Sobota. Victoria's Pov
Nadszedł dzień wyprowadzki. Mama wystawiła dom w Los Angeles na sprzedaż. Pakowałam się w swoim pokoju od dobrych kilku godzin. Nie mogłam zapomnieć niczego, co choć trochę przypominałoby mi o wszystkich przeżyciach w tym domu. Większość rzeczy leżała w walizkach, a reszta w kartonowych pudłach. Kiedy podniosłam się na proste nogi, przejechałam wzrokiem o blado różowych ścianach, które jeszcze wczoraj zdobione były przez ramki ze zdjęciami z rodziną i przyjaciółmi. Potem na regały, które jeszcze niedawno stały przepełnione moimi ulubionymi książkami i płytami zespołów. Na łóżku już nie było białej pościeli, szarego koca i kilku poduszek, które tak uwielbiałam. Mój pokój był już pusty. Wyglądał, jakby nigdy nie był zamieszkany. Bo właśnie tu istniała ta sama pustka, którą czułam od śmierci taty. Ten dom przywoływał tak wiele wspomnień, a teraz miałam tak po prostu się wynieść. To ucieczka. Cholerna ucieczka od przeszłości.
- Vicky, jesteś gotowa? - z parteru dobiegł do mnie głos matki.
- Tak, już schodzę! - odkrzyknęłam.
- Pospiesz się, Natalie i Ryan już siedzą w samochodzie!
Ostatni raz przeskanowałam wzrokiem swój pokój, po czym zasunęłam zamek ostatniej zapakowanej walizki. Chwyciłam też drugą i razem z nimi zeszłam na dół. Reszta rzeczy została zabrana do przyczepy, która przewoziła wszystko na lotnisko. Kiedy znalazłam się już na zewnątrz, spojrzałam na dom. Nie wierzyłam, że ostatni raz go widzę. W momencie zaszkliły mi się oczy.
- To cholernie niesprawiedliwe. - mruknęłam pod nosem, nawiązując do tego, iż Joe nie żyje, po czym ruszyłam w stronę samochodu.
Gdy otwierałam drzwi do białego bmw, poczułam czyjąś obecność. Potem czyjaś dłoń dotknęła mojego ramienia. Gwałtownie spojrzałam za siebie, a mój otępiały wzrok napotkał Melanie Reed, która z ciepłym uśmiechem przytuliła mnie sekundę później. Z początku rozszerzyłam oczy, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Ale nie trzeba było długo się nad tym zastanawiać. Po prostu przyszła się pożegnać, więc oddałam gest i uścisnęłam ją tak mocno, by chociaż trochę oddało to, jak bardzo będę za nią tęsknić.
- Przepraszam, Victoria. Jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, to jedź. - powiedziała czarnowłosa, której oczy również się zaszkliły. - Tylko nie zapomnij o mnie, co? I pisz do mnie codziennie!
- Obiecuję.
Posłałyśmy sobie nawzajem serdeczny uśmiech i ostatni raz przytuliłyśmy się tak mocno, jakbyśmy już więcej miały się nie spotkać. Niestety, było to bardzo prawdopodobne.
- Victoria! - zwołała Julie, trąbiąc jednocześnie.
- Muszę już iść. - oznajmiłam drżącym głosem, po czym wsiadłam do samochodu i zapięłam pas.
Bezwładnie opadłam na siedzeniu z zamkniętymi oczami. Nie chciałam oglądać oddalającej się przyjaciółki. To było po prostu, jak najgorszy koszmar, z którego pragnęłam się jak najszybciej wybudzić. Niestety, była to pieprzona rzeczywistość.
Po jakimś czasie jazdy Ryan objął mnie ramieniem, próbując mnie pocieszyć. Próbowałam powstrzymać płacz, jednak nieudolnie. Mimo wszystko, zapomniałam o jednym szczególe. Przecież Natalie i Ryan również tracili to, co kochali. Zostawili za sobą przyjaciół i wspomnienia, wszystko to, co przeżyli w mieście aniołów. Byli silni, a ja słaba.
Ostatecznie bez słowa odwróciłam wzrok, ostatni już raz patrząc na ulice Los Angeles.
Następny dzień. Nowy Jork.
CZYTASZ
The Reason : Lose Your Mind.
FanficJesteś zagubiony w świecie, którego nie znasz. Zmęczoną odrzuconą duszą. Ale z diabłem w twoim umyśle i z półuśmiechem, zrobisz to dobrze. I jeśli zostanę z tobą i jeśli wybiorę źle, wcale mnie to nie obchodzi. _______________________ ©OliviaShane 2...