Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek, 8:14. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Poczułam mocny ból głowy. Wstałam podeszłam do biurka, z szuflady wyciągnęłam pudełko tabletek przeciw bólowych. Wzięłam butelkę wody która stała obok. Połknęłam tabletkę.
Podeszłam do szafy wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Ubrałam: Szary sweter, czarne jeansy, czarną czapkę, czarne buty sportowe i okulary przeciw słoneczne. Mniej słońca to mniejszy ból głowy. Wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół. Popatrzyłam na zegar. Za 10 minut mam warte.
Poszłam szybko do kuchni. Była tam Maggie i Beth. Wiedziałam że będą chciały pogadać o tym co się wczoraj stało, ale naprawdę nie mam czasu.
-Hej, przyszłam tylko po wodę, naprawdę muszę iść, za 10 minut mam warte.- powiedziałam. Wzięłam butelkę wody i wyszłam.Po około 5 minutach byłam na miejscu.
Wymieniłam warte z Eugenem. Weszłam na wartownice i obserwowałam czy żaden sztywny nie idzie w naszą stronę. Zobaczyłam że Daryl przestawia samochód pod bramę.
-Jedziesz gdzieś?- zapytałam.
-Tak.-odpowiedział. Zeszłam na chwile z wartownicy. Podeszłam do niego.-Z kim?- zapytałam.
-Denise i Rositą. Jedziemy poszukać lekarstw. Denise wypatrzyła apteke niedaleko.-odpowiedział.
-To dobrze.-powiedziałam.
-To ja wracam.-powiedziałam. Miałam już iść.
-Wszystko okey? -zapytał.
-Tak czemu pytasz?- zapytałam choć dobrze wiedziałam.
-Nie chcesz z nikim rozmawiać, wiem że próbowałaś odreagować upijając się ale teraz się tylko gorzej czujesz. Widziałem że się pokłóciłaś z Carlem.
-wytłumaczył.-Ani ty ani Carl nie chcecie powiedzieć dlaczego.-dodał.
-To bez znaczenia.-powiedziałam trochę ze smutkiem w głosie. To nadal boli.
-Dobra jak chcesz.- powiedział i mnie przytulił. Odwzajemniłam gest.
Pożegnałam się jeszcze z Rositą i Denise. Glenn otworzył bramę, wsiedli do samochodu i pojechali. Azjata zpowrotem zamknął bramę.
Widziałam że Tyeerese idzie w moją stronę a to oznacza skończyłam warte. Pójdę po Sashe i pójdziemy może poćwiczyć szczelanie. Podszedł do mnie.
-Sasha jest na wypadzie czy w domu?- zapytałam, wkońcu to jej brat więc pewnie wiedzieć.
-Raczej w domu.-odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-Dzięki.-powiedziałam i podałam mu broń. Poszłam w stronę domu. W salonie była Maggie, Beth i Abe.
-Cześć, jest Sasha?-zapytałam.
-U siebie.-powiedział Abraham. Poszłam w stronę schodów.
-Lucy możemy pogadać? -zapytała brunetka.
-Okej. -powiedziałam nie pewnie. Weszliśmy do kuchni i usiadłyśmy przy stole.
-Czemu nas unikasz ?-zapytała. Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam pusto w stół.
-Popatrz na mnie, proszę.-podniosłam wzrok.-Co zaszło między tobą a Carlem?-oczy mi się zaszkliły. Opuściłam głowe. Westhneła.
-Widzę że nic nie powiesz.-wstała od stołu.Już miała wyjść...
-Carl całował się z Enid.-po moim policzku spłyneły dwie łzy.
-Jak to?-zapytała.
-Widziałam ich- powiedziałam. Dziewczyna mnie przytuliła, zaczęłam płakać.
Odsuneła się ode mnie.
-Tak mi przykro.-powiedziała.
-Nie potrzebnie.-wytarłam oczy. Wstałam od stołu poszłam w stronę schodów.
Weszłam do pokoju Sashy.
-Cześć, mogę?- zapytałam.
-Jasne.-posłała mi uśmiech.
-Idziesz ze mną poćwiczyć szczelanie? -zaproponowałam.
-Dobra za 10 minut na dole okej?-Ucieszyła się.
-Dobra idę po kilka rzeczy.- wyszłam z pokoju i poszłam do swojego.
Wzięłam nóż myśliwski i pistolet za pasek. Zdjełam okulary i czapkę, zostawiłam je. Zeszłam na dół i czekam na Sashe. Maulatka zeszła i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy do zbrojowni po snajperke. Gdy miałyśmy wszystko poszłyśmy w strone bramy. Glenn ją otworzył. Usłyszałam dobrze znany mi głos.-Lucy, możemy pogadać? -zapytał Carl.
-Nie mamy o czym.-powiedziałam oshle. Miałam już iść, ale złapał mnie za rękę. Zabolało mnie to przez rany które na niej mam.Chciałam tego nie okazywać, póki nie zaczęło boleć jeszcze bardziej.
-Puść mnie! To boli Carl.- puścił moją rękę.
-Przepraszam. Porozmawiaj ze mną raz i dam ci spokój.-powiedział.
-Sasha poczekaj chwilę. -zwróciłam się do dziewczyny. Przytakneła, i odeszła trochę dalej.
- O 19 na ławce niedaleko mojego domu. Zrozumiałeś?-powiedziałam stanowczo. Pokiwał głową na tak. Wróciłam do Sashy i poszłyśmy do lasu.
*3 godziny później*
Będziemy się zbierać bo zaczyna się ściemniać, a jesteśmy nawet daleko od osady. Nagle jakby z ziemi pojawiło się z 30 sztywnych. Zaczęłyśmy z nimi walczyć. Jeden ze sztywnych rzucił się na mnie. Przewrócił mnie. Podczas wywracania się rozciełam mu brzuch ,jego krew i wnętrzności się na mnie wylały. Odpychałam go tylko jak mogłam, czułam jego oddech na mojej szyi. Nie dam rady, to koniec...
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇
Maraton przewiduje na 26 listopada.
Miłego czytania📖.
Pa💦
CZYTASZ
,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)
FanfictionLucy to 17 latka, żyjąca w świecie który od dwóch lat jest opanowany przez epidemie.Pewnego dnia odnajduje grupe Ricka.Jak poradzi sobie w grupie, skoro przez dwa lata działała sama? ☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆ *Historia oparta na serialu ,,The walking dea...