Rozdział 10

1K 131 18
                                    


Jungkook szybko ukucnął za niską szafką, łapiąc urwany oddech. Serce biło mu tak szybko, aż obawiał się, że napastnik je słyszy. Zakrył sobie usta dłonią, aby nie wydał z siebie żadnego niepożądanego dźwięku.

Z nieszczelnych ram okien wydostawały się świsty. A gdzieś w oddali rozległ się grzmot, zwiastujący nadchodzącą burzę.

Brunet roztrzęsiony, starał się wymyślić jak stąd uciec. Był w ślepym zaułku. Czuł na karku oddech śmierci, ale nie chciał umrzeć. Nie dzisiaj, nie tutaj.

Po pustym korytarzu rozniosły się kroki, ledwie słyszalne przez zawieruchę za oknem. Jeon modlił się w duchu, by mężczyzna skręcił gdzieś w boczny korytarz. Wtedy droga do wolności stanęłaby przed nim otworem. 

Ledwo powstrzymywał szloch. W jego głowie pojawiały się obrazy martwej matki na podłodze i zamaskowanego, górującego nad nim mordercę. Ciemną ciecz rozlewającą się po posadzce. 

Wyjrzał zza kantu mebla. Ujrzał jak napastnik skręca w boczny korytarz. Miał w ręce nóż, jeszcze brudny od krwi. 
Serce dzieciaka zadrżało w trwodze. Czuł jak adrenalina krąży w jego żyłach. 

Stracił z oczu mężczyznę i postanowił to wykorzystać. Zaczął biec, a czas jakby zwalniał. Każdy krok ciągnął się w nieskończoność. Szybki oddech jak świst, a uderzenie serca niczym bębnienie. Pierwotna melodia zagrzewająca do walki. 

W następnych sekundach, tak jakby utracił orientacje w tym co robi. Obudził się z tego stanu, przedzierając się przez gałęzie. Krzaki haczyły o ubranie Jungkooka, spowalniając go. 

Stopy ślizgały się na mokrym od deszczu listowiu. Grożąc bolesnym upadkiem. Burza zbliżała się nieubłagalnie nad seulskie niebo, oznajmiając to głośnym rykiem.

Jungkook dysząc ciężko, przywarł plecami do nierównej powierzchni kory. Chłopiec miał nadzieję, że tu morderca go nie znajdzie, nie wytropi.

Ubrania całkowicie przemokły, chłodząc rozgorączkowane ciało. Przywracając przyćmiony zdrowy rozsądek. 

Jeon skulił się, gdy niedaleko rozległ się trzask łamanej gałązki, a następnie ciche szelesty materiału. 

Czuł, że mężczyzna się z nim bawi. Był prawie pewien, iż napastnik wie gdzie jest. 

Przez jego ciało przeleciały dreszcze. Dźwięki umilkły.

Jungkook siedział nieruchomo, bojąc się nawet głośniej odetchnąć. 

Umysł podsuwał mu wizje, jak morderca jego matki skrada się do niego ze złowieszczym uśmiechem na ustach. 

Cisza jednak trwała dalej. Brunet zaczął się już odprężać. Może mu się wydawało, że ktoś idzie? Może te dźwięki były spowodowane przez wiatr?

- Kogo my tu mamy?- Usłyszał szept przy uchu, na który zjeżyły mu się wszystkie włoski na karku.


Jungkook otworzył gwałtownie oczy, nie wiedząc przez chwilę gdzie się znajduje. Czuł jak jego ciało drży niespokojnie po przebytym koszmarze. Przetarł ręką pot z czoła, wzdychając ciężko. Nienawidził tego typu snów.

Brunet odwrócił głowę w prawą stronę, po czym zamarł. Na jego ramieniu leżał Jimin, wtulając twarz w materiał jego koszulki. Jeon z fascynacją obserwował śpiącego chłopaka. Badał wzrokiem jego rysy twarzy. 

Park śpiąc, przypominał anioła. Jasne kosmyki włosów leżały roztrzepane. Odprężona twarz sprawiała, że wyglądał młodziej i bardziej niewinnie. Gdyby Jungkook widział go takim wcześniej, nie pomyślałby nawet jakie wspomnienia ma za sobą blondyn.

Jeon wsłuchiwał się w cichy, miarowy oddech chłopaka, czując jak napięcie wywołane koszmarem znika. Przez jego umysł przemknęła myśl, że mógłby się tak codziennie budzić. Z przytuloną do niego małą sylwetką, kradnącą od niego ciepło. Będącą kotwicą łączącą go z realnym światem.

Mężczyzna uśmiechnął się, jednak chwilę potem mina mu zrzedła, gdy przypomniał sobie wczorajszą rozmowę. To o czym marzył było niemożliwe. 

Czy mógł wymagać cokolwiek od tej skrzywdzonej duszy? Wolną ręką odgarnął włosy z czoła chłopaka. Nie chciał go skrzywdzić, to było pewne, ale niejasne uczucia zaczynały go nękać. Zagubił się gdzieś po drodze. Utknął pomiędzy przyjaźnią, a czymś czego nie potrafił nazwać.

Musiał podjąć właściwą decyzję. Najlepszą dla Jimina, nawet jeśli nie dla niego samego. Park zbyt wiele przeżył, by musiał się męczyć z jeszcze jednym problemem. Dlatego postanowił usunąć się w cień. Pomagać blondynowi na tyle ile może, nie przekraczając tej cienkiej granicy.

Jungkooka zakuło w piersi, gdy delikatnie uwolnił się z uścisku chłopaka. Wstał z łóżka niechętnie.  Spojrzał jeszcze raz na spokojnie śpiącego Jimina i okrył go szczelniej kołdrą, tłumacząc się zwyczajną, przyjacielską troską. 

Brunet chwycił telefon z nocnej szafki, akurat wtedy przyszła wiadomość od Taehyunga. Zaciekawiony otworzył ją i przeczytał, z każdym słowem czując się coraz gorzej. Zerknął na leżącego za nim chłopaka. 

Chwycił świeże spodnie i jakąś białą koszulkę z wielu, które posiadał. W łazience przy okazji zadzwonił do Seokjina, by natychmiastowo przyjechał do mieszkania Parka. Odświeżony z jeszcze wilgotnymi włosami, wyszedł z mieszkania, po drodze mijając się z zaspanym lekarzem.

Mimo pośpiechu został zatrzymany przez Jina.

- Uważaj Jeon, bo osobiście stwierdzę u ciebie zaburzenia związane z pamięcią- warknął szatyn, trzymając go mocno za ramię.- Nie powiedziałeś Parkowi, że przyjdę. Musiałem go uspokajać, bo wpadł w panikę!

- Ja naprawdę...- Brunet cofnął się troszeczkę, zszokowany wybuchem swojego, zwykle spokojnego, przyjaciela.

- Nie doprowadzaj do sytuacji w których go zranisz. Posiadasz empatię, więc mam nadzieję, że wyczujesz chwile w których powinieneś działać, a w których się wycofać.

Słowa mocno uderzyły w Jungkooka, który wolałby chyba, żeby go pobito. Dopiero co obiecał sobie nie zranić Jimina, a już zawiódł. Pociągnął nosem z rozżalenia i rozdrażnienia. 

- Byłem bardzo zajęty- mruknął brunet. 

- Posłuchaj mnie. Nie jestem pewien czy on wytrzyma te twoje wyskoki, więc weź się w garść!

- No dobrze rozumiem!- odkrzyknął Jeon. Czuł jak ręce zaczynają mu drżeć ze zdenerwowania. Już sam ze sobą miał problemy, a po komentarzach Jina, cała frustracja musiała mieć gdzieś ujście.

Kim zmarszczył brwi, zmartwiony. Młodszy nigdy nie podniósł na niego głosu. Nie miał ku temu powodów. Przyjrzał się swojemu przyjacielowi. Wyglądał jakby coś go męczyło, a że wyszedł z mieszkania Parka to powód sam się nasuwał.

- Jungkookie, coś się wydarzyło między tobą, a Jiminem?- zapytał ostrożnie szatyn.- Nie musisz się martwić, nikomu nie powiem.

-Nic się nie stało. Jestem po prostu... zaniepokojony tą nierozwiązaną sprawą Pożeracza.- Policjant wymyślił na szybko pierwsze lepsze wytłumaczenie.

- Ach... więc sprawy zawodowe. Powinieneś zdobyć zeznania, póki nie wziął się za to Namjoon- powiedział Jin.- Ty zrobisz to delikatnie. 

Jeon spojrzał jeszcze raz na wiadomość od Taehyunga, zastanawiając się czy poinformować o tym lekarza. Podjął decyzję, mając na uwadze dobro Parka. Osoba, która spędzała z nim dużo czasu, musiała wiedzieć na jakie niebezpieczeństwo się naraża.

Przekazał telefon ze zdjęciem do rąk Seokjina. Oboje zadrżeli zaniepokojeni.





𝐈𝐋𝐋𝐔𝐒𝐈𝐎𝐍   ───   jikook, yoonseok ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz