną pójdzie więc jak tylko weszłam do pokoju zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam głowę o drzwi. Walnełam z całej siły ręką w drzwi. Poczułam straszny ból. Zignorowałam to. Odwróciłam się w stronę pokoju. Nie wierzyłam kogo tam zobaczyłam.
-Cześć- powiedział Daryl.
-O mój boże- powiedziałam i podbiegłam do niego i go przytuliłam. Nie chciałam go puszczać.
-Bo się udusze- zaśmiał się. Puściłam go.
-Nie zostawiaj mnie nigdy.- powiedziałam.
- Wiesz że to nie jest takie proste- powiedział.
-Gdzie byłeś tyle czasu?- zapytałam
-Spotkałem jednego gościa i to trochę zajęło pojechaliśmy do jego osady i po dwóch dniach przyjechaliśmy tutaj. Wogule to mam pytanie.- powiedziałam.
-Wal.- odpowiedziałam.
- Jest coś pomiędzy tobą a Carlem?- zapytał.
-Chyba Maggie nas woła.- powiedziałam. Podeszłam szybko do drzwi otworzyłam je i wyszłam z pokoju. Słaba wymówka, ale będę unikać tego tematu tak długo jak tylko to możliwe. Zeszliśmy na dół. W salonie byli: Carl, Rick, Michonne, Maggie, Glenn, Beth, Sasha, Abraham, Noah i jakiś facet.
-Co jest?-zapytałam.
-To jest Jezus, jest członkiem osady zwanej wzgórzem. Jedziemy spotkać się z ich liderem, mamy wynegocjować jakiś układ.- powiedział Rick.
-Spoko jadę - powiedziałam bez zastanowienia.
-Nie ma mowy- zaprotestował Carl.
-Nie będziesz decydował za mnie-powiedziałam.
-Ale ja będę, nie jedziesz- powiedział tym razem Daryl.
-No co jest? Dwóch na jednego?- zapytałam.
-Lucy, oni mają rację, jesteś osłabiona i odwodniona. To nie najlepszy pomysł.- powiedziała Maggie. Robi się coraz lepiej.
-Zostanę z nią- powiedziała Beth.
-Nie no po prostu super.-powiedziałam wkurzona. Zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
-Lucy, poczekaj - powiedział Carl.
-Zostaw mnie.-  powiedziałam oshle i wyszłam z domu. Okey rozumiem martwią się i wszystko. Ale mogę chyba sama za siebie decydować. Szłam po Alexandrii, wsumie  to nie miałam celu. Zauważyłam że na werandzie siedzi Rosita. Dobrze się dogadujemy. Więc się dosiadłam.
-Co tam?- zapytała.
-Ty też jedziesz na wzgórze?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie a co?- powiedziała.
-Mi nie pozwalają Daryl Carl i Maggie. Naprawdę mnie to denerwuje bo potrafię decydować samą za siebie przez trzy lata nie potrzebowałam ich pomocy. To teraz też sobie poradzę.-wytłumaczyłam.
-Ale zrozum ich dla Daryla jesteś jedyną bliską osobą, Carl cię kocha, a Maggie nie może cię stracić. Nie dziwię się że martwią się o ciebie.-powiedziała. To ma sens. Muszę ich przeprosić.
-Dobra. Dzięki, ale muszę iść do nich zanim pojadą. - powiedziałam i poszłam w stronę bramy. Na szczęście jeszcze tam byli na początku poszłam do Daryla.
-Hej, słuchaj przepraszam za to, ale naprawdę nie lubię jak ktoś decyduje za mnie. Wiem że się martwisz i naprawdę to doceniam. Przepraszam.- powiedziałam.
-Nie przejmuj się, rozumiem cię. Ale pogadaj z młodym bo przybity jest.- powiedział. A ja trochę odetchnełam z ulgą.
- Dobra to ja idę do niego. Pa - przytuliłam go na pożegnanie i poszłam. Znalazłam Carla. Rozmawiał z Enid. Poczułam zazdrość. Podeszłam do nich.
-Carl możemy pogadać?- zapytałam.
- Tak jasne ,chodź - powiedział zaskoczony.Poszliśmy trochę dalej i stanęliśmy.
-Przepraszam, że tak wybuchnełam. Naprawdę mi przykro. Rozumiem że się martwisz, i to słodkie. Ale ja już taka jestem i tego nie zmienię.- powiedziałam.
- I nie musisz tego zmieniać, kocham cię taką jaką jesteś.- powiedział patrząc mi w oczy. Nagle złączył nasze usta w długim namiętnym pocałunku.
-Łapy przy sobie- powiedział Daryl przechodząc koło nas. Przerwaliśmy pocałunek.
-No to czeka mnie teraz pogadanka.- zaśmialiśmy się.
-Wrócisz?- zapytałam.
-Mam dla kogo.- odpowiedział. Przytuliłam go. Nie chce go stracić. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Poczekałam chwile aż odjadą. Potem skierowałam się do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej💘
Mam nadzieję że rozdział się spodoba.
Przepraszam za wszystkie błędy.
Przypominam że w niedzielę będzie maraton. Będzie się on składał że trzech rozdziałów. Od 15.00 do 17.00.
Rozdziały będą dodawane co godzine.
Dobra to do piątku.
Komentarze💬 i gwiazdki 💫 motywują.

Paa💛

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz