Victoria's POV
Jedna chwila, która sprawiła, że moje życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, ta, przez którą wszystko miało się zmienić. Jedno spojrzenie, przez które nie mogłam złapać oddechu. Jeden gest, który pokazał, że tak naprawdę byłam już stracona. Jedna osoba, która zamknęła mi drzwi do niewinnego świata i pokazała ten niebezpieczny, pełen sekretów, nieokiełznany. I mogłam mówić, że żałuję tego ponad wszystko. Mogłam wciąż okłamywać samą siebie. Ale prawda i tak wkrótce by mnie dopadła. Ta, którą tak bardzo chciałam ukryć przed wszystkimi i nawet przed samą sobą.
Nasze usta oderwały się od siebie, kiedy poczuliśmy krople deszczu. Moje oczy wciąż były zamknięte. Nie potrafiłam na spojrzeć na blondyna. Nie miałam odwagi. On wciąż trzymał moje policzki, a ja, choć nie widziałam, to czułam jego wzrok na sobie. Przełknęłam ślinę, a moje ręce zaczęły drżeć. Deszcz stawał się coraz to gwałtowniejszy i wkrótce rozpadało się na dobre. Uniosłam powoli powieki i wtedy napotkałam jego przenikające spojrzenie, którym taksował moją twarz. Byliśmy tak blisko siebie, co było bardzo niebezpieczne. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Aaron wciąż tylko patrzył. Na jego twarzy jak zwykle malowała się ta sama obojętność, którą raczył mnie przy każdym naszym spotkaniu. W mojej głowie pojawiała się niezliczona ilość myśli, przez które sama już się gubiłam w tym, co robiłam.
— Odwiozę cię. — odezwał się nagle, co trochę mnie zaskoczyło. Po tym, jak mnie pocałował, potrafił tylko powiedzieć, że mnie odwiezie. Cóż, ja także utknęłam w niepewności.
Kiwnęłam jedynie głową i wstałam, a chłopak mi pomógł. Potem mój wzrok powędrował na martwe ciało nieznanego mi mężczyzny. Leżał w kałuży krwi, a ja nie skłamię: zrobiło mi się niedobrze.
— Chłopaki się tym zajmą. — oznajmił, widząc, jak patrzę na napastnika.
Wyjął z kieszeni telefon i z tego, co usłyszałam, zadzwonił do Zacka. Odszedł na chwilę kilka kroków, a ja wciąż stałam i patrzyłam na tego przerażającego człowieka, leżącego tuż przy moich stopach. Jego oczy były otwarte i takie puste. Tak, jakby naprawdę uleciała z nich dusza. Krople deszczu odbijały się od jego ciała, tworząc wokół niego mgiełkę. Kolejny martwy człowiek. Kolejna dusza stracona. Wtedy myślałam tylko o tym, co by się stało, gdybyśmy tego wieczoru nie wracały przez Clay Ave. Czy to Aaron leżałby teraz martwy? Czy rozeszliby się bez niepotrzebnych czynów? Czy to moja wina, że ten człowiek nie żył?
— Nie patrz na to. — Aaron zjawił się obok mnie i pociągnął mnie za rękę.
Chwycił torbę z wciąż nieznaną mi zawartością i ruszyliśmy w stronę samochodu. Ostatni raz obejrzałam się i spojrzałam na leżącego człowieka, niemalże czując tę samą pustkę, co on. Zamknęłam oczy, wzdychając, a potem już dotrzymałam kroku blondynowi. Wsiadając do samochodu byłam całkowicie przemoczona i było mi zimno. Zapięłam pasy i beznamiętnie patrzyłam przed siebie. Carter ruszył samochodem i już po kilku minutach zmierzaliśmy na Manhattan. Jechaliśmy z początku w zupełnej ciszy. Nie wiem, czy była ona potrzebna, czy była bardziej niezręczna. To był czas, kiedy oboje nie wiedzieliśmy, jak się zachować. Tego wieczoru zdarzyły się dwie rzeczy, które nie powinny mieć w ogóle miejsca; zginął człowiek, Aaron mnie pocałował.
Aaron mnie pocałował.
Spojrzałam na niego. Był skupiony na drodze, a jego twarz była brudna od zaschniętej krwi. Może to nie był dobry pomysł, ale dłużej nie wytrzymałam w tej zdecydowanie beznadziejnej ciszy.
— Boli cię? — spytałam ledwo słyszalnym głosem.
Chłopak zerknął na mnie na chwilę i pokręcił głową.
CZYTASZ
The Reason : Lose Your Mind.
FanfictionJesteś zagubiony w świecie, którego nie znasz. Zmęczoną odrzuconą duszą. Ale z diabłem w twoim umyśle i z półuśmiechem, zrobisz to dobrze. I jeśli zostanę z tobą i jeśli wybiorę źle, wcale mnie to nie obchodzi. _______________________ ©OliviaShane 2...