Rozdział 9 "Zamieszkałam w nieodpowiednim mieście"

745 90 22
                                    

Victoria's POV

Powoli otworzyłam oczy, czując niewielki ból w płacie czołowym. Skrzywiłam się, ponieważ przy próbie podniesienia się do pozycji siedzącej, ból nasilił się a wtedy już czułam go dosłownie w całej głowie. Chciałam dotknąć skroni, jednak udało mi się to zrobić tylko jedną ręką. Drugą unieruchomioną miałam przez kajdanki, które złączyły mój nadgarstek i ramę łóżka. Szarpnęłam kilka razy ręką, chcąc się uwolnić. Niestety bez skutku. Co, do cholery?

I wtedy zrozumiałam. Rozejrzałam się po pokoju. Był raczej w ciemnych kolorach. Panowały barwy czerwieni, szarości i czerni oraz bieli. Po wystroju pomieszczenia mogłam stwierdzić, iż w stu procentach należał on do chłopaka. Tylko co ja tu robię? I dlaczego jestem przykuta do łóżka? Zostałam porwana? Gdzie ja w ogóle jestem?

Tysiące myśli pojawiało się w mojej głowie bez odpowiedzi. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z nocy, zakładając że nie spędziłam tu dłuższego czasu. Ostatnie, co pamiętałam, lub raczej kogo, to Luke znikający w klubie. Potem zero czegokolwiek.

Ale zaraz. Zmrużyłam oczy i spojrzałam jeszcze raz na kajdanki. Przypomniała mi się sytuacja z Bronxu, kiedy to wyszłam z klubu na papierosa a później znalazłam się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Morderstwo. Widziałam, jak Aaron zabił człowieka. Z zimną krwią wbił mu kilka razy nóż w ciało, a gdy ten osunął się na ziemię, wokół niego powstała kałuża krwi.

Dlaczego nic nie zrobiłam? Dlaczego nie zadzwoniłam na policję? Co ja sobie w ogóle myślałam? Ucieczka, tak. To było dla mnie jedynym rozwiązaniem, dzięki któremu będę żyć.

Gdy zdałam sobie sprawę, że sprawa była naprawdę poważna, oraz to, że któryś z tych niebezpiecznych zabójców mógł mnie porwać, spanikowałam. Zrobiło mi się gorąco, a dłonie drżały. Bałam się. Co oni mogli mi zrobić? Odpowiedź oczywista: nawet zabić. A to, co zobaczyłam w nocy, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że właśnie do tego byli zdolni. Przecież to jest złe. Jak można odbierać życie człowiekowi?

Moje rozmyślania przerwały męskie głosy oraz tupanie. Znieruchomiałam, gwałtownie spojrzawszy na drzwi.

- Jacy z was debile. - poznałam głos Aarona, przez co jeszcze bardziej się zdenerwowałam - Jak mogliście ją tutaj przywieźć?!

- Gdzie niby mielibyśmy ją zostawić? - drugi był mi kompletnie obcy.

- Nie wiem, kurwa, może jej nie porywać? - krzyknął z frustracją Carter - Powiedziałem, że się nią zajmę. Czemu wy mnie nigdy nie słuchacie?

Chwila, co to znaczy, że się mną zajmie?

- Idźcie już.

Wtedy drzwi otworzyły się a w progu pojawił się nie kto inny, jak we własnej osobie Aaron Carter. Blondyn uśmiechnął się łobuzersko, podczas gdy ja w duchu modliłam się, by to wszystko okazało się jakimś paskudnym koszmarem, z którego zaraz się wybudzę. Serce podeszło mi do gardła, a w brzuchu pojawiło się nieprzyjemne uczucie wiążące się ze strachem.

- Znowu się spotykamy, Williams. - rzucił z widocznym zadowoleniem. Trzymał w ręce jakieś leki oraz szklankę z wodą. Położył je na komodzie, a potem przekręcił klucz, zamykając drzwi, przez co wzdrygnęłam się - Żeby nam nie przeszkadzali. - wyjaśnił, po czym znów chwycił leki i szklankę. Powoli zbliżał się do mnie, a ja czułam narastające niebezpieczeństwo.

Nie przeszkadzali w czym? Co zamierzał ze mną zrobić?

Kiedy usiadł na brzegu łóżka, na którym wciąż leżałam, przysunęłam się do ramy łóżka, tworząc między nami większy dystans. Nie będę kłamała, bałam się go cholernie. Skoro byli w stanie mnie porwać, to kto wie, co by mu się nagle uwidziało?

The Reason : Lose Your Mind.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz