Rozdział 23 "To dopiero początek."

737 93 23
                                    

Victoria's POV

Tam wszystko się zaczęło.

Znów miałam pojawić się na Bronxie. Miałam wejść do klubu. Tego samego, z którego uciekłam, by następnie niespodziewanie dotrzeć na miejsce zbrodni. A to właśnie tam wszystko się zaczęło; kłopoty, strach, udręka. Myślałam, że po jakimś czasie przejdzie mi to poczucie winy, ale jestem zbyt słaba, by sobie z tym poradzić. Nie mogłam przestać o tym myśleć, a potem pojawiła się kolejna ofiara. W snach pojawiały się te krwawe obrazy, które dręczyły mnie od tamtej nocy. A teraz ponownie miałam zmierzyć się ze wspomnieniami.

Gdy tylko dotarłam pod klub, myśli powracały do nocy zabójstwa, ale nie mogłam zmięknąć. Przyjechałam po przyjaciółkę i to właśnie z nią stamtąd wyjdę.

Wpadłam do budynku, jak poparzona. Chciałam za wszelką cenę odnaleźć Melanie, a potem wywlec ją z tego okropnego miejsca, budzącego we mnie odrazę. Rozejrzałam się po sali. Mnóstwo ludzi popijających drogie trunki, na które zapewne zaprzepaścili połowę swojej pensji. A w samym rogu oni — piątka chłopców i moja przyjaciółka. Odetchnęłam z ulgą i od razu skierowałam się w ich stronę. Z coraz mniejszą odległością, coraz głośniej słyszałam pijacki śmiech Melanie, a także Willa. Z perspektywy osób nieznajomych wyglądali na przyjaciół, ale z mojej wcale nimi nie byli. Zack i Cole również o czymś rozmawiali, ale między sobą. Mike pisał coś na telefonie, w drugiej ręce trzymając półpustego drinka. A Aaron... On po prostu siedział i patrzył w jakiś martwy punkt.

— O, Vic! — zawołała mnie brunetka, patrząc w moją stronę z uśmiechem od ucha do ucha. Wtedy oczy czwórki chłopców zwróciły się ku mnie. Tylko jedna para oczu wciąż tkwiła w pustej przestrzeni. Niestety przyłapałam się na tym, iż to ja wciąż patrzyłam na tego irytującego blondyna.

Podeszłam więc do ich stolika, a chłopaki, z wyjątkiem Aarona, przywitali się. Odpowiedziałam więc uśmiechem, po czym chwyciłam Melanie za rękę i zmusiłam ją do wstania z loży.

— Wychodzimy. — oznajmiłam stanowczo.

— Co? — pisnęła Reed i tupnęła nogą — Ja zostaję!

Wywróciłam oczami na jej dziecinne zachowanie.

— Melanie, do cholery.

— Williams — Zack wstał i podszedł do mnie, oplatając mnie ramieniem. W zasadzie polubiłam tego chłopaka, bo jako jedyny wydawał się z nich wszystkich miły w stosunku do mnie, ale tym razem już miałam go dość. Czułam od niego alkohol, co nie było miłym zapachem. — Napij się z nami, co ci szkodzi? Wyluzuj się.

— Dzięki, jestem samochodem. — odparłam oschłym tonem, więc Samers usiadł z powrotem, robiąc minę smutnego pieska — Mels, chodź.

— Zostaję. — powiedziała, szczerząc się do Willa — I ty też, skarbie.

W ciągu kolejnej nanosekundy pociągnęła mnie za sobą tak, że o mało nie wpadłam na stolik zapełniony alkoholem. Syknęłam z bólu, kiedy uderzyłam biodrem o jego kant.

— O boże, przepraszam! — Melanie rozszerzyła oczy, ale krótką chwilę potem zwyczajnie zaczęła rozmawiać z Willem, pijąc kolejne łyki trunku.

Chciałam stamtąd wyjść jak najszybciej, ale nie mogłam zostawić jej samej z tą zgrają przestępców. Kto wie, jak mogłaby skończyć. Zmuszona i zirytowana usiadłam obok niej, a Mike poszedł po kolejne szoty. Los chciał, bym usiadłam właśnie naprzeciwko osoby, z którą nie miałam ochoty nawet rozmawiać. Mimo wszystko, czułam się dość niezręcznie. Mój wzrok uciekał w każdą możliwą stronę, by tylko nie spojrzeć w te nienaturalnie makabryczne, ciemne oczy, które kusiły z każdą sekundą coraz bardziej.

The Reason : Lose Your Mind.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz