Rozdział 25

638 77 17
                                    


Potarł opuchnięty policzek, przymykając powieki z promieniującego bólu. Minhyuk nie wiedział, czy bardziej dręczyła go zraniona duma, czy zrezygnowane spojrzenie mężczyzny.

Nieszczęśliwiec leżał w kącie pomieszczenia, gdzie porzuciła go Jihyun, po zaspokojeniu swojej żądzy krwi, zemsty za publiczne upokorzenie, z tego co się dowiedział, jeszcze przed prokuratorem. Jego siostra była niezwykle wrażliwa na punkcie opinii o sobie. 

Mężczyzna mimo rozkazu, nie chciał nawet tknąć ofiary, po prostu obserwując wszystko, co działo się w hali. Pierwszy raz od dawna, okazując nieposłuszeństwo.

Drżał o swój los, przyszłość, lecz za niesubordynację otrzymał jedynie cios w twarz, zimne spojrzenie oraz wgląd w scenę kaźni. Nie zabiła bruneta, więc Minhyuk mógł jedynie zgadywać, czy chciała przedłużyć tortury, czy może kazać swojemu młodszemu bratu posprzątać ten wrak człowieka.

Pomocnik Pożeracza odepchnął się od ściany i zaciskając mocno wargi, modlił się o wybawienie, o możliwość ucieczki z tej chorej rzeczywistości. Otworzył oczy, posyłając skatowanemu chłopakowi, blady uśmiech. Nie powinien tego robić, bo wyglądało to groteskowo, sztucznie, chciał jednak bardziej pocieszyć siebie, aniżeli jego.

Podszedł, kucając przed czarnowłosym. Jinwoon spojrzał na niego opuchniętymi od łez oczami, kuląc się przy tym i odsuwając, jakby chciał wniknąć w szary betonit. To niezbyt go zdziwiło. 

Kang zastanawiał się, jak to się stało, że tkwił w tym koszmarze. Spadkobierca rodziny Jeong miał umrzeć. Jego przyjaciel z dzieciństwa, osoba, do której żywił silniejsze uczucia. Teraz uwięziony pomiędzy młotem a kowadłem, mógł jedynie pozwalać swojej duszy niknąć, rozsypywać się w szary pył. Dla nich obojga nie było nadziei na przeżycie. Szatyn wiedział, że Jihyun tego przypilnuje, nie pozwalając mu zawrócić. Nie miał już szansy uciec od swojego przeznaczenia.

Schowanie twarzy w dłoniach byłoby teraz najodpowiedniejszą reakcją, lecz dałoby to jego siostrze wgląd w jego stan psychiczny lub zdradziło myśli, z jakimi się teraz borykał. Dlatego wstał, mimo bólu w klatce piersiowej. 

Wolno poszedł do drugiego pomieszczenia, gdzie Jihyun właśnie odkładała wyczyszczony bat na stół. Jej oczy skrzyły się niebezpiecznie, z ukrytą w nich groźbą, lecz i ekscytacją. Kang kochała to. Uwielbiała poczucie władzy, kontroli oraz faktu, że mogła bezkarnie kogoś ranić.

- Co masz dalej w programie?- zapytał beznamiętnie.

- Przedstawienie z twoim udziałem.- Chwyciła za nóż i podała go bratu. - Wiesz co masz zrobić. Tym razem ci potowarzyszę, abyś niczego nie zepsuł. 

- W jaki sposób?- Uśmiechnął się, a jego dusza zamarzała. Mógł nawet usłyszeć, chrupnięcia rozrywającego się lodu.

- Dźgnij go tutaj.- Zakreśliła palcem kółko na prawej stronie klatki piersiowej.- Podobno przebicie płuca jest niezwykle bolesne!- Czerwone wargi rozciągnęły się w uśmiechu. Fascynowało ją to, bawiło, ekscytowało. Była jak dziecko, które wiedziało, że otrzyma wymarzony prezent na urodziny.

Stukając swoimi markowymi butami, przeszła do pokoju obok. Minhyuk poczuł gwałtowne mdłości, na samą myśl o czekającym go zadaniu, jednak ruszył posłusznie za nią. Czarnowłosa siadła na czystym krześle, na przeciwko więźnia, zakładając nogę na nogę. Była widzem, krytykiem, który czeka na zamówione dzieło, aby mógł ze smakiem je przeżuć i strawić.

Wiadomym było, że chciała jedynie tego dreszczu satysfakcji, który towarzyszył jej przy zadawaniu i obserwowaniu bólu. Teraz czerpała z tego podwójnie, widząc rozpacz swojego brata, który miał zranić swoją miłość. Osobę, która należała już od dawna do niej i którą należało wyeliminować z gry. 

Szatyn niepewnie chwycił Jinwoona za przód podartej koszulki. Jego ręce widocznie drżały, a przekrwione, od wstrzymywanych łez oczy, piekły niemiłosiernie. Jeong skamieniały ze strachu, wpatrywał się w niego z nadzieją. On go nie mógł skrzywdzić. Była to myśl, której trzymał się z uporem. 

Ufność zgasła szybko, gdy metal przeszył ciało i materiał z zaskakującą łatwością. Jeong spojrzał na przyjaciela w szoku, niedowierzając. Z rany zaczęła się gęsto sączyć krew, zalewając dłonie Minhyuka. Mężczyzna wyrwał mocno nóż, przy akompaniamencie wrzasku  i odwrócił się do siostry, która posłała mu zadowolony uśmiech. 

- Pozbądź się go- powiedziała, ubierając luźny kardigan.- Mam niedługo zebranie w pracy.- Zamiast od razu wyjść, stanęła tuż przy nim.- Nie zawiedź mnie braciszku.

Ze spokojem, jakby nic się przed chwilą nie stało, zostawiła zwijającego się byłego-narzeczonego na podłodze oraz pobladłego, nienaturalnie wyprostowanego szatyna tuż nad ofiarą.

Minhyuk upadł na kolana i jakby ogarnięty szaleństwem, zaczął dobierać się do rany jaką przed chwilą zadał, nie bacząc na rozrywany materiał. Czarnowłosy oddychał szybko, prawie charcząc, kiedy jednak zimne ręce dotknęły rozpalonego ciała, zdusił krzyk.

Kang powtarzał, jak mantrę, przeprosiny. Pragnąc jedynie cofnąć czas do sprzed czterech laty, kiedy to zaczął się staczać. Wiedział, że przed interwencją Jihyun, miał jeszcze szansę 

Jinwoon nie krzyczał, nie błagał o ratunek. Pożerała go od środka gorączka zawodu. Zdradziła go ostatnia osoba, której ufał. Ciemnowłosy zadrżał ponownie, pod wpływem dotyku niedoszłego napastnika. Jak przez mgłę słyszał, co tamten mówił. Głównie było to zaprzeczanie faktowi.

Przymknięcie powiek, było dla niego, jak opuszczenie zasłony na krzywdy, których doznał. Jeong odgrodził się od rażącego bólu i zniknął, jak zdmuchnięty płomień na knocie.  Ostał się zanikającym dymem.

Minhyuk chciał go uratować, jednak bał się siostry. Po nocach śniła mu się jej twarz w momencie, kiedy torturowała swoje ofiary. A więc był to koniec...


***


Kang nachylił się nad ledwo przytomnym brunetem, powstrzymując łzy. Oddychał z takim trudem. Wręcz czuł fizyczny ból, patrząc na to.

- Dasz radę. Za chwilę ktoś cię znajdzie i uratuje- szeptał gorączkowo, gładząc kciukami pobladłe policzki tamtego.-Wytrzymaj tylko tę krótką chwilę, proszę.

Przerażony przygryzł wargi. Oczy zaczęły go boleć, zacisnął więc mocno powieki. Nie chciał tego. Obiecała mu, że ten scenariusz, koszmar, nigdy się nie spełni. Dlaczego?  

Czemu złamała tę obietnicę, jak i wiele innych? Krzywdziła wszystkich naokoło, ciągle żądna krwi i rozpaczy. Jihyun była wampirem, który żywił się rozpaczą oraz śmiercią.

Odłożył bezwładne ciało delikatnie na bruk. Żal rozsadzał go od środka. Zgniatał mu wnętrzności. 

Wrzasnął, a jego krzyk rozniósł się po uliczce. Słone łzy wreszcie znalazły ujście, skapując na poranioną skórę Jeonga.  Przeplótł tym czas, a bólem sekundy. Jego dusza umarła razem ze szczęśliwymi wspomnieniami.

Tak odszedł Minhyuk.

𝐈𝐋𝐋𝐔𝐒𝐈𝐎𝐍   ───   jikook, yoonseok ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz