rozdział 《VII》

472 26 3
                                    

🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾
Pov.Lucy
Obudziłam się. Zdziwił mnie fakt że Carla nie było obok. Pewnie poszedł do domu jeszcze wieczorem lub wcześnie rano. Poszłam do łazienki ogarnełam się i ubrałam: Bordowy crop top z białym napisem Nerd, białe jeansy z dziurami i czarną kurtke z naszywkami. Wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, zaczęłam robić jajecznicę. Po chwili do kuchni wszedł Abe.
- Cześć, gdzie Sasha? - zapytałam.
-Ma poranną warte.-odpowiedział.
-Chcesz może coś zjeść?-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Nie dzięki ,już jadłem.-odpowiedział. Wziął butelkę wody i wyszedł. Skończyłam robić jajecznicę, zjadłam swoją porcje. Zostawiłam trochę dla reszty i wyszłam z domu. Poszłam do Ricka. Muszę się go zapytać o Daryla.
Zapukałam do jego domu. Otworzyła mi Michonne.
-Cześć- przywitałam się.
-Cześć, wejdź- powiedziała i wpuściła mnie do środka.
-Jest Rick?- zapytałam .
-Nie przed chwilą wyszedł z Carlem-powiedziała.
-Mam kilka pytań do niego, może ty mi pomożesz? -powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Jasne, chodź usiądziemy.-odpowiedziała. Usiadłyśmy na kanapie w salonie.
-Jaki jest Daryl? - zapytałam.
-Jest typem samotnika.Ma nosa co do ludzi, czyli potrafi odróżnić dobrych od złych. Bardzo się troszczy o innych, nie chce tego okazywać ale tak jest. Kiedyś był inny ale się zmienił, wsumie to dzięki Beth.- odpowiedziała. Czyli jest podobny do mnie.
-A czemu o niego pytasz?- dodała po chwili.
-Daryl jest moim ojcem- powiedziałam niepewnie.
Widać było że jest zdziwiona, czyli Carl dotrzymuje obietnic.
-Słucham?-powiedziała.
-No tak jakoś wyszło. Przepraszam cię ale nie chce już tego tłumaczyć kolejnej osobie.-powiedziałam.
-Może ci w czymś pomóc?- dodałam.
-Wiesz co? Wsumie to tak. Przypilnowała byś Judith aktualnie śpi , ale powinna za niedługo się obudzić.-poprosiła. Wsumie to czemu nie.
-Jasne.- powiedziałam z uśmiechem.
-Dobra to ja ide coś załatwić, a ty tylko jej przypilnuj jak wstanie nic więcej nie musisz- powiedziała z uśmiechem i wyszła. Siedziałam na dole i czytałam książkę, postanowiłam że sprawdzę co u małej. Weszłam do jej pokoju, już nie spała.
-Cześć Aniołku.- powiedziałam. Wyciągnęłam ją z łóżeczka. Posadziłam ją na dywaniku w jej pokoju i dałam jej zabawki. Patrzyłam przez chwilę na nią do puki nie poczułam że ktoś mnie przytula od tyłu. Odrazu wiedziałam że to Carl.
-Jak tam księżniczko? - zapytał.
- Może być.-odpowiedziałam smutno.
-Co się stało?-powiedział ,siadając koło mnie.
-Martwię się o Daryla, ja wiem że on potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, ale czuję że coś jest nie tak.-powiedziałam. Wstał i dał mi znak żebym też wstała. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie martw się to tylko przeczucie. -powiedział i mnie znowu przytulił.
Staliśmy tak chwilę puki nie usłyszeliśmy judith.
-Tata!!!-powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.Odwróciliśmy się zobaczyliśmy Ricka opierającego się o drzwi od pokoju.
-Nie wstyd wam przy dziecku?- zaśmiał się.
-Rick, daj im spokój-powiedziała Michonne wchodząc do pokoju, zabrała Judith i wyszła.
-Oj, dobra, Carl musisz mi pomóc.-powiedział lider i wyszedł. Okey nie ogarniam co się właśnie wydarzyło.
-Ja pójdę, później się zobaczymy.-Wyszłam z domu. Skierowałem się w stronę mojego.Weszłam do budynku. Na jednej z kanap w salonie siedziała Beth.
Rzuciłam się na kanapę obok.
-Co jest?- zapytała lekko się śmiejąc.
-Martwię się o Daryla, nie wiesz może kiedy wracają?- zapytałam dalej leżąc.
-Sasha wspominała że dzisiaj, tak jakoś wieczorem.-odpowiedziała.
-Wogule to gadałam z Michonne ,o nim i mówiła że się zmienił ,dzięki tobie o co chodzi?-toczyłam rozmowę.
-Taaa. Kiedyś było coś pomiędzy nami..-przerwała na chwilę, momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Teraz nie ma już nic oczywiście. Mniejsza o to ,od tamtego czasu stał się bardziej czuły, rozmawiał więcej z ludźmi, nie był już taki skryty w sobie. Każdy sądzi że to moja zasługa a tak naprawdę to ja stałam się dzięki niemu bardziej odważna i silna.-dodała.
-No dobra to teraz już rozumiem-uśmiechnęłam się ciepło. Potem poszłam na górę do swojego pokoju.

Około 30 minut potem.

Postanowiłam że pójdę się przejść po Alexandrii.Wyszłam z domu ide niedaleko domu Aarona. Szłam dalej. Zobaczyłam jak Carl rozmawia z jakąś dziewczyną. Laska strasznie się do niego przystawiała. Dobra mam pomysł . Trochę się zabawimy. Odegramy scenkę. Podeszłam do nich szybko.
-Cześć Carl.-powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Już czuje jak tą laske zżera zazdrość.
-Przedstawisz mnie ? - zapytałam że sztucznym przesłodzonym uśmieszkiem.
-Yyy... Tak jasne. Enid to jest Lucy, Lucy to jest Enid.- powiedział nieźle zdezorientowany.
-Tak ja muszę iść.-powiedziała i weszła do jakiegoś domu , chyba Olivi.
-Co to było?- zapytał Carl lekko się śmiejąc.
-A to co nie jesteśmy razem?- zapytałam z uśmiechem.
-Nie no jesteśmy- powiedział zdziwiony. No teraz przynajmniej wiem na czym stoję. Szliśmy w stronę bramy. Zobaczyliśmy że przez bramę wjeżdża samochód. Szybko tam pobiegłam, chłopak za mną. Z samochodu wysiadł Tyeerese ale nikt więcej. Podeszłam do niego.
-Gdzie on jest?- powiedziałam wkurzona.
-Lucy spokojnie. -uspokajał mnie.
-Nie mów mi co mam robić tylko, powiedz gdzie on jest.-powiedziałam trochę głośniej.
-Nie mam pojęcia, zaatakowali nas i się rozdieliliśmy.-powiedział. To są jakieś żarty?!?...

,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,""""",,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

Hej😙
Mam nadzieje że rozdział się spodobał.
Przepraszam za wszystkie błędy ale autokorekta zmienia sama i czasami już nie zauważam.
Rozdział dedykowany jest LunkaBae126.
👌💕💕💕👌
Komentarze i gwiazdki motywują.
Następny rozdział w piątek.
Tak że do następnego.
Kocham.
Paa💟✌

,,Lonely Queen".||The walking dead.||(ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz