rozdział《XVII》

310 21 3
                                    

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek, 8:14. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Poczułam mocny ból głowy. Wstałam podeszłam do biurka, z szuflady wyciągnęłam pudełko tabletek przeciw bólowych. Wzięłam butelkę wody która stała obok. Połknęłam tabletkę.

Podeszłam do szafy wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Ubrałam: Szary sweter, czarne jeansy, czarną czapkę, czarne buty sportowe i okulary przeciw słoneczne. Mniej słońca to mniejszy ból głowy. Wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół. Popatrzyłam na zegar. Za 10 minut mam warte.

Poszłam szybko do kuchni. Była tam Maggie i Beth. Wiedziałam że będą chciały pogadać o tym co się wczoraj stało, ale naprawdę nie mam czasu.
-Hej, przyszłam tylko po wodę, naprawdę muszę iść, za 10 minut mam warte.- powiedziałam. Wzięłam butelkę wody i wyszłam.

Po około 5 minutach byłam na miejscu.

Wymieniłam warte z Eugenem. Weszłam na wartownice i obserwowałam czy żaden sztywny nie idzie w naszą stronę. Zobaczyłam że Daryl przestawia samochód pod bramę.

-Jedziesz gdzieś?- zapytałam.
-Tak.-odpowiedział. Zeszłam na chwile z wartownicy. Podeszłam do niego.

-Z kim?- zapytałam.

-Denise i Rositą. Jedziemy poszukać lekarstw. Denise wypatrzyła apteke niedaleko.-odpowiedział.

-To dobrze.-powiedziałam.

-To ja wracam.-powiedziałam. Miałam już iść.

-Wszystko okey? -zapytał.

-Tak czemu pytasz?- zapytałam choć dobrze wiedziałam.

-Nie chcesz z nikim rozmawiać, wiem że próbowałaś odreagować upijając się ale teraz się tylko gorzej czujesz. Widziałem że się pokłóciłaś z Carlem.
-wytłumaczył.

-Ani ty ani Carl nie chcecie powiedzieć dlaczego.-dodał.

-To bez znaczenia.-powiedziałam trochę ze  smutkiem w głosie. To nadal boli.

-Dobra jak chcesz.- powiedział i mnie przytulił. Odwzajemniłam gest.

Pożegnałam się jeszcze z Rositą i Denise. Glenn otworzył bramę, wsiedli do samochodu i pojechali. Azjata zpowrotem zamknął bramę.

Widziałam że Tyeerese idzie w moją stronę a to oznacza skończyłam warte. Pójdę po Sashe i pójdziemy może poćwiczyć szczelanie. Podszedł do mnie.

-Sasha jest na wypadzie czy w domu?- zapytałam, wkońcu  to jej brat więc pewnie wiedzieć.

-Raczej w domu.-odpowiedział z lekkim uśmiechem.

-Dzięki.-powiedziałam i podałam mu broń. Poszłam w stronę domu. W salonie była Maggie, Beth i Abe.

-Cześć, jest Sasha?-zapytałam.

-U siebie.-powiedział Abraham. Poszłam w stronę schodów.

-Lucy możemy pogadać? -zapytała brunetka.

-Okej. -powiedziałam nie pewnie. Weszliśmy do kuchni i usiadłyśmy przy stole.

-Czemu nas unikasz ?-zapytała. Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam pusto w stół.
-Popatrz na mnie, proszę.-podniosłam wzrok.

-Co zaszło między tobą a Carlem?-oczy mi się zaszkliły. Opuściłam głowe. Westhneła.

-Widzę że nic nie powiesz.-wstała od stołu.Już miała wyjść...

-Carl całował się z Enid.-po moim policzku spłyneły dwie łzy.

-Jak to?-zapytała.

-Widziałam ich- powiedziałam. Dziewczyna mnie przytuliła, zaczęłam płakać.

 Dziewczyna mnie przytuliła, zaczęłam płakać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Odsuneła się ode mnie.

-Tak mi przykro.-powiedziała.

-Nie potrzebnie.-wytarłam  oczy. Wstałam od stołu poszłam w stronę schodów.

Weszłam do pokoju Sashy.

-Cześć, mogę?- zapytałam.

-Jasne.-posłała mi uśmiech.

-Idziesz ze mną poćwiczyć szczelanie? -zaproponowałam.

-Dobra za 10 minut na dole okej?-Ucieszyła się.

-Dobra idę po kilka rzeczy.- wyszłam z pokoju i poszłam do swojego.
Wzięłam nóż myśliwski i pistolet za pasek. Zdjełam okulary i czapkę, zostawiłam je. Zeszłam na dół i czekam na Sashe. Maulatka zeszła i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy do zbrojowni po snajperke. Gdy miałyśmy wszystko poszłyśmy  w strone bramy. Glenn ją otworzył. Usłyszałam dobrze znany mi głos.

-Lucy, możemy pogadać? -zapytał Carl.

-Nie mamy o czym.-powiedziałam oshle. Miałam już iść, ale złapał mnie za rękę. Zabolało mnie to przez rany które na niej mam.Chciałam tego nie okazywać, póki nie zaczęło boleć jeszcze bardziej.

-Puść mnie! To boli Carl.- puścił moją rękę.

-Przepraszam. Porozmawiaj ze mną raz i dam ci spokój.-powiedział.

-Sasha poczekaj chwilę. -zwróciłam się do dziewczyny. Przytakneła, i odeszła trochę dalej.

- O 19 na ławce niedaleko mojego domu. Zrozumiałeś?-powiedziałam stanowczo. Pokiwał głową na tak. Wróciłam do Sashy i poszłyśmy do lasu.

*3 godziny później*

Będziemy się zbierać bo zaczyna się ściemniać, a jesteśmy nawet daleko od osady. Nagle jakby z ziemi pojawiło się z 30 sztywnych. Zaczęłyśmy z nimi walczyć. Jeden ze sztywnych rzucił się na mnie. Przewrócił mnie. Podczas wywracania się rozciełam mu brzuch ,jego krew i wnętrzności się na mnie wylały. Odpychałam go tylko jak mogłam, czułam jego oddech na mojej szyi. Nie dam rady, to koniec...

👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇

Maraton przewiduje na 26 listopada.
Miłego czytania📖.
Pa💦

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz