Rozdział 7

1K 135 50
                                    







Życie Jimina nie było nigdy łatwe. Podkładało mu kłody pod nogi, kiedy tylko nadarzała się okazja. Ale oficjalnie zakończyło się na drugim roku studiów medycznych.

Dla innych ten okres czasu oznacza naukę, a dla innych imprezowanie... Park był tym osobnikiem z pogranicza. Uczył się w miarę, czasami wychodził do jakiś klubów, ale najbardziej lubił siedzieć w domowej ciszy.

Park Jimin nie był przebojowym studentem. Raczej szarym tłem takich osób.

Prawdopodobnie skończyłby uczelnie, poszedł na praktyki. W końcu znalazłby sobie żonę i żył dostatnie, pracując jako lekarz w jednym ze seulskich szpitali.

Wszystkie jego plany zostały starte na proch przez jedno wydarzenie, na które nie miał żadnego wpływu. Z punktu widzenia osoby trzeciej, wydaje się to bardziej niż niesprawiedliwe. Każdy ma swoje fatum, bo życie nigdy nie jest idealne.

Przez głupi, wieczorny spacer zaprzepaścił swoje możliwości na normalny, spokojny żywot. Jimin nie potrafił stwierdzić jak to się stało, że wpadł w szpony mordercy.

Wiedział jednak, iż los bywa przewrotny. Podarował mu życie, mimo beznadziejnej sytuacji w jakiej się znajdował. Przeżył. Łut szczęścia? A może po prostu niedopatrzenie Pożeracza?

Byt jaki prowadził po tym, można było porównać do wiecznego koszmaru, z którego nie mógł się wybudzić.

Czuł na sobie niekończące się ciekawskie spojrzenia. Dzieliły się one na pełne współczucia oraz obrzydzenia. Nienawidził tego. Tej fałszywej troski lekarzy, gdy leżał w szpitalu. Szeptów, które słyszał. Mówiły mu wiele rzeczy. Prawdę, której nie dostrzegał, ale one wiedziały.

To te głosy mówiły mu jak przeżyć w tym okrutnym świecie. Jak się uśmiechać, by nikt nie zauważył bólu. Jak nie zwariować... Do czasu aż nie spotkał tego mężczyzny. Faceta, który go złamał, by zdobyć zeznania. Następna osoba, która go skrzywdziła.

Nie potrafił określić, ile zajęło mu odzyskanie po tym spokoju. Odzyskał go? Czy to nie była mętna iluzja stworzona przez jego uszkodzony umysł? Urojenie.

Czymże są katusze cielesne, które przeżył. Czym zbrodnie, które na niego wpłynęły?

Sądził, że ból zniknie, skoro przeżył. Nie spodziewał się ataku od osoby, która w świetle prawa powinna go chronić.

Sprzeczne wartości, krwawe ofiary i szczytny cel. Złapać nieuchwytnego. Złudne marzenia tylu detektywów oraz policjantów.

Głosy. Głosy mówiły mu wtedy krótko.

"Uciekaj. Świat jaki ci wpajali rodzice jest złudą"

Jimin chciał to wszystko zostawić za sobą.

Siedział na niewygodnym krzesełku, ściskając mocno dłonie, które drżały niekontrolowanie. Próbował zatrzymać tę gonitwę myśli. Dlaczego nie potrafią zrozumieć, że nie mógł powiedzieć? Dlaczego nie pojmują, iż sama myśl o tym bolała?

Jednak Park wiedział jedno, dla takich osób liczyła się tylko kariera oraz pieniądze. Coś takiego jak uczucia nie wchodziły w grę na płaszczyźnie zawodowej.

Mógł płakać, krzyczeć, łkać, milczeć. Na nic się zdały prośby. Po kilku dniach męki, wypuszczono go. Zabrali mu nadzieje, uczucia i głosy. Zamilkły.

Jimin został sam w tym fałszywym świetle.

Mimo wszystko Park chciał żyć. Nie po to los pozwolił mu dalej żyć. Jednak wydarzyło się zbyt wiele zła, by mógł wrócić do swojej szarej rutyny.

Zamknął się w sobie. W ciszy umysłu, który go cały czas zwodził. Ukazywał sceny, których nie chciał pamiętać. Podsuwał wiele obrazów, które wywoływały w chłopaku ataki paniki.

Trwał w swojej iluzji, samotnie. Odciął się od rodziny i znajomych. Nie mógł znieść ich spojrzeń. Chodził na terapie, ale były tak samo okropne jak przesłuchanie.

Może był już z założenia pechowy?

Czasami po nocach, gdy nie mógł spać, zastanawiał się. Gdyby ktoś naprawdę się o niego martwił, to spędzałby z nim czas, dzwonił, interesował się. Jednak siedział sam.

Pracował dorywczo, bo musiał z czegoś żyć, ale nie zacieśniał żadnych więzi. Uważał je za przelotne i nietrwałe. To wszystko było zbyt skomplikowane.

Spotkanie Jungkooka w sklepie było dla niego ciosem. Od czasu zeznań, Jimin podchodził do policji bardzo sceptycznie. Może niesprawiedliwie oceniał ludzi w tym zawodzie, ale doznał tyle krzywd, że wolał ich omijać. Bezinteresowna opiekuńczość i troska mężczyzny była dla niego nowością.

Park już podczas pierwszej rozmowy zaczął mieć wątpliwości, co do swoich osądów. Podejrzewał, że mężczyzna nie jest znudzonym robotem, który podąża ślepo za rozkazami.

Siedząc teraz na przeciwko niego, zastanawiał się, dlaczego Jungkook się nim zainteresował i spędzał z nim czas. To jak go traktował, nie wyglądało jakby robił to z przymusu. Raczej z wolnej woli. Jeon widział już jego trzy ataki paniki, które raczej odpychały aniżeli przyciągały.

Bał się, że jego rzeczywistość jest skrzywiona przez brud, który panoszył się w jego głowie. Nie wiedział już czy może sam sobie ufać. Jednak uważał bruneta za osobę odważną, dokładną i posiadającą empatię. Spoglądając na stan policjanta, Jimin nie był już taki pewny. 

- Każdy ma jakieś lęki, Jungkook- powiedział w końcu blondyn. Nie skłamał, by mężczyzna się lepiej poczuł. Mówił to, co uważał za prawdę- Ale dlaczego tu jesteś? Jest chwila przed północą.

Park wziął do ręki swój kubek z herbatą. Patrzył na ciągle bladą twarz Jungkooka, na jego miłe dla oka rysy. Zastanawiał się, jaka jest jego dziewczyna. Nie wierzył, aby tak atrakcyjny człowiek był sam.

Cisza ciągnęła się w nieskończoność. Niby Jimin miał ochotę ją przerwać i usłyszeć powód tej późnej wizyty, a z drugiej strony czuł, że wyższy potrzebuje chwili, żeby zebrać myśli. 

- Obiecałem ci, pamiętasz?- rzekł.- Raczej powinieneś, skoro mówiłem ci o tym rano.

Na policzki Jeona wkradły się rumieńce zażenowania, a Park upił wrzątku.

- Pamiętam, ale... Właściwie co zamierzasz zrobić? Nie możesz ze mną siedzieć cały dzień, bo masz pracę i swoje inne zobowiązania. 

- Przemyślałem to -Jungkook uśmiechnął się, mrużąc oczy, ukazując tym jaki jest z siebie dumny- Ja będę cię pilnował wieczorami, a mój przyjaciel w czasie dnia.

Znowu zapadła cisza. Jimin naprawdę czuł sprzeczne uczucia co do tego pomysłu.

- Kiedy zamierzałeś zapytać się mnie o pozwolenie? 

- Dzisiaj, teraz- rzucił szybko brunet do rozdrażnionego Parka. Blondyn tylko westchnął- Nie zamierzam ingerować w twoją przestrzeń osobistą... Chcę tylko byś był bezpieczny do ukończenia śledztwa.

Jimin podniósł wzrok z parującej cieczy na Jungkooka. Czuł wiele sprzecznych uczuć co do tej opieki, ale teraz miał jeszcze jeden problem. Gdzie miał położyć mężczyznę? Posiadał tylko jedną sypialnię, a kanapa w salonie była malutka. 

Park stwierdził w końcu, że gościa położy w swoim łóżku. A sam umości sobie miejsce na podłodze. 

- No dobrze- powiedział Jimin, wstając- Muszę ci przygotować miejsce do spania, więc zaraz wracam..




𝐈𝐋𝐋𝐔𝐒𝐈𝐎𝐍   ───   jikook, yoonseok ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz