Lucy to 17 latka, żyjąca w świecie który od dwóch lat jest opanowany przez epidemie.Pewnego dnia odnajduje grupe Ricka.Jak poradzi sobie w grupie, skoro przez dwa lata działała sama?
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
*Historia oparta na serialu ,,The walking dea...
Siedzimy na kanapie z Michonne. Przed chwilą rozmawiałem z Carlem, już jest dobrze. Usłyszałem pukanie. Poszłem otworzyć. W drzwiach stała Lucy.
-Wejdź. -powiedziałem. Gdy weszła zamknąłem za nią drzwi.
-Jest Carl?- zapytała zdenerwowana.
-Tak, u siebie.- ledwo zdążyłem powiedzieć ,a ona już była na schodach.
Gdy już weszła do pokoju wróciłem do Michonne.
-Ma przechlapane.- powiedziałem a ona przytakneła głową.
Pov.Lucy
Weszłam do pokoju Carla, siedział na łóżku i czytał komiks. Gdy mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie.
-Cześć księżniczko.- powiedział i się uśmiechnął. Chciał mnie pocałować, ale się odsunełam.
-Co się stało?- zapytał. Postanowiłam nie owijać w bawełnę.
-Zapytam w prost.- powiedziałam.-Całowałeś się z Enid?- dodałam. Był zdziwiony moim pytaniem.
-Lucy, słuchaj....- zaczął, ale wiedziałam co to oznacza.
-Dupek.- powiedziałam oshle.
Wyszłam szybko z pokoju, zbiegłam po schodach i wyszłam z domu. Oczywiście Carl pobiegł za mną. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Ale jestem osłabiona więc mnie dogonił. Stanął przede mną.
-Czego chcesz?- syknełam.
-Nie. Nie całowałem się z Enid. Chciała mnie pocałować, ale do niczego nie doszło. Musisz mi uwierzyć.- powiedział błagalnie.
Wsumie to ta szmata mogła wszystko zmyślić żeby nas zkłócić.
-Dobra wierze ci.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę?- powiedział i mnie przytulił, lekko mnie podnosząc.
-Okey chodźmy na to spotkanie .- powiedziałam. Puścił mnie. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę kościoła. Weszliśmy do budynku. Stanęliśmy z tyłu. Po kilku minutach Rick zaczął mówić.
-Więc tak. Pewnie wszyscy zastanawiacie się co uzgodniliśmy ze wzgórzem. Otóż dali nam połowę ich pożywienia, my w zamian mamy zabić ich wrogów. Zbawców. Ich przywódcą jest nie jaki Negan. Prędzej czy później i tak by nas znaleźli,więc to będzie korzystne i dla nas i dla wzgórza. Tak wiem dużo z was nie chcę zabijać ale, jeśli ktoś chcę tu zostać nie może się na to niegodzić. -powiedział i wyszedł.
Po chwili wszyscy zaczęli wychodzić z kościoła. Z Carlem czekaliśmy przed wejściem na Daryla. Wkońcu wyszedł.
-Daryl możesz na chwilę?- zapytałam.
-Jasne- powiedział. Przeszliśmy na bok.
-Mógłbyś pogadać z Beth?- zapytałam z nadzieją.
-Jest aż tak źle?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Jesteś jej przyjacielem. Maggie i Glenn będą dopiero jutro. Ona tego potrzebuje.- powiedziałam.
-Dobra to chodźmy.- powiedział i poszliśmy w stronę domu. Weszliśmy, Daryl poszedł do pokoju Beth a my z Carlem usiedliśmy na kanapie.
Pov.Daryl
Weszłem do jej pokoju .Leżała na łóżku, płakała.
-Hej- powiedziałem z troską. Nie odpowiedziała. Po chwili podniosła się do pozycji siedzącej.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Usiadłem koło niej.
-Słuchaj nie możesz się zamartwiać, sama mi mówiłaś że ludzie będą odchodzić i nic na to nie możemy poradzić. Noah powiedział Carlowi i Enid że nie chcę żebyś za nim płakała. Masz być szczęśliwa i masz walczyć.-powiedziałem. Miałem nadzieję że to jej pomoże.
-Niewiem czy dam radę.- powiedziała wycierając łzy.
-Dasz radę. Jesteś silna, wiem że sobie poradzisz.-powiedziałem. Popatrzyła na mnie. Widziałem w jej oczach ból i smutek.
-Dziękuje-powiedziała i oparła głowę na moim ramieniu.
-Idziemy na dół ,bo mi Lucy na zawał zejdzie.- powiedziałem lekko się śmiejąc. Przytakneła głową.
Zeszliśmy na dół po schodach. Lucy podeszła do Beth i ją przytuliła. Pogadaliśmy chwile, potem ja i Carl poszliśmy do siebie. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Maraton 2/3
Następny rozdział między 20 a 22 Wiem że są opóźnienia ale w następnym rozdziale wszystko wytłumaczę.